Oferty dnia

Włochy - Do obcasa włoskiego buta - relacja z wakacji

Zdjecie - Włochy - Do obcasa włoskiego buta
Miały być zamki szalonego Ludwika i już było wszystko opłacone i ... odwołali. Dostaliśmy szereg propozycji do wyboru i zaczęły się rodzinne dyskusje. Żona optowała za Tunezją i Kartaginą, ale się uparłem i oparłem. Sierpień w Afryce?? - moje stanowcze NIE! Od jakiegoś czasu chciałem zobaczyć Materę i Alberobello. Więc wycieczka z Almaturem aż do obcasa włoskiego buta. Tak, przejazdy ogromniaste łącznie ze znienawidzonym nocnym powrotem, ale nie znalazłem bardziej satysfakcjonujących ofert na tym kierunku. I jeszcze jedna przykrość - z programu wypadło w tym roku Rotondo, a wskoczyło San Marino. Oj, łza się w oku kręci i z rozrzewnieniem wspominam swoje pierwsze wycieczki, gdzie człek poznawał najważniejsze w danym miejscu zabytki zazwyczaj bez miejscowego przewodnika, a dziś ... ?? Tak idziemy z miejscowym przewodnikiem ok. 2,5 godz spaceru, ale po kółku które se ten przewodnik umyślił i wcale oczywistym nie jest zobaczenie najstarszych i najciekawszych zabytków; do tego jeszcze moja zmora - czas wolny. Nie chciało się kiedyś języków uczyć i nie można wyjechać samopas trza się godzić na program Biura i nie ma co narzekać. To był wstęp i dalej narzekać już nie będę. Wyjeżdżamy zatem ok. 7 z Katowic i na nocleg dojeżdżamy w okolice Bolonii. Podróż nieco się czasowo wydłużyła ze względu na korki w Brnie. Dalej przejazd przez Czechy i Austrię - ładnie wygląda, chociaż tylko z okien autokaru, niedaleko austriackiej granicy czeski Mikulov. Nocleg, a nazajutrz zwiedzanie Bolonii, a jakże z przewodnikiem i dojazd na następny nocleg pod Bari. Bolonię zaczynamy zwiedzać od bazyliki św Dominika. Do spotkania z przewodnikiem pozostało jeszcze kilka minut więc samopas oglądamy bazylikę; w jednej z kaplic znajduje się grobowiec św Dominika. Urodzony w 1170r hiszpański prezbiter założyciel zakonu kaznodziejskiego właśnie tu, w Bolonii dokonał żywota w 1221r. Grobowiec powstawał i był zdobiony przez wieki, stąd wśród figur znajdują się trzy wyrzeźbione przez zaledwie 19-letniego uciekiniera z Florencji Michała Anioła - Petroniusz z makietą miasta, prawy anioł ze świecznikiem i postać Prokulusa znajdująca się z tyłu Arki. Po wyjściu przewodnik opowiada co widzieliśmy, zwraca uwagę na grobowce na nogach stojące w pobliżu bazyliki i ruszamy w kierunku głównego placu Maggiore. Noo w Bolonii deszcz Cię nie zaskoczy, bo kilometrami ciągną się tu przejścia pod arkadami. Idziemy i idziemy wzdłuż boku kościoła Petroniusza. Budowę rozpoczęto w 1390r i postanowiono zbudować większy kościół od watykańskiej bazyliki św Piotra. Na to przecie papież nie mógł pozwolić; więc sprytnym posunięciem to uniemożliwił. Wybudował nowy budynek dla bolońskiego uniwersytetu wzdłuż kościoła, uniemożliwiając poszerzenie świątyni. W wyposażeniu sporo jest artefaktów pochodzących z XIV do XVI wieku. Jednym z ważniejszych miejsc jest Capella Bolognini z freskami Modeny przedstawiającymi sąd ostateczny z rajem i piekłem. I prawdopodobnie ona była przyczyną udaremnionego zamachu. W 2005 islamiści planowali wysadzenie bazyliki; wśród potępionych znajduje się postać wciąganego do piekła Mahometa. Przy placu same najstarsze zabytki - pałac Podesty, pałac króla Enzo, fontanna Neptuna ... Wchodzimy do zabytkowego ratusza po ?końskich schodach?; tak, tak dawniej możni nie drapali się na piętro ino wjeżdżali na koniu. Po obejrzeniu ratusza fontanna Neptuna, pałac króla Enzo i uliczką ze sklepikami i lokalikami idziemy pod symbol Bolonii - dwie wieże. Prawdę mówiąc tą niższą to nawet trudno zauważyć chociaż mierzy 48m, bo wzrok skupia się natychmiast na dwukrotnie wyższej wieży Asinelli zbudowanej już w 1108r; obie wieże są nieco odchylone od pionu. Pod wieżami, a jakże, czas wolny. Na szczęście żona zgodziła się na mój plan i pierwszy raz bez dyktatu. Zaglądamy do pobliskiego kościoła, przysiadamy przy aperolu, a dopiero później realizujemy sugestie przewodniczki, od której żona chciała rozpocząć - czyli przekąska z miejscową wędliną. Bułka z mortadelą. Każdy znający realia PRL-u zapyta ze zdziwieniem: z czym? z mortadelą???! No tutaj to zupełnie coś innego, jeszcze leciutko ciepła bułka z naprawdę pyszną wędliną. Idziemy na miejsce zbiórki i grupowo wracamy na parking do autokaru. Mijamy katedrę, pomnik Garibaldiego, pomnik Poległych 8 sierpnia 1848r i przez park, chyba Montagnola docieramy na parking do autokaru. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym na chwilę nie zajrzał do mijanej katedry - barok, a z pierwotnej niewiele pozostało. Już podczas pierwszego powrotu do autokaru okazuje się, że jeden z uczestników ma poważne kłopoty z chodzeniem. Na szczęście nie miało to wpływu na dalsze zwiedzanie. Ruszamy na nocleg pod Bari; no przejazdy są tu zarąbiaste. Nie obawiajcie się - tak szczegółowy opis tylko do zwiedzania pierwszego z włoskich miast. :) Jedziemy więc pod Bari - tak, lubię obserwować okolicę i robić foto przez szybę autokaru, ale przy jeździe autostradą nie jest to proste, bo drzewa, ekrany i jeszcze tunele. Dojeżdżamy na nocleg do Porto Sant'Elpidio i hotel Belvedere. Jest jeszcze sporo czasu do kolacji, więc wychodzimy na spacer obejrzeć Adriatyk. Trochę wieje, a na plaży piasek z bardzo płaskimi kamykami. Nazajutrz Bari - wysiadamy na nabrzeżu i prosto przez bramę pod romański kościół św Mikołaja gdzie została pochowana królowa Bona. Resztę zobaczycie na foto; więc tylko plusy i minusy. Plusem niewątpliwie atmosfera południa Italii z wąskimi uliczkami, kapliczkami w murach domów, wiszącym praniem i oczywiście ulica makaronu. To tu wprost na uliczce jest wytwarzany regionalny makaron oriecchiette w postaci mniejszych lub większych uszek, a może muszelek. Uszka są formowane z wyrobionego, czasem kolorowego ciasta jedynie przy pomocy noża. Minusem niestety - tylko jeden otwarty w czasie zwiedzania kościół św Mikołaja; nawet romańsko gotycka katedra była zamknięta. Spod murów Bari jedziemy dalej, ale tylko kawałeczek. Autokar staje na parkingu, a my spacerkiem po klifie oglądamy domki i balkoniki Polignano a Mare. Bardzo tu malowniczo, a są miejsca, że z balkoniku możesz se skoczyć wprost do Adriatyku. Dziś trochę wieje, więc kilka osób zapoznało się z mokrą bryzą. Wcześniej pilot sporo opowiadał o lazurach i szmaragdach spokojnego w Polignano Adriatyku; ale to nie dziś. Dziś - spore i też piękne, rozbijające się o klify fale. Po spacerze powrót do autokaru i dojazd na kolację i nocleg. Następny dzień to właśnie ten obcas włoskiego buta i trzy urokliwe miasteczka; Ostuni, Lecce i Otranto. I tak jak Bolonia nazywana jest czerwonym miastem, tak leżące na wzgórzu Ostuni - białym; no z 30tys mieszkańców raczej miasteczko, ale bardzo urokliwe. I tak jak zawsze preferowałem zwiedzanie konkretne czyli podchodzimy pod zabytek, oglądamy, wchodzimy i następny konkret, tak TU szwendactwo za którym nigdy nie przepadałem. Aaa TU szwendactwo ma sens; w tej plątaninie ciasnych uliczek można się zatracić. I musicie wybaczyć ten ogrom foto, na których właściwie nic nie ma; ale to jest klimat Południa i białego Ostuni. Jedziemy do kolejnego miasta w obcasie - Lecce. Wysiadamy z autokaru przy barokowej Porta Napoli i wchodzimy przez nią do historycznego centrum. No, inaczej niż w Ostuni ulice szersze jednak z każdego kawałka muru wygląda barok - ozdoby i ozdóbki. Fasady niektórych budowli to istne muzea rzeźby. Mnie spodobały się podpory balkoników i kute balustrady. Idziemy w kierunku Piazza Duomo, wchodzimy do katedry, dalej pozostałości rzymskiego amfiteatru i bazylika św Krzyża oraz przylegający do niej pałac Celestynów. Zaglądam czasem do mijanego kościoła, ale w większości przypadków wstęp płatny, a wycieczka nie poczeka, więc tylko taki orientacyjny rzut oka. Cała reszta na foto. No jest tu jeszcze jedna ciekawostka z którą zapoznaje nas miejscowa przewodniczka - studio lekkiej rzeźby. Rzeźby wykonuje się tu z masy papierowej - wykonany z lekkich materiałów stelaż oblepia się masą papierową, formuje figurki i figury, a po wyschnięciu maluje. Takie figury naturalnej wysokości znajdują się np. w kościele Świętego Krzyża. W czasie wolnym trochę błądzimy, ale na czas docieramy na miejsce zbiórki pod bramę - łuk triumfalny Porta Napoli. Jedziemy do ostatniego z programowych najbardziej na południu - Otranto. Tak jak w Bari, Lecce znajduje się tu ogromny zamek; z pewnością warty odwiedzin, ale ... brak na to czasu. Dojeżdżamy pod port jachtowy i przez mury obok zamku idziemy do kolejnej atrakcji - katedry. Tu znajduje się kamień ścięć i szczątki 800 męczenników. Turcy, którzy zdobyli w 1480 miasto mordowali odmawiających przejścia na islam mężczyzn. W 2013r papież ogłosił ściętych męczenników świętymi. Katedra zbudowana w XIIw przez Normanów posiada mozaikę na posadzce ze scenami biblijnymi. W czasie wolnym bez trudu (są strzałki) znajdujemy zbudowany ok Xw kościół św Piotra ze świeżo odnowionymi bizantyjskimi freskami. I jedziemy na 2 noclegi w tym samym hotelu. Hotel all inclusive ma swe plusy i niestety minusy. Minusem jest 1 na każdą dużą