Republika Południowej Afryki - Cape Town - relacja z wakacji

„Przede wszystkim rzuca się w oczy światło. Wszędzie - światło. Wszędzie - jasno. Wszędzie - słońce...” R. Kapuściński.

Miałam farmę w Afryce... ok może nie farmę i technicznie nie ja tylko moi rodzice... ale spędziłam tam (w RPA) 5 lat swojego życia. W tym roku powróciłam tam po raz kolejny, tym razem bardziej jako turysta. Miałam miesiąc na pokazanie mojemu mężowi tego skrawka świata. Polecieliśmy w kwietniu - u nas kończyła się zima, tam kończyło się lato.

Zaczęliśmy od Kapsztadu - najbardziej europejskiego miasta w RPA. To tutaj, na Robben Island, był więziony Nelson Mandela... nie wiem czy miał widok na Górę Stołową, ale jeśli tak, to jest czego pozazdrościć...

Potem polecieliśmy do Durbanu, który był nasza bazą wypadową na dalsze wyprawy. Tu widać czemu Nelson Mandel nazwał ten kraj „Rainbow Nation”. Następnie wybraliśmy się na weekend w Góry Smocze i spróbowaliśmy wjechać na Sani Pass - cos dla amatorów mocnych wrażeń i jazdy off-road. Sani Pass jest przełęczą na granicy RPA i Lesotho. Droga asfaltowa kończy się tam gdzie się kończy RPA - potem są skały, kamienie i od czasu do czasu rzeki. Droga jest głównie uczęszczana przez samochody 4x4, quady, motory crossowe... i murzyńskie taksówki. Na końcu drogi jest Najwyżej Położony Bar Świata - tak dla zachęty... tudzież wynagrodzenia trudów i ukojenia nerwów. Kolejny weekend spędziliśmy w Sodwana Bay - raj dla nurków i wędkarzy. W sezonie letnim można w nocy podglądać wykluwające się żółwie.

• Kapsztad - Góra Stołowa, Przylądek Dobrej Nadziei, winnice, Two Oceans' Aquarium, Ogród Botaniczny, V&A Waterfront, Simon's Town - pingwiny na Boulder's Beach.


• Durban - uShaka Marine World.


• Wodospady Wiktorii - lot helikopterem na wodospadem, Sunset Cruise, Park Narodowy Chobe (Botswana).


• Sodwana Bay - dla płetwonurków.