Na mapie świata Egipt jest bez wątpienia krajem, który Polacy wybierają na cel swych wakacyjnych wycieczek chyba najczęściej. Wyjeżdżamy skuszeni obietnicą świetnej, słonecznej pogody, tajemniczych zabytków i słynnych egipskich hoteli na plażach, bardzo często zdarza się jednak, że wracamy po dwóch tygodniach w Egipcie niespecjalnie zadowoleni z tego, że spędziliśmy urlop w ojczyźnie faraonów. Dlaczego tak się dzieje i czy można coś na to poradzić?
Zanim w ogóle zaczniemy rozważać opcję wyjazdu do Egiptu, powinniśmy sobie przynajmniej trochę poczytać na temat tego kraju, bo zwykle wiedza Polaków ogranicza się do mniej więcej trzech informacji: są tam piękne plaże, są tam piramidy, jest tam pustynia. Mało kto realnie zdaje sobie sprawę z tego, jak ogromnym i rozległym krajem jest Egipt i w związku z tym planujemy spędzić wczasy w Hurghadzie, a w „międzyczasie” odwiedzić Cheopsa w jego gigantycznym kamiennym grobowcu w Gizie.
Problem jednak w tym, że od Hurghady do piramid jest mniej więcej 7 godzin drogi, którą w egipskich warunkach najlepiej pokonywać nocą (bo tylu godzin w prażącym się w egipskim słońcu autokarze żaden Europejczyk po prostu nie wytrzyma). Nocna podróż z kolei oznacza, że do piramidy wejdziemy zmęczeni podróżą oraz niespecjalnie wyspani, na dokładkę mając przed sobą perspektywę powrotu do Hurghady przez kolejne 7 godzin. Trudno się dziwić, że po takim „zwiedzaniu” jesteśmy raczej wściekli niż zadowoleni. O konieczności wydania na taką eskapadę około 100 dolarów wspominamy po to, by każdy, kto naprawdę chce zobaczyć piramidy, wiedział na co się decyduje...
Jeśli będziemy siedzieć cały czas w hotelu, to mamy szansę nie doświadczyć wszechobecnego w Egipcie brudu, choć i na to nie zawsze można liczyć - trzeba pamiętać, że egipskie standardy czystości i higieny zdecydowanie odbiegają od tego, do czego przywykliśmy w Europie i nawet niekoniecznie czysta Warszawa jest pod tym względem niemal rajem, jeśli porównać ją do na przykład Kairu.
Kwestia słynnej „zemsty faraona”, czyli dolegliwości żołądkowo-jelitowych związanych z obecnością nowej flory bakteryjnej, bywa dla niektórych głównym powodem do narzekań na wczasy w Egipcie, ale bierzmy pod uwagę, że nie każdego owa zemsta doświadcza w takim samym stopniu oraz że zwykle są to dwa, góra trzy dni, które trzeba przecierpieć. I nie ma tu znaczenia, gdzie się żywimy - hotelowe kuchnie są tylko trochę bezpieczniejsze niż uliczne budki z jedzeniem.
Ważne jest także, aby być zawsze przygotowanym na konieczność odmowy „uczynnemu” Egipcjaninowi, który potem za pomoc przy zsiadaniu z wielbłąda zażąda odpowiedniej zapłaty. Dla osób asertywnych wycieczka do Egiptu może być dobrym treningiem tej cechy, natomiast dla znakomitej większości normalnych turystów jest to zwyczajnie droga przez mękę - nie dość, że jest gwarno, upalnie i tłoczno, to na dokładkę za najmniejszą „usługę” wykonaną przez tubylców trzeba zapłacić bakszysz. Najlepiej dolarami, rzecz jasna.
A skoro już przy kwestiach pieniężnych jesteśmy, to wspomnieć trzeba też koniecznie o jednej ważnej zasadzie: w sklepach i „na mieście” kupujemy jedynie pamiątki, nic więcej. Jedzenie mamy w hotelu (a jeśli nie, to należy znaleźć najbliższy supermarket i tam się w jedzenie zaopatrywać), picie też. Każdy, komu wpadnie do głowy pomysł kupowania obiadów poza hotelem, powinien się liczyć z tym, że zostanie dokładnie i bardzo profesjonalnie pozbawiony pieniędzy - nie drogą ordynarnej kradzieży, lecz przy pomocy właściwych Egipcjanom sprytu, wdzięku i wrodzonego talentu do handlu.
Może się zdarzyć i tak, że zabraknie nam pieniędzy, bo przeszacowaliśmy swoje zapasy, był niekorzystny kurs wymiany albo po prostu wydaliśmy zbyt dużo. To jeszcze nie koniec świata i można coś zaradzić. Po pierwsze potrzebny będzie dostęp do Internetu, po drugie smartfon, po trzecie strona jakiejś cieszącej się dobrą opinią pozabankowej firmy pożyczkowej, która oferuje pożyczki w 15 minut (dobrym wyborem jest na przykład Vivus). Jeśli przejdziemy weryfikację zdolności kredytowej, dostaniemy pieniądze na konto w ciągu nawet kilkunastu minut i będziemy mogli kupić to, na co nam środków zabrakło albo po prostu mieć rezerwę na przysłowiowy wszelki wypadek.
Trzeba też brać pod uwagę pewien prosty fakt, o którym większość ludzi bardzo łatwo zapomina: Egipt to kraj nastawiony na turystykę, żyjący z turystyki i to turystyki absolutnie masowej. Nie ma tu mowy o jakimkolwiek zaciszu, uboczu, spokojnych hotelach czy ustronnych plażach. Nic z tych rzeczy. Wszędzie (i trzeba to rozumieć zupełnie dosłownie) jest mnóstwo ludzi, z czego większość to turyści. Pół biedy, jeśli Polacy, ale bardzo często można natknąć (albo potknąć) się o pijanego Rosjanina, który w kilku ciepłych, żołnierskich słowach wyjaśni nam, dokąd mamy sobie pójść i dlaczego jak najszybciej.
Krótko mówiąc nie są to warunki do odpoczynku, chyba że w naszym własnym domu jest głośniej, tłoczniej i bardziej upalnie - wtedy istnieje spora szansa, że będziemy się w kraju faraonów naprawdę dobrze bawić, a wakacje spędzone w Egipcie wspominać z rozrzewnieniem.
Brak komentarzy. |