„To najpiękniejsza ziemia jaką oczy ludzkie widziały” - takimi słowami określił wyspę w listopadzie 1492 roku jej odkrywca Krzysztof Kolumb.
Dzisiaj Kuba zachwyca uroczymi zakątkami takimi jak plantacja kawy w Pinar del Rio, pasmo górskie Sierra Maestra, hawańska starówka czy archipelag ponad 4000 wysepek rozciągających się wzdłuż linii brzegowej.
Turystom przede wszystkim zapada w pamięć unoszący się w powietrzu zapach dymu tytoniowego i rumu. Docenia się serdeczność Kubańczyków oraz wysoki standard hoteli, jak na to czego można by się było spodziewać po biednym, zacofanym komunistycznym kraju. W rzeczywistości wyspa ma jednak dwa różne oblicza. Jedno tworzą obcokrajowcy, którzy odwiedzają wyspę w celach wypoczynkowych i dyplomatycznych oraz ci Kubańczycy, którym udało się znaleźć zatrudnienie w turystyce i firmach zagranicznych. Drugie to Kuba zapomniana, kraj ludzi, których rewolucyjny porządek umiejscowił na najniższych szczeblach drabiny społecznej. Nie mają dostępu do zagranicznej waluty, skazani są na życie w ubóstwie, bez żadnych perspektyw z dala od wszelkiego postępu i osiągnięć cywilizacji.
50 lat minęło od czasów rewolucji, która niosła ze sobą nadzieje na stworzenie równego nowoczesnego społeczeństwa, w którym każdy obywatel miał znaleźć swoje miejsce. Rzeczywistość okazała się jednak mniej kolorowa niż to sobie początkowo wyobrażano. W istocie powstało nowe społeczeństwo, ale takie, które jedyne czego chce to przetrwać. Za fatalną sytuację ekonomiczną kraju odpowiada niechętny zmianom aparat polityczny, który twardo broni wprowadzonego ustroju ograniczając przy tym swobody obywatelskie. Reglamentacja żywności, bieżąca woda tylko przez kilka godzin, przerwy w dostawie prądu i internet - mało rozpowszechniony a przy tym bardzo drogi i bardzo wolny to wciąż codzienność wielu mieszkańców wyspy.
Tym, co w sposób szczególny może przykuć uwagę turystów zapuszczających się w dzielnice mało uczęszczane przez obcokrajowców jest ogólne wrażenie ubóstwa spowodowane widokiem odrapanych budynków, dziurami w ulicach, obecnością starych samochodów i brakiem jakichkolwiek atrakcji dookoła. Tam życie toczy się z dnia na dzień. Mieszkańcy organizują sobie czas na różne sposoby. Jedną z ulubionych kubańskich rozrywek jest gra w baseball. Popularne są także szachy i domino. Wśród dzieci natomiast, jak wszędzie, dominują różne improwizowane gry uliczne. Na każdym kroku usłyszeć też można południowoamerykańską muzykę i natrafić na liczne szkoły tańca, głównie słynnej kubańskiej salsy. Niedostatek materiałów budowlanych i części zamiennych sprzyja różnym prowizorycznym rozwiązaniom i rozwija pomysłowość mieszkańców. Zdecydowanie lepiej jednak wypada Kuba na tle regionu pod względem bezpieczeństwa. Nocnym spacerom po mieście nie towarzyszy strach. W porównaniu do państw Ameryki Południowej czy Azji trudno spotkać błąkające się po ulicach dzieci, bezdomnych, głodnych i żebrających na chodnikach. Nawet jeśli pod jakimś względem dzieje się inaczej, nie jest tak z konieczności jak to bywa w innych biednych, a czasem nawet i bogatych krajach.
