Myśląc o polskiej kolei oczyma wyobraźni widzimy stary tabor, tablicę z opóźnieniami oraz zdewastowane dworce. Nie wszędzie jednak podróżowanie koleją wiąże się z takimi skojarzeniami, są kraje, w których największe spóźnienie pociągu to 36 sekund, a najniższa osiągalna prędkość wynosi 200 km/h.
W mgnieniu oka
Szybka kolej to system transportu publicznego, w którym połączenia wykonywane są z prędkością około trzystu kilometrów na godzinę. Wartość ta może przyprawić o zawroty głowy zwłaszcza podróżujących PKP, która maksymalnie rozwija 160 km/h (co ciekawe, miejsc w Polsce, gdzie można osiągnąć taką prędkość są dwa: na magistrali kolejowej z Warszawy do Krakowa oraz z Poznania do Warszawy).
Pierwszą szybką koleją świata była japońska Shinkansen, która powstała w 1964 r. na potrzeby rozgrywanych w kraju igrzysk olimpijskich. Nazwa pociągu oznacza mniej więcej tyle, co Nowa Linia Główna i wzięła się stąd, że początkowo magistrala łączyła tylko dwa miasta. Z czasem Shinkansen zaczęło się rozrastać, zaś zaledwie 12 lat po otwarciu japońska szybka kolej przewiozła miliardowego pasażera. Po otwarciu linii pociągi kursowały ze średnią szybkością 200 km/h (przypomnijmy, że miało to miejsce w latach ’60, pięćdziesiąt lat później w Polsce nadal nie osiąga się takiej prędkości), dzisiaj, dzięki nowym rozwiązaniom konstrukcyjnym Shinkansen osiąga 300 km/h. Jednak to nie wszystkie zalety japońskich pociągów. Maksymalne uśrednione roczne opóźnienie wynosi zaledwie 36 sekund!
Viva la France!
Japończykom szybkiej kolei pozazdrościli Francuzi, którzy nad projektem takiego pociągu pracowali ponad dwadzieścia lat. W 1981 r. uruchomiono pierwsze połączenie TGV (Tres Grande Vitesse - Bardzo Wysoka Prędkość) między Paryżem i Lyonem. Początkowo szybka kolej ze względu na standard i cenę była przeznaczona głównie dla majętnych biznesmenów, jednak ogromne zainteresowanie sprawiło, że zdecydowano się rozbudować siatkę połączeń oraz nieco obniżyć standard usług, by mogło z nich korzystać więcej osób. Dzisiejsze TGV oprócz krajowych, obsługuje także zagraniczne trasy (m.in. Londyn, Brukselę i Genewę). Francuska kolej posiada bodaj najwięcej rekordów spośród wszystkich światowych przewoźników - w 2006 r. TGV Eurostar pobił rekord najdłuższej na świecie podróży bez postoju. Wiozący obsadę i producentów filmu „Kod da Vinci” pociąg pokonał dystans 1421 km z Londynu do Cannes w 7 godzin 35 minut. Zaledwie rok później TGV ustanowiło rekord prędkości mknąc 574,8 km/h.
Coraz szybciej
Do Francuzów dołączyli Niemcy otwierając połączenie realizowane przez ICE (skrót InterCityExpress). Niemiecka szybka kolej łączy największe miasta i rozwija prędkość do 300 km/h. Nieco mniej rozbudowane trasy szybkiej kolei posiadają Hiszpanie, których AVE (Alta Velacidad Espanola - Wysoka Prędkość Hiszpańska) początkowo łączyło wyłącznie Madryt i Barcelona, dzisiaj natomiast kursuje między największymi miastami.
Bez szybkiej kolei życia nie wyobrażają sobie także Włosi. Naród, który nie lubi się spieszyć chętnie inwestuje w Eurostar Italia (który nie ma nic wspólnego z francuskimi pociągami, prócz nazwy). Na ten rok planowane jest otwarcie nowych tras, zaś kolejne 1200 km torów są wciąż w budowie. Najpopularniejszym połączeniem we Włoszech jest Mediolan - Rzym. Włoskie pociągi rozwijają prędkości do 300 km/h.
Szybko i czysto... ale nie u nas
Szybka kolej to oprócz lotnictwa, najbardziej przyszłościowy środek transportu. Jej budowa wymaga ogromnych nakładów, jednak jak widać na przykładach, koszty zwracają się bardzo szybko. Patrząc na polskie pociągi można popaść w depresję, tym większą, że poza granicami kraju nie tylko tabor, ale także cała infrastruktura jest nowocześniejsza i przede wszystkim, milsza dla oka (i nosa). Będąc na dworach, zwłaszcza w Chinach i Japonii można odnieść wrażenie sterylności godnej szpitali, zaś obsługa w każdym z wymienionych krajów jest skora do pomocy. To, co dla Polaków nadal jest atrakcją turystyczną, dla innych nacji stanowi codzienność. Cóż, nie pozostaje nam nic innego jak podróżować i marzyć.
Brak komentarzy. |