Tajemnicze ruiny Angkoru, stolicy potężnego niegdyś Imperium Khmerow, fascynowały nas od dawna. Zagubione przez setki lat w tropikalnej dżungli i odkryte na nowo dla świata w XIX wieku miasto jest świadectwem rozwoju, świetności, a potem upadku wspanialej cywilizacji.
Angkor intryguje historyków, badaczy i zwykłych śmiertelników z wielu powodów. Miasto powstało praktycznie na bagnie, które nieustannie „pracuje” podczas cyklów zmian pór roku z deszczowej na sucha. Do wybudowania miasta zużyto ogromne ilości kamienia, który często trzeba było transportować na duże odległości. Powstały wspaniale świątynie i pałace otoczone wysokimi murami i ogromnymi fosami.
A wszystko zbudowane z perfekcyjnie dopasowanych kamiennych bloków, bez użycia cementu, drewna czy metalu. I większość z tych pięknych, misternie zdobionych budowli przetrwała do dziś. Ucierpiały one bardziej od rozrastającej się dzikiej dżungli niż od przemijających stuleci.
Angkor jest świadectwem geniuszu inżynieryjnego jego projektantów i budowniczych oraz dowodem na to, że ludzie żyjący w Kambodży tysiąc lat temu, dysponowali ogromną wiedzą i doskonale rozumieli naturę i procesy w niej zachodzące.
Wyjazd do Kambodży odkładaliśmy z roku na rok z przeróżnych powodów. Wreszcie udało nam się - w Siem Reap spędziliśmy 10 nocy (plus jedna noc w Kuala Lumpur). Siem Peap powitało nas piękną pogoda (pierwszy słoneczny dzień po miesiącu ciągłych opadów) i... powodzią. Większość drogi z lotniska do hotelu była zalana, a woda sięgała miejscami aż do podłogi naszego tuk tuka. Ale o tym napisze oddzielnie. Na szczęście centrum miasta, nasz hotel i Ankor położone były powyżej poziomu wody :).
Wejściówki na teren Angkor Archeological Park, który obejmuje cały teren dawnej Khmerskiej stolicy, można wykupić na 1 dzień (20 USD na osobę), 3 dni (40 USD) albo 6 dni (60 USD). My wybraliśmy opcje trzydniową. Wejściówki należy wykorzystać w ciągu tygodnia. Kupuje się je przy głównej bramie wjazdowej. Każdy odwiedzający otrzymuje kartę wstępu ze zdjęciem. Trzeba bardzo uważać żeby karty te mieć ze sobą cały czas, bo są one regularnie sprawdzane przed wejściem na teren każdej świątyni czy pałacu.
Pierwszego dnia zwiedzania Ankoru nasz kierowca tuk tuka odebrał nas z hotelu o 8 rano. Okazało się, że z hotelu do bramy wjazdowej Parku jest tylko parę kilometrów, do Angkor Wat około 6-ciu. Jazda otwartym tuk tukiem, czy inaczej - moto-rikszą - dwukołowa bryczka zaprzęgnięta w niewielki motorek, była bardzo przyjemna. Jechaliśmy przez zalaną wodą dżunglę. Na suchszym terenie widać było ludzi zbierających białe grzyby.
Po dojechaniu do końca drogi Charles de Gaulle, duszny zapach dżungli ustępuje zapachowi wody a w chwile potem widzimy ogromną fosę, a za nią mury Ankoru.
Jedziemy wzdłuż fosy. Jej pochyle brzegi wzmocnione są wielkimi płaskimi płytami kamiennymi. Po tysiącu lat prosta linia płyt jest, tu i owdzie, pofałdowana - efekt ruchów ziemi. Przejeżdżamy koło sporego stada makaków. Kilka tuk tuków zatrzymało się i małpki pozują turystom do fotografii jak prawdziwe modelki :). Dalej grupka nagich dzieciaków pluska się w fosie.
Fosa i droga skręcają a z lewej wyrasta miasto straganów ze wszystkim i niczym. Wokół szwendają się grupki dzieci i psów. Za straganami marne chatki na palach sklecone byle jak z byle czego - tu mieszkają właściciele kramów. Parę razy pośród drzew przemyka przepiękna kamienna świątynka - przedsmak tego co zobaczymy w Angkorze.
W końcu docieramy do parkingu i kamiennego mostu przez fosę. Tu urzęduje następne stadko makaków. Nasz kierowca wskazuje na ludzi idących po moście i oznajmia: „good, not many people”. Mamy szczęście - nie ma tłumów :). Po drugiej stronie fosy widać charakterystyczne wieże Ankor Wat. Po tysiącletnim kamiennym moście dostajemy się na teren świątyni.
