Uratowali życie pasażerowi na lotnisku w Warszawie
Pracownicy lotniska im. Chopina w Warszawie uratowali życie 80-letniemu pasażerowi, który zasłabł po wyjściu z samolotu. Mężczyzna zawdzięcza uratowanie życia dzięki profesjonalnej reanimacji i przede wszystkim defibrylatorowi, który znajdował się w pobliżu.
80-latek przyleciał do Warszawy z Bejrutu. Po wejściu na teren terminala zasłabł i przewrócił się, uderzając głową w ścianę.
- Mężczyzna leżał na podłodze, wokół było dużo krwi. Obok byli inni pasażerowie, którzy próbowali go reanimować, ale w niewłaściwej pozycji - opowiada Aleksandra Lisiewicz z firmy Welcome Airport Services, która akurat przechodziła w pobliżu. - Funkcjonariusz Straży Granicznej, który także był na miejscu wezwał Służbę Medyczną, a ja pomogłam ratować tego nieprzytomnego pasażera. Mężczyzna nie oddychał i cały zsiniał. Nie można było też wyczuć pulsu.
Na szczęście w pobliżu na ścianie wisiał jeden z automatycznych defibrylatorów, czyli urządzenie do ratowania życia w przypadkach nagłych zasłabnięć.
- Zdjęłam go ze ściany i rozpakowałam, a inny z pasażerów, który twierdził, że jest lekarzem umieścił na ciele mężczyzny elektrody i uruchomił defibrylację. Zdążyliśmy wysłać jeden impuls elektryczny i zaraz na miejscu zjawili się lotniskowi ratownicy - mówi pani Aleksandra.
- U mężczyzny wystąpiło nagłe zatrzymanie krążenie w przebiegu migotania komór serca. Przejęliśmy reanimację i kontynuowaliśmy ją przez ponad 20 minut. Kiedy nastąpiła stabilizacja krążenia pacjent wentylowany respiratorem został przewieziony do szpitala przy ul. Banacha. Jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo - poinformował dr Wojciech Goetz z zespołu ratowniczego Lotniskowej Służby Medycznej.
Był to już piaty przypadek uratowania życia człowieka przy pomocy automatycznego defibrylatora na Lotnisku Chopina. W wybranych miejscach terminala dworca lotniczego a także kilku innych obiektach na terenie lotniska, umieszczonych jest 49 takich urządzeń. Łatwo je znaleźć - wiszą na ścianach w ogólnodostępnych miejscach i są wyraźnie oznaczone.
Każdy defibrylator wygląda jak mała czarna walizeczka z jaskrawozielonym uchwytem. Na obudowie ma wyraźny szary napis „AED+PLUS” (AED to skrót od angielskiego wyrażenia Automated External Defibrillator - automatyczny defibrylator zewnętrzny, a „Plus” oznacza, że urządzenie ma również funkcje wsparcia akcji reanimacyjnej).
Zdjęcie defibrylatora ze ściany i zastosowanie go do reanimacji automatycznie uruchamia również alarm w lotniskowym ambulatorium. Do pomocy natychmiast rusza zespół ratownictwa medycznego, którzy w przeciągu kilku minut może dotrzeć do każdego miejsca w terminalu i przejąć akcję ratunkową.
Automatyczne defibrylatory pojawiły się na Lotnisku Chopina w 2009. - Pięć przypadków użycia w ciągu czterech lat to się może wydawać niewiele, ale proszę sobie uświadomić, że w ten sposób uratowane zostało życie pięciu osób. A przecież każde życie jest bezcenne - mówi dr Paweł Krawczyński z Lotniskowej Służby Medycznej.
Fr / 2012-08-27 / źródło: lotnisko-chopina.pl
Komentarze: