2 III 2015 r. (poniedziałek)

  Po śniadaniu w hotelu (6:50) znowu miałem czas wolny. Część uczestników wycieczki wybrała się w tym czasie na wycieczkę fakultatywną do faveli, ja jednak wolałem obejrzeć  inne miejsca. Wyruszyłem po 8-smej, po dojściu do Copacabany ponownie ruszyłem na spacer wzdłuż jej brzegu, ale tym razem w kierunku fortecy Forte de Copacabana (czyli przeciwnym niż poprzedniego dnia).  Gdy doszedłem do jej końca ulicą Francisco Otaviano przeszedłem następnie do kolejnej słynnej (m.in. dzięki piosence „Dziewczyna z Ipanemy”) plaży – Ipanemy. Także wzdłuż niej biegnie promenada. Również ta plaża jest szeroka i malownicza. Pospacerowałem wzdłuż jej brzegu, a następnie odbiłem w kierunku Lagoa Rodrigo de Freitas czyli malowniczej laguny położonej u stóp wzgórza Corcovado. Po dojściu do niej spacerowałem wzdłuż jej liczących 8 km brzegów (oczywiście nie pokonałem całej tej trasy, ale spacer był i tak dość długi, a upał dawał się we znaki) napawając się pięknymi widokami. Jest to miejsce bardzo popularne wśród biegaczy i rowerzystów, chętnie wybierane też na rodzinne spacery. Wokół laguny są też liczne kluby sportowe z sekcjami wioślarskimi. W dalszej części spaceru wróciłem (inną drogą) na Copacabanę, gdzie się znowu trochę „pomoczyłem”. Po powrocie do  hotelu popływałem jeszcze trochę w hotelowym basenie. Na 15-stą mieliśmy wyznaczoną zbiórkę przed wyjazdem na Maracanę. Poprzedniego dnia nie udało się zwiedzić stadionu, bo odbywał się tam jakiś mecz. Na stadion pojechaliśmy metrem (jeden przejazd kosztuje 3,5 reala). Po dojechaniu zwiedziliśmy największy stadion świata (oficjalna jego nazwa to Estádio Jornalista Mário Filho). Zbudowano go w latach 1948-50 i wtedy mieścił nawet 200 tys. widzów. Aktualnie po wielu modernizacjach jego pojemność wynosi 78 838 miejsc. Zwiedziliśmy muzeum na stadionie (z rozmaitymi pamiątkami), mieliśmy też możliwość usiąść na trybunach czy nawet na ławce rezerwowych. Potem ponownie metrem wróciliśmy do hotelu. Po 18-stej wyszliśmy całą grupą z hotelu. Przed kolacją zajrzeliśmy jeszcze do sklepu z biżuterią (Amsterdam Sauer), gdzie chętni mogli dokonać zakupów (dodam jeszcze, że w sklepie pracowała też jedna Polka). Zostaliśmy tam też poczęstowani caipirinhą czyli chyba najbardziej znanym brazylijskim drinkiem (z wódki z trzciny cukrowej zwanej cachaça , limonki, brązowego cukru z trzciny cukrowej i kruszonego lodu). Potem udaliśmy się już do restauracji, w której spożyliśmy obiadokolację. Po posiłku wybrałem się jeszcze na drobne zakupy spożywcze.