Propaganda rządowa w Korei Północnej pokazuje, że jest to kraj nowoczesny, świetnie rozwinięty, w którym wszyscy obywatele są zadowoleni i okazują uwielbienie swojemu przywódcy, którym od 2011 roku jest Kim Dzong Un. Tymczasem świat nie wie, jak naprawdę wygląda życie w Korei Północnej, a tylko nieliczni obywatele mają tam dostęp do dobrodziejstwa, jakim jest internet.
Kiedy w Polsce mówi się o rosnącej popularyzacji internetu szerokopasmowego, budowie sieci światłowodowej, dostarczaniu superszybkiego internetu UPC, i likwidowaniu tzw. białych plam na mapie dostępu do sieci, w Korei Północnej możliwość połączenia się z internetem jest bardzo ograniczona. Kto chce z niego korzystać, musi uzyskać odpowiednie pozwolenie, a to wydawane jest tylko dla elit i cudzoziemców. Według New York Timesa w Korei Północnej do internetu, jaki znają społeczeństwa demokratyczne, dostęp ma tylko kilka osób. Potwierdzają to oficjalne dane z Korei, które wskazują, że z siecią łączy się mniej niż 1 proc. populacji liczącej sobie 25,3 mln ludzi.
Koreańczycy z Północy korzystają co prawda z sieci, ale mają oni dostęp wyłącznie do wewnętrznego internetu nazywanego Kwangmyong. Został on uruchomiony w 2000 roku. Jest całkowicie odizolowany od świata zewnętrznego, a znajdujące się w nim strony internetowe należą w większości do północnokoreańskich instytucji, choć powoli pojawiają się też strony komercyjne. W 2015 roku po raz pierwszy uruchomiono w Kwangmyongu sklep internetowy - Okryu. Jeszcze w 2016 roku w państwowym intranecie można było znaleźć zaledwie 28 domen, m.in. pośrednika w zakupie biletów - Air Koryo, portal informacyjny Friend, biuro turystyczne Korea Tourism czy też propagandowy Voice Of Korea. Za pomocą Kwangmyongu nie można uzyskać dostępu do jakichkolwiek zagranicznych serwisów, nawet informacyjnych, a tym bardziej rozrywkowych.
Koreańczycy nie mają co liczyć na to, że staną się użytkownikami amerykańskiego giganta w sferze social mediów - Facebooka, ponieważ rząd zablokował do niego dostęp. Reżim wyraził jednak aprobatę dla samej idei serwisu społecznościowego, dlatego powstał wierny klon Facebooka, na którym można zarejestrować konto na podstawie e-maila oraz publikować wiadomości na czyjejś tablicy.
Pod koniec 2018 roku w Korei Północnej uruchomiono nową sieć internetową Mirae, której nazwa w języku koreańskim oznacza „przyszłość”. Składa się ona z zewnętrznych nadajników Wi-Fi, ale do korzystania z niej niezbędne jest posiadanie urządzenia wyposażonego w kartę SIM. Eksperci ostrzegają, że to kolejny element północnokoreańskiego monitoringu obywateli. Dzięki takiej sieci reżim będzie mógł łatwiej identyfikować użytkowników i śledzić ich położenie.
Korzystanie z Mirae możliwe jest za pomocą kilku smartfonów, m.in. Arirang 171 z ekranem o przekątnej 5,5 cala i 4GB pamięci RAM. Urządzenie ma dwa aparaty i system operacyjny Android 7.1.
W Północnej Korei mieszkańcy nie mają dostępu do zagranicznych serwisów oferujących wideo na życzenie, ale Koreańczycy mają swój własny serwis tego typu - Nuri. To system, który służy do przesyłania obrazu za pomocą internetu - telewizji, rozmów czy wykładów. Wykorzystuje on standard IPTV i kierowany jest głównie do studentów. Pozwala na uzyskanie dostępu do telewizji na obszarach, do których nie dociera sygnał tradycyjnych nadajników.
Reżim Korei Północnej, uruchamiając system, chce przekonać Zachód, że nie ogranicza swoim obywatelom swobodnego dostępu do informacji, edukacji i rozrywki. Opinie zagranicznych komentatorów, ekspertów i obserwatorów są jednak z goła inne. Usługa IPTV w serwisie Nuri może być kolejną, wyrafinowaną metodą kontrolowania i monitorowania mieszkańców Korei Północnej. Kraj ten jeszcze z pewnością przez wiele lat pozostanie za żelazną kurtyną.
Brak komentarzy. |