jadalnię automat do gorących napojów oraz szwedzki stół ??, tak - ty pokazujesz, a obsługa nakłada na talerz - straszna strata czasu. Plusem, wiadomo, sam se nalewasz napoje do kolacji z beczułek. I przyszedł czas na sztandarowe atrakcje, bo nazajutrz Alberobello i Matera. To nie tak, że nie podobały mi się miasteczka z włoskiego obcasa, ale wcześniej o nich nie słyszałem, więc trulle i wykute w kamieniu domy były głównym celem. Docieramy do Alberobello i idziemy na spotkanie przewodniczki; wszystko tu trullowate. Kiedyś trulle budowano bez użycia zaprawy prawdopodobnie dla uniknięcia podatku, ale zmieniło się to w początkach XIXw. Wg słów przewodniczki jest w miasteczku strefa najbardziej autentyczna gdzie zakazana jest komercja i strefa, gdzie trulle mieszczą we wnętrzu sklepiki i bary. Wprowadza nas do wnętrza jednego z trullo. W miasteczku bardzo urokliwie - białe ściany i kamienne, stożkowate dachy. Ale chyba od dawna nikt tu już nie układa domu tylko po prostu używa zaprawy; i trudno o to mieć do mieszkańców pretensje. :) Matera w swej nieco mrocznej historii jest jednak bardziej autentyczna. Jedno z najstarszych, ciągle zamieszkanych miast na świecie. Tutaj już w neolicie mieszkali ludzie w jaskiniach i te jaskinie pozostały. Później również wykuwano wnętrza domostw w skałach, które z czasem zabudowywano fasadami. Jeszcze w latach 50-tych XXw ludzie żyli tu bez prądu, kanalizacji i bieżącej wody. Śmiertelność była ogromna zwłaszcza wśród najmłodszych. Dość czarnych historycznych wspomnień - teraz Matera zachwyca i mógłbym tu spędzić nawet kilka dni, bo miejsc do obejrzenia tu wiele. My mamy pół dnia i zaczynając od punktu widokowego przy głównym placu idziemy z miejscową przewodniczką do górującej katedry. Następnie w czasie wolnym pilot oprowadza pokazując różne ciekawostki; i chwała mu za to. Może i to było spowodowane obawą, że jak ciekawi zaczną samopas biegać po zaułkach to nie skompletuje potem wycieczki, ale motywy nieważne. Leniwi pozostają na głównym placu a my w zaułki. Wszystko jest na foto - wchodzimy nawet do dawnego domostwa; tak, Matera zdecydowanie warta jest odwiedzin, a przecież nie zajrzeliśmy wcale do części neolitycznej. Następnego dnia jedziemy do portu w Termoli i rejs na wyspy Tremiti. No samo Termoli też jest ciekawe, ale na to brak już czasu, bo po rejsie jedziemy już w górę buta. Godzinny rejs na wyspy, przesiadamy się na mniejszą jednostkę i opływamy je zaglądając w niektóre zakamarki i podziwiając widoki, a na koniec dawne opactwo benedyktyńskie i kilka chwil na plaży. Po rejsie jedziemy w górę włoskiego buta. Następnego dnia zwiedzanie Urbino oraz San Marino. Otoczone murami z potężnym zamkiem książęcym oraz domem Rafaela nie jest duże, wszak liczy ok. 15tys mieszkańców więc spokojnie da się obejść na piechotę. Odwiedzamy większość historycznych atrakcji i wchodzimy do Domu Rafaela. Następnie zwiedzanie najstarszej republiki czyli San Marino; sporo tu budowli o średniowiecznym rodowodzie. Dziś również możesz podegustować i zakupić pamiątkę, ale wygląda to zupełnie inaczej niż na pierwszych wycieczkach. Wtedy to był zorganizowany show dla całej wycieczki i podejrzewam, że niektórzy, zwłaszcza po degustacji, nie bardzo wiedzieli czy są tu jakieś zabytki i czy warto coś oglądać. To już tylko nocleg i zwiedzanie Wenecji. Wenecja pomimo niezliczonych atrakcji jest wg mnie mało przyjazna turystom, bo nigdzie, nawet na krawężniku czy progu domu nie przysiądziesz, bo normalnej ławki nie uświadczysz. Niby możesz i powinieneś przysiąść w knajpce, ale i tu spotkałem się ze sjestą - kończymy to piwo, kończymy, bo zara zamykamy. !! Od ostatniego razu trochu zmian i teraz autokar na parkingu sporo poza miastem. No do centrum oczywiście dojedziesz - my dopływamy tzw. ?rejsem Panoramicznym?, gdzie stateczek opływając weneckie wyspy dobija w okolicach św. Marka. Zwiedzanie z przewodnikiem, a później czas wolny. Przewodnik to plus, bo pokazuje ciekawostki i opowiada mniej znane szczegóły np. o złotym ołtarzu w bazylice Marka. Zwiedzanie kończymy na tarasie galerii handlowej. Tu brawa dla pilota wycieczki, który zarezerwował bilety na taras dla całej wycieczki. Galeria z tarasem tuż przy moście Rialto, a rezerwacja przez internet. Problem tylko, że za jednym wejściem na internetową stronę można zarezerwować jedynie 5 biletów. To się biedny musiał naklikać na cały autokar; ale chwała mu za to, bo widoki z tarasu super. Zobaczycie sami.
Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji we Włoszech:
Autor: papuas / 2023.08
Komentarze:

papuas
2023-11-30

no fakt, z wycieczką objazdową Matera w pół dnia, a ja bym tu pobył ze 2, bo ... pozaglądać do innych kościołów ... no i ta strefa archeologiczna z jaskiniami - najstarszymi siedliskami ludzi mocno kusząca

piea
2023-11-24

Ania, na Materę to i cały dzień byłoby za mało :);
Danusiu, masz rację, takie fakultety- to zawsze jest ryzyko, że się nie odbędą :(, zwłaszcza na takie wycieczki (do Apulii), gdzie jeżdżą raczej ludzie, którzy we Włoszech byli już wcześniej w wielu miejscach, bo rzadko kto zaczyna odkrywać Włochy od Apulii:) ; ja sama będąc już wcześniej w Materze i Alberobello - też nie wiem, czy bym się zdecydowała na taki fakultet? gdyby było można zobaczyć w tym czasie coś innego/nowego? - to też wybrałabym coś, czego wcześniej nie widziałam, niż taką "powtórkę" , ale Matera warta jest zdecydowanie ponownych odwiedzin! :)

AniaMW
2023-11-07

W Materze niezbędne jest min. choć 2h wolnego czasu, by każdy mógł nacieszyć oczy tymi wyjątkowymi zaułkami.
Z dziką rozkoszą oglądam zdjęcia i przypominam sobie mój pobyt tam. Dzięki!

danutar
2023-10-31

Też oglądałam te wszystkie wycieczki, bo bardzo mnie ten kierunek interesuje. Itaka rzeczywiście ma sporą ofertę, ale wybór jest trudny. Tak jak piszesz, Alicjo, nie ma idealnego programu. Naciekawsza wydaje się "Turkusowa granica", jednak ma pewną wadę - Matera jest w opcji fakultatywnej. Już kiedyś miałam taką sytuację, że na czymś mi bardzo zależało, a nie uzbierała się wystarczająco liczna grupa chętnych była klapa. Więcej już nigdy nie zaryzykuję - wybieram tak, by wszystko, co najważniejsze było w programie.
Rainbow, niestety, na ten kierunek nic nie ma, a szkoda :(

piea
2023-10-23

ja zrobiłam sobie już dużo wcześniej rozeznanie samolotowe w tym kierunku:)
ofert lotniczych trochę jest do Apulii, zwłaszcza w Itace, ale każdy program ma swoje wady i zalety; nie znalazłam idealnego, który by mi od razu "przypasował" ; z Itaką do Apulii możesz polecieć na imprezki:
"Barwy Apulii"
"Południe na Dzień Dobry"
"Turkusowa Granica"
"Blaski Południa"
"Wakacje na Gargano"
"Włochy na obcasie"
i jedną wycieczkę znalazłam w Rainbow:
"Viva Apulia !" ale jak dla mnie - z beznadziejnie ułożonym programem ;
co do opcji dojazdowych powiem tak: na rynku jest masa szalenie ciekawych wycieczek autokarowych, na które bym dawno już pojechała, gdyby były w wersji lotniczej; ale niestety póki co nie ma :(

papuas
2023-10-22

:) sam napisałem - przejazdy zarąbiaste, a teraz zaprzeczę, bo ... tak, trzeba dojechać do Włoch czyli dojazd do Bolonii; trzeba dojechać do Apulii i Bari czyli praktycznie przez całą Italię, ale dalsze przejazdy to już tylko krótkie odcinki od jednej do następnej atrakcji turystycznej. Ponieważ nie był to pierwotny cel więc nie mam zupełnie rozeznania w wycieczkach dolotowych, a i wylot z Warszawy nie jest dla mnie najwygodniejszy. Zaczynałem podróże autokarowo i jedynie nocnych przejazdów nie cierpię. :)

piea
2023-10-18

przeczytałam od deski do deski i będę czekać na ciąg dalszy... bo Apulia to wciąż dla mnie Terra Incognita, poza oczywiście samymi tymi Ech :) które wprawdzie już widziałam ale samo Alberobello i Matera (zwłaszcza Matera) to są tak cudowne miejsca, że z przyjemnością bym je kiedyś jeszcze raz powtórzyła; ale woła mnie ten "obcas"mocno, oj woła:)) tyle, że na pewno nie autokarem:), no fakt, te przejazdy na Twojej wycieczce faktycznie są zarąbiste! albo nawet przerąbiste:) bo jednak 2,5 tys km w jedną stronę to już jest "ekwilibrystyka" :)) a i sam zasięg zwiedzania (od Wenecji aż po Lecce) to jakby nie patrzeć: cała długość włoskiego buta! czyli jeszcze więcej niż ja jechałam przez południe Francji w maju; zatem już sobie wyobrażam ile to jest siedzenia na d... w autokarze; to już nie na moje zdrowie, ale Ty Papuas jesteś nie do zdarcia! i za to Cię naprawdę podziwiam, za wytrwałość i brak jęczenia, bo ja bym się zajęczała na czymś takim :)) ; ale fakt miejscówki na trasie przepiękne!

papuas
2023-10-16

te Ech też były powodem wyboru wycieczki :) ale troszkę czasu upłynie nim do nich dojdę

danutar
2023-10-13

Ech, Matera, Alberobello... od dawna przymierzam się, żeby ten rejon odwiedzić. Ale, oczywiście nie autokarem - to zbyt daleka trasa na autokar, a do tego nie znalazłam biura, które miałoby taką wycieczkę bez nocnych przejazdów. Zatem wchodzi w grę tylko wycieczka samolotem. Mam już jedną namierzoną, ale chyba to się nie uda jeszcze w przyszłym roku, bo już mam inne wyjazdy porezerwowane. Na razie z niecierpliwością czekam na Twoje fotki tych miejsc. Pozdrawiam :)