Oferty dnia

Turcja - część zachodnia (bez Licji) - relacja z wakacji

Zdjecie - Turcja - część zachodnia (bez Licji)

Jaka tam podróż! Zwykła wycieczka objazdowa z biurem podróży na trasie: Antalya - Pamukkale - Hierapolis - Meryemana - Efez - Pergamon - Canakkale (blisko Troja) - Stambuł - Ankara - Kapadocja (Uchisar, Goreme, Kaymakli, Pasabagi) - Konya - Antalya. Sześć dni zwiedzania, mnóstwo słońca i dobrego jedzonka, super pilotka, ale kilometrów dużo! Lepiej pojechać własnym samochodem i sobie rozłożyć tę trasę na więcej dni, zahaczając jeszcze o park narodowy Termessos, Myrrę/Demre, Licję (tu rewelacyjne grobowce np. w Tlos), i co kto jeszcze chce - np. jakieś plaże.

Nieczęsto jadę drugi raz w to samo miejsce, ale do Turcji na pewno wrócę!

Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Turcji:
Co warto zwiedzić?

Myślę, że cały kraj...


Na pewno Stambuł z jego ”klasyką” i ciepłą, wschodnią atmosferą (4-5 dni to nie byłoby za wiele). W Pałacu Topkapi koniecznie należy iść do haremu. Natomiast skarby sułtańskie są kiepsko wyeksponowane, ogląda się je w ciemnościach, tłoku i nieznośnym zaduchu. W Błękitnym Meczecie panuje skisły smrodek rozłożonego potu spływającego ze stóp turystów w dywany. Rejs po Bosforze niekoniecznie, ewentualnie dla znużonych dreptaniem, ale nie oglądaniem. Warto się zapuścić w nieznane uliczki, po których nie chodzą tłumy - aczkolwiek trzeba być ostrożnym.

Na pewno ruiny Efezu - szczególnie popołudniem, gdy słońce już myśli o dobranocce, wtedy jest cudne światło do zdjęć (z wyjątkiem biblioteki, którą lepiej fotografować rano). Człowiek spaceruje po zakątkach miasta i czuje, że to miasto kiedyś istniało i żyło. Chociaż to ruiny, zachowało się dużo więcej niż kikuty kolumn. Schodki, ulice i uliczki, świątynie, łaźnie, teatr... Po Efezie ani Pergamon, a już tym bardziej Troja nie robią wrażenia. No, może teatr w Pergamonie trochę robi - bo stromy, aż się w głowie kręci...

Na pewno Kapadocję - tam można siedzieć kilka dni, warto obejrzeć skalne kościoły, podziemne miasta, dziwaczne formacje skalne i krajobrazy. Przebojem jest wizyta w domach skalnych, gdzie mieszkają tubylcy - za ”co łaska” pozwalają obejrzeć wnętrza. Jest w nich cudownie chłodno i aż czerwono od dywanów i kilimów. Wieczór turecki w knajpie z programem artystycznym (tańce) może być bardzo udany.

W Pamukkale-Hierapolis można spędzić cały dzień - i potem się tego nie żałuję. Moim zdaniem warto pójść do nekropolii Hierapolis i obejrzeć wszystkie typy grobowców. Nie są może wspaniałe, ani jakoś nadzwyczajnie zachowane, ale ciekawe. Kąpiel w Basenie Kleopatry, gdzie można się wylegiwać na antycznych kolumnach (autentycznych) też jest miła. Po kąpieli dobrze odpocząć w tureckiej knajpce na świeżym lufcie, na niskich siedziskach okrytych dywanami. Natomiast pielgrzymkę sztucznym szlakiem trawertynowych tarasów z wodą bym sobie darowała, chyba że ktoś darzy uwielbieniem gwizdki policyjne i kolejki.

Na pewno Licję - zwłaszcza skalne grobowce, porozsiewane po całej krainie. Unikaty.

Warto przespacerować się na zwykły, współczesny cmentarz i pooglądać nagrobki, zwłaszcza te malowane na błękitno. Kolor błękitny to kolor Mekki.