Angkor Wat to największa, najważniejsza i najbardziej znana świątynia w kompleksie Angkoru. Ankor Wat oznacza „Świątynia Miejska”. Jest tak piękna i rozległa, że uważana jest za jeden z siedmiu cudów świata średniowiecznego.
Angkor Wat została zbudowana przez krola Surjawarmana II (1113-1150 n.e.) ku czci hinduskiego bóstwa Wisznu, z którym, jako władca-bóg, król ten się identyfikował. Czas budowy świątyni szacuje się 32 do 35 lat. Całkowita powierzchnia razem z murami zewnętrznymi i fosą to 2,08 km2. Najwyższa z wież mierzy 65 metrów. Mury świątyni zbudowano z laterytu ze względu na jego dużą twardość. Jeden z największych skarbów Angkor Wat to kamienny „arras” ciągnący się na długości ponad 900 metrów, na którym widnieje prawie 20 tysięcy postaci przedstawiających realistyczne sceny z eposów indyjskich, jak również życie dworu. Wszystkie reliefy wyróżniają się nad wyraz subtelnym pięknem i wielką precyzją. Płaskorzeźby w całym Angkor malowano początkowo na wiele kolorów. Pokryte złotem wieże mieniły się w słońcu. W samym sercu świątyni, dominując nad wszystkimi innymi elementami, znajdował się złoty posąg Wisznu jadącego na grzbiecie garudy - świętego ptaka o ludzkim ciele, z dziobem i szponami drapieżnika. Jest to najlepiej zachowany przykład architektury Khmerów.
Leżąca 1,3 km na południe od miasta królewskiego Angkor Thom świątynia Wat była pierwotnie świątynią hinduistyczna. Kolejny król Khmerow - Dżajawarman VII przekształcił budowlę na świątynię buddyjską. Po jego śmierci symbole buddyjskie zostały zniszczone i świątyni przywrócono charakter hinduistyczny. Niektóre elementy zostały zamurowane, jak np. otwarta przez Commaille’a w 1908 r. komora z wielką figurą Buddy na najwyższym piętrze.
Cała świątynią i jej otoczenie robią niezapomniane wrażenie. Szybkie zwiedzanie zajęło nam ok. 2,5 godziny (mieliśmy dosyć napięty program), ale czuliśmy niedosyt, więc do Ankor Wat wróciliśmy jeszcze na koniec trzeciego dnia. W świątyni można spokojne spędzić cały dzień podziwiając przepiękne zdobienia, cudowne widoki i wczuwając się w atmosferę tego niezwykłego miejsca.
Udając się na zwiedzanie należy pamiętać o zabraniu ze sobą wody. Wspinaczka po stromych schodach i marsz po rozległym terenie, w tamtejszym klimacie, wyciskają z człowieka ostatnie poty.
Trzeba też być odpowiednio ubranym. Koszulka z zakrytymi ramionami i szorty/spódniczka poniżej kolan. Widzieliśmy kilka osób, które nie zostały wpuszczone na teren świątyń z powodu nieodpowiedniego stroju.
Koniecznie trzeba wysmarować się kremem z filtrem i zaopatrzyć się w czapkę albo kapelinder, coby się za bardzo nie spalić bo słonce daje, nawet przez chmury.
10-ciominutowy lot balonem (tzn. lot góra-dół) kosztuje 15 USD od osoby. Są duże kolejki więc, jeśli ktoś jest zainteresowany, najlepiej zaklepać sobie bilet przez internet.
Po powrocie na parking czekał na nas nasz sympatyczny kierowca, Mr. Heng z butelkami lodowatej wody. Milo z jego strony. Popijając zimną wodę pojechaliśmy do Angkor Thom...
kangur | No tam to sie napewno nie wybieram :) A Kambodza jest super. Planujemy tam kiedys wrocic, tym razem dp Phnom Pehn i Sihanukville :) |
Jack | Rozmawiałem z kilkoma osobami, które wybrały się na wycieczki do Wietnamu i Kambodży, mieli świetne przeżycia, tym bardziej, że turystów jeszcze nie ma tam tak dużo. A kiedy planujesz się wybrać do Korei Północnej? |
kangur | Dzieki :) Niestety, az tak blisko to to nie jest - lacznie ponad 9 godzin lotu, plus przesiadka. Wszystko dlatego, ze mieszkamy na koncu swiata :) |
papuas | no cóż po prostu zazdroszczę, że masz tak blisko do tych CUDÓW Relacja rzeczowa i zachęcająca, a porady bezcenne przyjechać pod Angkor i nie być wpuszczonym ze względu na strój brrrr - makabra z najstraszniejszego horroru |