W tym roku będąc mądrzejszym o zeszłoroczną wycieczkę postanowiliśmy zwiedzić Bałkany ze szczególnością Bośnię i Hercegowinę oraz po drodze Liechtenstein i lodziarnie w Trogirze :). To wymagało kilku etapów podróży postanowiliśmy skupić te etapy wokół ciekawych miejsc:). Podróż zaczęliśmy od wizyty w Lipsku. Jest to piękne miasto z wieloma wspaniałymi zabytkami i miejscami. Z chęcią tam wrócimy bo tym razem czas nie pozwolił na dłuższy pobyt.
Pierwszy etap jazdy zakończyliśmy w St. Gallen około 50km od Vaduz - siedziby księcia Jana Adama II. Spędziliśmy 2 noce w tym szwajcarskim miasteczku. Urzekła nas mentalność Szwajcarów, którzy są bardzo pomocni i życzliwi. Na przykład kiedy byliśmy na stacji benzynowej pytając o możliwość zatankowania LPG, ekspedientka nie mówiąc po angielsku zawołała kogoś z kolejki, pogadali chwile a potem ten chłopak chciał z nami wyjść. Powiedziałem, że go przepuszczam bo miał jakieś dwie puszki tylko i mi się nie spieszy. Ale on mówi, że idziemy więc poszliśmy, zajęło chwilę zanim się okazało, że jest tylko Biogas a wszyscy klienci czekali spokojnie aż wróci do kolejki. Wyobrażacie sobie to w Polsce? :).
Następnego dnia wyruszyliśmy do Vaduz - stolicy księstwa Liechtensteinu jest to małe górskie państwo leżące pomiędzy Austrią i Szwajcarią. W Liechtensteinie jest 105 km dróg o twardej nawierzchni. Linii kolejowych jest 9,5 km (regionalne połączenie z Feldkirch w Austrii do Buchs w Szwajcarii obsługuje Österreichische Bundesbahnen). Śródlądowych szlaków wodnych 25 km:) Żyje tam 33 tysiące ludzi (obywateli) i panuje raj podatkowy a walutą są szwajcarskie franki, na marginesie jeśli ktoś lubi dobre samochody to jest ich tam pod dostatkiem lamborghini, ferrari, porsche, maseratti czy mercedesów S jest jak w Polsce Passatów:). Perełki też się trafiają:). Po drodze zatrzymaliśmy się w Sargans, żeby zobaczyć ruiny zamku oraz parę naszych znajomych z Rosji mieszkających w Finlandii a czasowo studiujących i pracujących w Szwajcarii :).
Szwajcaria okazała się bardzo trafnym wyborem, ponieważ spędziliśmy tam wspaniałe chwile i widzieliśmy piękne miejsca oraz przeżyliśmy niesamowite emocje oglądając zwycięski mecz Szwajcarów na Mundialu i fetę po nim. To wszystko zadecydowało, że postanowiliśmy odwiedzić ten kraj na dłużej w przyszłości.
Następnym etapem naszej podróży była Ljubljana, gdzie zatrzymaliśmy się na trzy noce. To 300-tysięczne miasto jest stolicą Słowenii, a ze Szwajcarii wiedzie do niego wspaniała chociaż trochę długa (700 km) droga przez austriacki Tyrol. Jest to kraj związkowy w zachodniej Austrii ze stolicą w Innsbrucku. Drogi tam są szczególnie wymagające dla kierowcy i samochodu:). Znajdziemy tam sporą ilość ostrych zakrętów, podjazdów, zjazdów czyli typowo górskie serpentyny. W zamian za to otrzymamy przepiękne widoki i wspaniałe górskie krajobrazy, najwyższy szczyt osiąga 3798 m. n. p. m. Na jednej z przełęczy zjedliśmy obiad, kupiliśmy pamiątki i odpoczęliśmy chwilę od samochodu. Szczególnie polecamy sernik i szarlotkę z sosem waniliowym na ciepło :).
Następnie trasa wiodła jakieś 100 km przez Włochy po czym wracała w nizinne już rejony Austrii. Po drodze natknęliśmy się przypadkiem na przepiękne miasteczko położone we włoskich Alpach. Niestety nie pamiętamy nazwy ale mamy zdjęcia:). Do Słowenii dotarliśmy późnym wieczorem w okolice miejscowości Kranijska Gora gdzie napotkaliśmy niespodziewanie największy 18% podjazd i oczywiście serpentyny, potem już było z górki:) Chociaż Aga nie wspomina tego tak ciepło jak ja:).
Brak komentarzy. |