Natomiast Muzeum Mevlany, byłego szefa Wirujących Derwiszy, rozczarowuje. Ścisk, zgiełk, remont i nic nadzwyczajnego. Jedynie grobowce są interesujące. Podobnie Mauzoleum Ataturka, chociaż sama postać (a raczej jej kult) jest niezwykle ciekawa, zaś klimat mauzoleum przypomina nam do złudzenia nasz „luby” socreal. Można obejrzeć jako ciekawostkę, tym bardziej, że wstęp jest za darmo.

W Turcji wschodniej nie byłam. Ale tak czy inaczej - polecam Turcję! Fajne, kolorowe, nieco egzotyczne wakacje. Nawet tak „na chybcika” z biurem turystycznym.

Porady i ważne informacje

Turcy są uroczy, chociaż bywają namolni - zwłaszcza gdy chcą coś sprzedać. Turystów traktują z sympatia i gościnnością. Zawsze znajdzie się jakiś język, w którym można się porozumieć. Turcy mają obkute dialogi z rozmówek angielskich, francuskich, niemieckich i nawet polskich! Mężczyźni-autochtoni lubią się fotografować z turystkami - ci bardziej wiekowi preferują cycate i pulchne kobietki, zaś ci młodsi hołdują już powszechnie uznawanym kanonom piękna. Tak czy inaczej - zaczepki murowane, ale w większości przypadków nie są groźne.

Kuchnia turecka w części zachodniej to kuchnia śródziemnomorska; bazuje na wielu gatunkach oliwek, pysznych pomidorach, bakłażanach, jogurcie, fasoli i paskudnej, przesłodzonej herbatce owocowej. Godne polecenia są bułki borek z bakłażanem, ajran, zupa jogurtowa i arbuzy. Natomiast musaka i kebab - niekoniecznie. Tłuste! Co do deserów, to trzeba się przyzwyczaić do mega-słodkości i mega-lepkości. Ale niektóre są pyszne. Fajna jest „wata chałwowa” pismanye. Lody z Karamanmaras, robione z dodatkiem sproszkowanych korzeni storczyków, smakują bardzo podobnie do naszych - ale na pewno warto popatrzyć, co wyprawiają z nimi lodziarze. Uwaga: przy sprzedawaniu lodów będą się droczyć!

Klimat w części zachodniej, tej nad trzema morzami (Śródziemne, Egejskie, Marmara) jest cieplutki i słoneczny, bez sunscreenu, dobrych okularów i czapki z daszkiem ani rusz. Do chodzenia najlepsze są sandały z miękkiej skóry, aczkolwiek nie należy się w nich zapuszczać w dzikie chaszcze ze względu na kolce roślinek i ząbki węży. W upale i kurzu nogi moga spuchnąć, buty muszą być zatem luźne. W części wschodniej, czyli głębiej w Azji, temperatury są wbrew pozorom niskie, bo wiele dróg wiedzie turystę przez całkiem wysokie góry. Nad Morzem Czarnym jest lepiej, czyli cieplej.

W hotelach klasy turystycznej nie jest najlepiej - po ścianach biegają karaluszki, kanalizacja jest nieszczelna, kawę do śniadania dają kiepską, a klimatyzacja działa tylko w pokojach (jesli w ogóle jest).

Ceny pamiątek, posiłków i napojów umiarkowane, acz zależy to od miejsca - np. obok Hagia Sophia w Stambule kawa po turecku kosztuje 8-9 euro. Mała butelka wody w sklepie to 0,5 euro, duża 1,5 do 2 euro. Trzeba się nastawić na to, że będzie się pic kilka litrów dziennie. Najlepiej kupować na bieżąco zimną wodę (albo inne napoje).

Drogi miejscami lepsze, miejscami gorsze, ale daje się jeździć. Jeśli ktoś trzyma się standardowych tras turystycznych, na pewno nie zgubi koła na wykrotach.

Zarazki - jeśli się często myje ręce i nie ssie paluchów, „zemsta sułtana” człowieka nie dosięga.

Autor: texarkana / 2010.07
Komentarze:
Brak komentarzy.