Timesharing nazywany jest magicznym rozwiązaniem dla tych wszystkich konsumentów, którzy nie mogą sobie pozwolić na wakacje w luksusowym kurorcie. Jednak zawarcie umowy o timesharing jest decyzją wymagającą głębokiego zastanowienia.
W dobie kryzysu gospodarczego, który dotknął praktycznie całą Europę, Polacy stali się jeszcze bardziej oszczędni i ostrożni, zwłaszcza podczas wyboru zagranicznych wycieczek. Dlatego coraz bardziej popularnym i niezwykle tanim sposobem na letnie podróżowanie stał się timesharing, czyli luksusowy wypoczynek przy jednocześnie niskim budżecie. Jak to możliwe?
Instytucja ta powstała w połowie lat sześćdziesiątych we Francji. W Polsce pojawiła się w latach dziewięćdziesiątych, a ustawowo została u nas uregulowana w 2000 roku. Timesharing (time oznacza czas, sharing zaś dzielenie się czymś) polega na nabyciu przez konsumenta prawa do korzystania z budynku lub pomieszczenia mieszkalnego, w oznaczonym czasie, w każdym roku, oraz zobowiązaniu się do zapłaty przedsiębiorcy ryczałtowego wynagrodzenia.
Jednym z istotnych warunków stosunku timesharingowego jest to, że przedsiębiorca musi doręczyć osobie zainteresowanej pisemny prospekt. Musi on być sporządzony - zgodnie z wolą klienta - w języku urzędowym państwa, w którym ma on stałe miejsce zamieszkania lub którego jest obywatelem. Prospekt ten powinien zawierać przynajmniej imię, nazwisko i adres przedsiębiorcy. Niezbędne jest również określenie treści prawa korzystania z budynku wraz ze wskazaniem, czy nabywca może je zamienić lub przenieść na inna osobę. Należy przy tym zapisać zasady wykonywania oraz zbywania tego prawa i jakie mogą być związane z tym koszty. Podaje się również dane dotyczące usług związanych z korzystaniem z budynku lub pomieszczenia, takich jak np. wywóz śmieci czy dostarczanie wody, elektryczności i gazu oraz warunków korzystania z tych usług.
W praktyce wygląda to następująco - po zawarciu tzw. umowy timesharingowej konsument może spędzić wakacje na przykład w dwupokojowym apartamencie, w kurorcie na Gran Canarii, w każdym dwudziestym tygodniu kalendarzowym przez 3, 13 czy nawet 30 lat. Organizatorzy timesharingu często jednak wprowadzają konsumentów w błąd, zachęcając wielkimi wygranymi i nagrodami za udział w bezpłatnej prezentacji ich produktów. Zaproszenia na tego rodzaju spotkania są rozdawane w hotelach, a nawet już na lotniskach. Prezentacje trwają po 3-5 godzin, odbywają się w luksusowych hotelach, pięknych salach a „wyjątkowa oferta” obowiązuje tylko danego dnia.
Konsumenci wabieni są kolorowymi zdjęciami i zalewani morzem socjotechnicznych sztuczek. Na koniec otrzymują do podpisania obszerną umowę, której często nie czytają. Z takiego urlopu wiele osób powraca nie tylko z dobrym humorem, ale także z udziałem w nieruchomości w słonecznym kurorcie. Entuzjazm ten niestety nie trwa długo.
Należy pamiętać, że timesharing jest z założenia umową długoterminową, zawieraną na co najmniej 3 lata. W związku z tym wymaga bardzo dokładnego przemyślenia i kalkulacji nawet najdrobniejszych kosztów i szczegółów. Przykładowo, co zrobimy w sytuacji, gdy z powodu choroby, strajku na lotnisku lub redukcji połączeń lotniczych z danym miejscem nie będziemy w stanie dotrzeć na wakacje?
Jeśli natomiast nadzwyczaj odpowiada nam klimat i plaże Teneryfy - tak, iż zamierzamy spędzać tam urlop każdego roku, wówczas zawarcie umowy timesharingowej będzie dla nas korzystne. Zamiast bowiem każdorazowo kupować wycieczki w biurze podróży, zapłacimy jednorazowo nawet kilkadziesiąt procent mniej niż suma opłat za coroczne wyjazdy zorganizowane. Ale może faktycznie lepiej trochę dopłacić i podróżować z biurem podróży niż na własną rękę w obcym kraju?
przemyslawZW | to zależy co kto lubi - są tacy którzy od lat jeżdzą na mazury do tego samego domku czy do sprawdzonego miejsca w Hiszpanii. Timesharing zapewnia stałość, ale też jest opcja wymiany przez RCI gdyby się znudziło. |
Franciszek | Chyba najmocniejszym argumentem za tego typu firmami są wycieczki dawane w ramach umowy. Przy Holiday Travel Center jest to Teneryfa. |
Pankracy | Masz rację Franciszek, że tam to jest bardziej popularne ale z tego co widzę w Polsce też coraz więcej chętnych jest. |
Pankracy | Timesharing jest świetnym pomysłem. Bardzo ciekawe rozwiązanie dające komfort bo jeździ się zawsze w to samo miejsce, nie ma tak jak w przypadku biur podróży, że na miejscu może sie okazać że hotel kaszana. |
Franciszek | Tu trochę więcej o Timesharingu - http://www.htc.pl/index.php?pid=216 metoda bardziej popularna w Anglii i Niemczech, ale powoli się rozprzestrzenia w Polsce |