Na hawańskich ulicach dominują rosyjskie łady, nie będące jednak własnością ich użytkowników. Przyznawane są zwykle jako nagroda za wyniki w pracy produkcyjnej albo zasługi dla kraju. Stanowią własność państwa, które dyktuje warunki ich użytkowania. Pozostałe pojazdy, gł. amerykańskie są własnościowe, jednak z uwagi na fakt, że jest ich niewiele, zwykle pełnią rolę taksówek. Transport miejski w Hawanie i Santiago de Cuba funkcjonuje za sprawą dość dobrze rozwiniętej sieci połączeń obsługiwanej przez zwykłe autobusy i dość osobliwe guaguas, które łączą centrum miasta z okolicznymi dzielnicami. Niestety kursują one na tyle rzadko, że w godzinach szczytu są zwykle przepełnione. Innym przykładem pomysłowości Kubańczyków są camellos - trzypoziomowe długie autobusy stanowiące naczepę samochodu ciężarowego.
Średnie miesięczne zarobki na wyspie to równowartość 15-20 dolarów amerykańskich, co tłumaczy powszechną biedę. Na placach i ulicach kubańskich miast kwitnie za to, często w godzinach pracy, życie towarzyskie. Niskie wynagrodzenie i powszechnie panujące poczucie bezsensu podejmowanych działań zniechęcają ludzi do pracy i wszelkiej inicjatywy. I tak od dziesiątek lat nic się na wyspie nie zmienia. Upadek Związku Radzieckiego pogrążył niewydolną gospodarkę w chaosie i recesji. Wszystko to dzieje się w kraju, gdzie obowiązuje podwójna moneta: peso otrzymywane jako zapłata za pracę oraz tzw. peso wymienialne (CUC) mające na celu utrzymanie stałego kursu względem amerykańskiego dolara. Wielu Kubańczyków, by móc kupować dodatkowo towary po rynkowych cenach nie objętych reglamentacją, zazwyczaj wspomaganych jest pieniędzmi od krewnych z zagranicy.
Tymczasem w powszechnym użyciu funkcjonuje niezmiennie książeczka reglamentacyjna, która określa wartość i cenę poszczególnych towarów oraz kwoty przydziału na nie. Obowiązuje od marca 1962 roku i jest całkiem nieźle funkcjonującym, jak na lokalne warunki, mechanizmem dystrybucji żywności. Przy tak niskich zarobkach i obecnej gospodarce jej obowiązywanie wydaje się być uzasadnione. Wbrew obiegowym opiniom, jak pokazują badania, nie wszyscy Kubańczycy chcą jej likwidacji, gdyż gwarantuje w pewnym sensie utrzymanie cen na danym poziomie i przydziały żywności po zaniżonych cenach. Zmiana polityki w tym zakresie, którą od pewnego czasu już rozważa rząd, wśród wielu osób wywołuje obawę przed gwałtownymi zmianami i nadejściem kapitalizmu w najgorszej z możliwych postaci, w którym nie wszyscy będą potrafili się odnaleźć. Książeczka jest bowiem dość efektywnym środkiem kontroli cen i zasobów. Pewne jest, że zupełna likwidacja reglamentacji doprowadziłaby do ostrych napięć społecznych.
Według oficjalnych danych, w 2007 roku ludność spożywała 3288 kalorii na głowę dziennie, z czego 449 to wyżywienie socjalne zapewnianie przez stołówki pracownicze po bardzo niskich cenach, będących już w zasadzie rzadkością na wyspie. Reszta pochodzi z produktów oferowanych po cenach dostosowanych do wydatku miesięcznego rzędu 37 peso a także towarów nabywanych po cenach rynkowych, szacowanych na 132 peso. Łącznie 169 peso. Co ciekawe produkty normowane stanowią 58% łącznego średniego wydatku na jedzenie podczas gdy żywność rynkowa, mimo że droższa, 42%. Nie trudno więc policzyć, że gdyby zlikwidować zupełnie reglamentację żywności, miesięczny wydatek, który dziś jest na poziomie 169 peso wzrósłby do 317 peso, a za same towary reglamentowane trzeba by zapłacić około pięć razy więcej niż obecnie. Na dzień dzisiejszy tak znaczny wzrost obciążeń zniosłoby jedynie 20% mieszkańców.
