O włos od katastrofy Airbusa linii Air France
Ogromne szczęście mieli pasażerowie Airbusa należącego do linii lotniczej Air France. Maszyna lecąca z Rio de Janeiro do Paryża wpadła w silne turbulencje i o mały włos nie spadła do Atlantyku.
Do zdarzenia doszło niedługo po starcie z lotniska w Rio, nad oceanem Atlantyckim. Airbus wpadł w strefę silnych turbulencji co spowodowało przekłamania we wskazaniach niektórych urządzeń pokładowych, czujniki prędkości zaczęły źle funkcjonować, wyłączył się także automatyczny pilot. Maszyna zaczęła także bardzo szybko tracić prędkość oraz wysokość.
Zdarzenie bardzo przypomina katastrofę Airbusa A380 również należącego do Air France z przed dwóch lat. Wtedy to maszyna praktycznie w tym samym miejscu, w niewyjaśnionych okolicznościach spadła do oceanu. Tamtej katastrofy nikt nie przeżył.
Tym razem pilotom jednak udało się opanować sytuację, mieli oni jednak dużo szczęścia. Zdaniem załogi samolotu, gdyby jego prędkość spadła jeszcze o kilka kilometrów, najprawdopodobniej doszłoby do katastrofy.
Po wspomnianej katastrofie z przed dwóch lat we wszystkich Airbusach wymieniono czujniki prędkości, wśród których upatrywano przyczyny katastrofy. Czyżby jednak prawdziwa przyczyna była zupełnie inna?
Fr, fot. wikimedia.org / 2011-09-12
Komentarze: