Nie jesteś zalogowany.
Nadszedł wyczekiwany dzień wyjazdu 15.11.13.
Bilety lotnicze zakupione w cenie 1500 zł/os z Tui. Linie lotnicze Enter Air.
Jako że zdawałam sobie sprawę za jaką cenę, czym i w jakich warunkach polecę, to nie wypada mi tutaj rzucać przekleństwami na temat tego samolotu....Dziwię się tylko Tui, że traktują swoich klientów jak najgorsze bydło.
Samolot malutki, na niespełna 190 osób. Fotele wąskie, niewygodne, zero zagłówków. Z przodu samolotu brak możliwości schowania bagażu podręcznego, bo schowki zarezerwowane dla personelu pokładowego. Na pokładzie brak jakiegokolwiek monitorka.
Brak darmowego posiłku, czy też napoju. Catering płatny. Możliwość zakupu był, ale tylko w jedną stronę. W drodze powrotnej zaraz na początku lotu wystąpił brak możliwości zakupu czegokolwiek!!! Porażka.
Na cały samolot czynna tylko jedna toaleta.
O reszcie minusów to już mi się nawet nie chce pisać.
Punktualnie o godz. 21.40 wznieśliśmy się w powietrze, aby po ok. 6 godz.dolecieć do Muskatu. Tam odbyło się ok. 40 min. międzylądowanie. Zatankowano samolot i nastąpiła wymiana załogi.
Następnego dnia o godz.16.25 wymęczeni lotem, ale jakże szczęśliwi i podekscytowani wylądowaliśmy w pokrytej deszczowymi chmurami Tajlandii.
Formalności na lotnisku przebiegły bardzo sprawnie. Szybko też odebraliśmy nasze bagaże i zaczęliśmy się rozglądać za kantorem, aby wymienić ze 100$ na początek. Kurs jaki zastaliśmy na lotnisku w Phuket to 1$=30.80bth
Przy wyjściu z lotniska czekał na nas zamówiony wcześniej kierowca z biura Bossa. Szybko zapakował nas i nasze bagaże w piękne, pachnące nowością autko i ruszyliśmy w kierunku Khao Lak.
Jazda zajęła nam ok. 50 min.
W trakcie jazdy spoglądając przez szybę, czułam, że ja już zakochałam się w tym kraju. Widoki były przepiękne. Mijaliśmy przepiękne gaje palmowe, klimatyczne malutkie wioski, małe miasteczka, wszędobylskie skuterki.
Jak dla mnie rewelacja.
Super Julcia i
dziewczyny nie nadążam za Wami ;-))))
Wracam więc do momentu przyjazdu.
Pogodzona z faktem że zostajemy w tym pokoju, na szybko przebieramy się w letnie ciuchy i biegniemy na rekonesans terenu hotelowego.
Jako iż było grubo po 18.00 za dużo nie pooglądaliśmy. Było ciemno, nawet nie potrafiliśmy znależć kierunku gdzie leży nasza plaża.
Postanowiliśmy zatem tego wieczora dać sobie spokój i wyjść poza hotel, na uliczkę gdzie wcześniej widzieliśmy sklepy i knajpki. Chcieliśmy znależć jakiś market z Changami co by dobrze rozpocząć wczasowanie.
Przy hotelu były 2 sklepy spożywcze z niezbyt ciekawymi cenami np. Chang w dużej butelce kosztował 90 bth a w pół litrowej puszce 70 bth. No trudno, kupiliśmy 4 puszki z postanowieniem że jutro skorzystamy z darmowego busika i pojedziemy do centrum Khao Lak poszukać sklepu 7/11. Kupiliśmy też małą colę i karton soku z mango, który uwielbiam.
Tego wieczora przechodząc uliczką z jednej strony byliśmy zachwyceni życiem jakie tam się toczy, zachwyceni byliśmy tymi klimatycznymi knajpkami, straganami z owocami, wznoszącymi się w niebo lampionami, a z drugiej strony byliśmy zniesmaczeni i zdenerwowani nachalnym zachowaniem sprzedawców szyjących odzież wieczorową.
Ich nachalność psuła nam tą piękną chwilę jaką był pierwszy spacer w tym cudownym miejscu.
Inni sklepikarze, masażystki, pracownicy knajpek potrafili się grzecznie witać, bez żadnych nachalności, a ci wręcz zastawiali drogę, przytrzymywali za ręce aby wciągnąć nas do swoich sklepów. Myślałam że to po paru dniach się skończy, ale się bardzo myliłam.... oni byli bardzo wytrwali. Tak było do przedostatniego dnia naszego pobytu w tym hotelu.
Po krótkim rozeznaniu okolic hotelu wróciliśmy z zakupami do pokoju, wzięliśmy szybką kąpiel i udaliśmy się na obiadokolację, którą mieliśmy w cenie hotelu.
Personel restauracji milutko nas powitał i ruszyliśmy w stronę bufetu.
Kolacja okazała się bardzo skromna: warzywa na ciepło, wieprzowina z warzywami, kurczak, ryż, ryba, zupa, surówka na zimno, parówki na zimno z warzywami, coś słodkiego niedobrego na zimno, ale nie mam pojęcia co to było, dwa rodzaje pieczywa, i cztery rodzaje owoców. To było wszystko. Byliśmy już tak wygłodniali po podróży, że właściwie bardzo nam te potrawy wtedy smakowały. Byłam trochę zawiedziona bo nie znalazłam tam żadnych ciast.
Napoje w restauracji były zabójczo drogie np. małe piwo 0,33 kosztowało 140 bht, malutka puszka napoju gazowanego 90 bht, lampka wina 270 bht, drinki zaczynały się od 210 bht w górę.
Po kolacji wróciliśmy do pokoju, zasiedliśmy na tarasie, aby wreszcie trochę poświętować dzień moich urodzin.
Było ciepło, parno, wilgotno i było też mnóstwo komarów. Od razu miałam pogryzione całe nogi.
Tego wieczora zaczął lać deszcz, gdzieś w oddali widać było błyskawice. Myślałam sobie wtedy a niech pada, w nocy się wypada i jutro od rana będzie piękna słoneczna pogoda. No i co......no i oczywiście się myliłam.
a ja chetnie nadrabiam tu relacje bo na poprzednim nie czytalam , za duzo bylo przerywnikow czyt "głupich wpisów "
Ja również z przyjemnością jeszcze raz przeczytam. Ale chyba Aniu lepiej nie będę się odzywać hehe
Po rozpoznaniu terenu, spoceni wróciliśmy do pokoju aby się trochę ochłodzić przy klimie i przy drineczku z lodem. Chmury na niebie były ciężkie, powietrze parne, i gorące.
Jako że planowaliśmy tego dnia jechać do miasteczka, a wyjazd był dopiero o 13.00 to mieliśmy czas aby wyjść w poszukiwaniu jakiegoś biura aby załatwić fakultety.
Najpierw spojrzeliśmy na cennik wycieczek które oferował hotel. Ceny były obłędne.
Miałam trochę rozeznania, bo wcześniej w domu posprawdzałam za ile można wykupić wycieczki, które nas interesowały. Najlepsze ceny mielibyśmy w biurze Phukettours ( za 2 os. 4 fakultety kosztowały 13 tys bht ) no ale nie odpowiadali na e-maile.
Wyszliśmy więc poza hotel w poszukiwaniu biura, które zaoferowałoby nam podobną cenę jaką mielibyśmy w Phukettoursie.
Znależliśmy 5 biur, umęczyliśmy się negocjacjami, bo na wstępie to rzucali ceny z kosmosu.
Nie negocjowaliśmy cen każdej wycieczki odrębnie, ale negocjowaliśmy cenę za cały pakiet dla 2 osób. W ten sposób szybciej schodzili z ceny.
W końcu w jednym z biur doszliśmy do porozumienia i obie strony wyraziły zgodę na cenę 14 tys.bht. Uff..... trudno wyszło minimalnie drożej, ale chcieliśmy mieć to targowanie już za sobą.
Jako że była niedziela to chcieliśmy pierwszy fakultet mieć na wtorek, a reszta co drugi dzień, co by się nie przemęczyć hi hi
Jednak Phi Phi robili tylko w środy, więc to wszystko nam się przesunęło. W piątek umówiliśmy Jungle Khao Sok, w niedzielę Similany, a we wtorek Phang Nga z Bondem.
Julciu fajnie wrócić ponownie do tel relacji ! tym bardziej że mało info o rejonie Khao Lak. Fajnie że piszesz