Do codziennych obowiązków pilota wycieczek należy sprawowanie opieki nad turystami. Czasem jednak pod jego skrzydła trafiają również pracownicy biur podróży (agencji turystycznych). Sprawdźmy, jakie wspomnienia z takich imprez mają piloci.
Study tour
Study tour, inaczej nazywane fam trip (z angielskiego familiarization trip) to wyjazdy adresowane do pracowników branży turystycznej, których celem jest połączenie przyjemnego z pożytecznym, czyli wypoczynku z poznawaniem infrastruktury i atrakcji danego kierunku wakacyjnego. Podczas study tour jego uczestnicy zwiedzają hotele, biorą udział w wycieczkach fakultatywnych i różnych atrakcjach dodatkowych, mających na celu jak najlepsze poznanie wizytowanego miejsca, tak aby w przyszłości łatwiej mogli odwiedzony kierunek sprzedawać i udzielać klientom wyczerpujących informacji. W programie study tour przewidziany jest również czas wolny, na odpoczynek i samodzielne poznanie atrakcji oferowanych przez dane miejsce. Aby wyjazd był udany i spełnił swoją rolę konieczne jest zachowanie odpowiednich proporcji - program nie może być ani zbyt przeładowany, ani zbyt ubogi. Wyjazdy tego typu organizowane są nie tylko przez touroperatorów, ale i przez różnego rodzaju organizacje turystyczne, mające na celu promocję danego regionu. Adresowane są zarówno do pracowników na co dzień zajmujących się sprzedażą wycieczek, jak i product managerów, czasami biorą w nich udział również dziennikarze, których rolą jest opisanie po powrocie zalet odwiedzonej destynacji.
Jak dzieci we mgle
Wydawałoby się, że opieka nad osobami, na co dzień zawodowo zajmującymi się turystyką, nie powinna sprawiać najmniejszych trudności. Wszak pracownicy biur podróży powinni być do wyjazdu skrupulatnie przygotowani i doskonale wiedzieć czego się spodziewać, jak się zachować w każdej sytuacji, co wypada, a co nie. W większości przypadków tak faktycznie jest, czasem jednak, zgodnie z porzekadłem „szewc bez butów chodzi”, uczestnicy study tourów zachowują się, jakby doznali nagłej amnezji i zapomnieli o wszystkim, co nagminnie powtarzają swoim klientom. Piloci wycieczek byli świadkami wielu dziwnych, nawet żenujących sytuacji, gdy na przykład doświadczony agent turystyczny, wybierając się na własny wyjazd, zapomniał o wyrobieniu wizy, czy nie wziął ze sobą potrzebnych dokumentów, albo na wyjazd do dżungli zabrał wyłącznie eleganckie ubrania. Czasem pracownikom wydaje się, że pewne przepisy ich nie dotyczą i mimo, iż w teorii doskonale wiedzą co można wnieść na pokład samolotu, a czego nie, to i tak próbują w bagażu podręcznym przemycić zabraną z domu butelkę nalewki lub wracając do kraju usiłują przewieźć kilka toreb zakupów nie płacąc za nadbagaż. Niestety, tłumaczenie, że „oni byli tu służbowo” nie robi żadnego wrażenia na pracownikach odprawy. Zdarza się również, że na study tourze przedstawiciele branży turystycznej zachowują się tak, jakby byli na pierwszym wyjeździe zagranicznym, kompletnie wyłączają proces myślenia i sprawiają wrażenie dzieci poruszających się we mgle, gubią się, zostawiają bagaż bez opieki, mylą miejsca i godziny oraz zadają pytania dotyczące najprostszych i najbardziej oczywistych faktów. Mając takie osoby w swojej grupie, pilot wycieczek uzbroić się musi w anielską cierpliwość. A gdy wydaje się, że o nic głupszego zapytać już nie można, zawsze warto przypomnieć sobie agenta turystycznego, który wsiadł do samolotu dosłownie resztką sił, a gdy na lotnisku przylotowym ocknął się z zamroczenia alkoholowego, rozejrzał się nieco zdezorientowany i zadał kluczowe pytanie „to gdzie my tym razem na study jesteśmy?”.
Zabawa i praca
Study tour to połączenie pracy i relaksu. Zdecydowana większość uczestników tego typu wyjazdów poważnie podchodzi do obu ich aspektów, zdarzają się jednak tacy, którzy zapominają, że nie są na zwykłych wakacjach. Pilotka jednego z większych polskich biur podróży opowiada, że czasem na study tourze część uczestników za wszelką cenę stara się wykręcić od zwiedzania hoteli. Niektórzy próbują wynajdywać różnego rodzaju preteksty, głównie wymówki związane ze zdrowiem, inni po prostu nie stawiają się na zbiórki, otwarcie lekceważąc główny cel wyjazdu. Dość częstym zjawiskiem jest też zatracanie przez uczestników wszelkich hamulców i chęć zabawy do upadłego. Study tour sprzyja luzowi i rozrywce, to okazja by oderwać się od codzienności, wyjechać bez rodziny, spotkać znajomych z poprzednich wyjazdów. W takich warunkach łatwo o przesadę - dorośli, na co dzień poważni ludzie, wracający wieczorem do pokoi hotelowych po czworakach to mało przyjemny widok, czasami jednak spotykany. Niektórzy uczestnicy z zabawą startują już od rana i w każdym wizytowanym hotelu zwiedzanie zaczynają i kończą na lobby barze. Nierzadko opiekun musi się najeść sporo wstydu za swoich podopiecznych, jak na przykład zaprzyjaźniony rezydent, który opowiada o grupie, która na elegancką kolację z managerem hotelu i przedstawicielami lokalnej organizacji turystycznej wkroczyła bardzo chwiejnym krokiem, na dodatek w strojach sportowo - plażowych. Nieraz trzeba też świecić oczami za grupę, gdy na zbiórkę na obowiązkowy punkt programu zjawia się tylko kilka osób.
Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal
Wyjazdy sprzyjają zacieśnianiu bliższych znajomości pomiędzy ich uczestnikami. Na większość study tourów jeździ się samemu, bez osób towarzyszących, stąd potrzeba poznania kogoś, zdobycia towarzysza wyjazdu, wydaje się naturalna. Tajemnicą poliszynela jest, że na tego typu imprezach czasami nawiązują się też romanse, zarówno pomiędzy uczestnikami, jak i między przybyszami, a obsługą na miejscu. Z takiego wyjazdu powrót do rzeczywistości bywa szczególnie trudny. Pracownikom branży turystycznej znane są również historie, gdy z powodu znajomości nawiązanych na study tourach rozpadały się wieloletnie małżeństwa. Światek turystyczny jest stosunkowo mały, pracownicy poszczególnych biur znają się pomiędzy sobą, a plotki rozchodzą się błyskawicznie, dlatego też będąc na wyjeździe zawsze trzeba mieć na uwadze fakt, że ktoś nas obserwuje i bardzo łatwo to my możemy stać się głównym tematem rozmów na kolejnym study tourze.
olucha74 | ha ha ha ha bardzo prawdziwy tekst :)"urwani z łanscucha" agenci to w 70% przypadków WSTYD ale czasem i "piloci wycieczek" sa warci agentów których dostaja pod swoja opieke :) |
piea | dorośli ludzie potrafią zachowywać się żenująco, tylko szkoda że na takich wyjazdach zapominają, że nie są na wczasach!!! Sama brałam udział w kilku szkoleniach/ wyjazdach służbowych poza granicami Polski i na miejscu zorientowałam się, że bywają niestety tacy uczestnicy tych szkoleń, którzy zjawiają się tylko pierwszego i ostatniego dnia, na oficjalnym powitaniu i w dniu pożegnania tuż przed odlotem do domu:)); to trzeba mieć tupet! |