Czołowi kubańscy przywódcy zauważają potrzebę gruntownych reform, przede wszystkim industrializacji kraju, zwiększenia produktywności, lepszej jakości usług i efektywniejszego wykorzystania posiadanych surowców, by zmniejszyć niekorzystny bilans handlowy. Wymaga to w szczególności nowych pomysłów, metod i kreatywności. Problem jednak w tym, że oprócz postępowej części władz, sporą grupę stanowi także konserwatywna klasa polityczna zarządzająca zakładami pracy i urzędami państwowymi. Dla niej utrzymanie status quo to być albo nie być. Wykształcona przez dekady, lojalna wobec zwierzchników, oparta na strachu przed całkiem prawdopodobną amerykańską interwencją grupa cuadros tworzy hierarchiczną strukturę od najwyższych po najniższe szczeble władzy.
Kubańczycy korzystali przez 50 lat z ochrony socjalnej, służby zdrowia, dostępu do edukacji, sportu i kultury, z drugiej zaś strony cierpieli z powodu niewydolnej gospodarki, niezdolnej do poprawienia jakości życia. Wyczerpująca codzienność i brak szans na lepsze doprowadziły do masowej emigracji ludzi wykształconych.
Od kiedy Raul Castro przejął władzę wśród wielu komunistów powstały obawy przed zbytnią komercjalizacją kraju i porzuceniem dawnych ideałów, których niewątpliwym uosobieniem z pewnością był jego brat Fidel. Nie gasną jednak nadzieje na niezbędne zmiany w gospodarce, która w powszechnym odczuciu poddawana jest podwójnej blokadzie - embargu nałożonemu przez USA i centralnemu planowaniu, które uchodzi za wadliwe i arbitralne. Początkowo wiele wskazywało na to, że zmiany nadejdą. Wygłoszone w lipcu 2007 roku szczere przemówienie rozbudziło w społeczeństwie wielkie nadzieje. Jednym z ważnych kroków było przekazanie indywidualnym rolnikom ogromnych działek ziemi leżącej odłogiem. Poza tym zlikwidowano już maksymalne dopuszczalne wynagrodzenie, umożliwiono zatrudnienie się w kilku miejscach i przywrócono wynagrodzenie za wyniki w pracy. Wkrótce okazało się jednak, że w innych sprawach reformy nie nastąpią tak szybko jak się tego spodziewano.
Mimo że od pewnego czasu pozwala się już Kubańczykom korzystać z luksusowych hoteli, co kiedyś było zarezerwowane tylko dla obcokrajowców, którzy kupują wczasy i wycieczki objazdowe na Kubie, w praktyce i tak mało kto może sobie na nie pozwolić. Życie mieszkańców wyspy nie zmienia się od dziesiątek lat. Wszelkie inicjatywy i pomysły kończą się na rodzinnych czy sąsiedzkich dyskusjach. Prawdziwa polityka już niewielu interesuje. Niezależna publicystyka też praktycznie nie istnieje. Pisanie artykułów krytykujących współczesną rzeczywistość może zniszczyć karierę dziennikarza lub wydawcy, dlatego często nie podejmuje się dyskusji nad problemami politycznymi i społecznymi, które mogłyby podważać autorytet władz. Praca w mediach wydaje się więc Kubańczykom schematyczna, monotonna i poddawana nieustannej kontroli. Dlatego ci, którzy mają coś do powiedzenia najczęściej wyjeżdżają za granicę i tam swobodnie działają w organizacjach opozycyjnych, redagując prasę, tworząc programy polityczne. Niewielkie ma to jednak przełożenie na stan rzeczy w kraju. Pocieszający może być natomiast fakt, że jak podała w tym roku Kubańska Komisja Praw Człowieka maleje liczba więźniów przetrzymywanych z powodów politycznych i obecnie jej wskaźnik jest najniższy od 50 lat. Represje polityczne w kraju jednak nie ustają a większość politycznych decyzji, które mogłyby zwiastować nadejście zmian to tylko działania doraźne lub zwykłe gesty. Dla przeciętnego Kubańczyka nie mają one większego znaczenia. Pewne jest jednak, że wkrótce jakiś zwrot w polityce Kuby nastąpi, bo kraj jest zadłużony i stoi na krawędzi bankructwa. Bez zmiany dotychczasowej polityki po prostu nie przetrwa.
Brak komentarzy. |