Namibia - - relacja z wakacji
Podroz ta byla efektem bardzo udanej podrozy do Namibii kilka lat wczesniej,miala byc podroza zycia a wyszlo jak wyszlo w detale nie chce sie wdawac ale byla to kombinacja suszy ( z tym zwiazana mala ilosc zwierzat) czasu ( musielisy jechac w nasze wakacje jako ze dzieci jechaly z nami) i kiepskiej organizacji na miejscu ( samochody sie psuly przez co tarcilismy duzo czasu i pieniedzy), podroz byla z typu self drive.
Zaczelismy i skonczylismy podroz w Windhoek robiac dosyc duze kolo przez Namibie, Zimbabwe i Botswane.
Z gory przepraszam za jakosc zdjec ale fotografem jestem raczej srednim.
Z grubsza opisze plan ( nie wszystkie miejsca sa na zdjeciach jako ze nie zawsze byly ciekawe wmojej opinii)
Jezeli jest ktos zainteresowany szczegolami zapraszam na priv , zwlaszcza jezeli chodzi o firme ktora nam wynajela samochody.
Wyladowalismy w Windhoek wczesnym rankiem ( zimno ok 7C), z lotniska zostalismy przetransportowani do Arebbush Lodge gdzie zjedlismy nasze pierwsze afrykanskie sniadanie i odebralismy samochody ( tutaj na nas czekal nasz kierowca i przewodnik w jednej osobie)
Przejechalismy przez miasto i jedziemy do naszego pierwszego noclegu w Erindi ( prywatny rezerwat przyrody) tutaj spinmy w Elehant camp (male ale bardzo komfortowe domki ) nocleg jest przed wodopojem wiec siedzimy jemy i patrzymy na zwierzeta ( noca przyszly slonie !)
Rankiem przed sniadaniem mamy game drive po rezerwacie i potem sniadanie i w droge do nastepnego noclegu w Roy`s camp ( bardzo fajne miejsce polecam jezeli ktos wyladuje w tych regionach), tutaj nocujemy i rankiem jedziemy do skansenu Buszmenow.
Po wizycie u Buszmenow ( polowa dnia) jedziemy w strone Khaudum NP gdzie bedziemy nocowac przez 2 noce w 2 roznych obozach ( park bardzo dziki , dojazd w piachu po pas i na reduktorze0
w obozach nie zastalismy obslugi , przez dwa nastepne dni nie spotkalismy zadnych ludzi i bardzo malo zwierzat)
Przy wyjezdzie z parku zaczely sie techniczne problem z naszym samochodem (urwal sie resor) ale w te szczegoly techniczne nie chce wchodzic..to wydarzenie zawarzylo na calej wyprawie i tutaj wyszly duze braki ze strony wlasciciela samochodow.
Po wyjazdzie z parku i utracie prawie calego dnia na uruchomieniu samochodu ( nadal nie naprawiony ) bardzo spoznieni dojazdzamy do Ngepi Camp i tutaj plyniemy lokalnymi dlubankami ( te nowoczesne sa zrobione z jakiegos sztucznego tworzywa) na zachod slonca nad rzeka .
w nocy spanie w namiotach na dachu samochodu ( hipopotamy rycza cala noc, nawet nie wiedzialam ze sa az tak glosne bo w dzien siedza cicho).
Poznie kierujemy sie w strone Caprivi strip ktory ciagnie sie az do granicy Botswanai po przejechaniu kildudziesieciu km przeprawiamy sie do Zimbabwe .
przeprawa zajela caly dzien ( masakra biurokratyczna , samochod zepsuty zostal w Namibiii , my w taksowce przeprawiamy sie do Zimbabwe,to jest historia na osobny opis)
w koncu jednak docieramy do Victoria Falls gdzie bedziemy dwa dni, przyjechalismy poznym wieczorem do hotelu wiec tylko rekonesans po miescie ,wykupione fakultety i do lozka.
Rano nasz pierwszy fakultet, spacer z lwami (przezycie niesamowite ale juz nigdy czegos takiego nie zrobie bo patrzac na Zimbabwe z perspektywy czasu mysle ze ten caly program ochrony lwow jest wielka sciema i maszynka do robienie pieniedzy na turystach) , po poludniu idziemy do Victoria Falls NP papatrzec na wodospad ( razem z kolezanka z wyjazdu przelecialysmy tez po moscie do Zambii), po poludniu mamy wykupiony rejs po Zambezi aby obejrzec zachod slonca (przezycie estetycznie niesamowite!)
Rankiem nasza ostatnia atrakcja lot helikpoterem nad wodospadami Victorii.
Po locie wyjezdzamy z maista i kierujemy sie w strone Hawnge NP ( skorumpowana policja zatrzymala nas wielokrotnie domagajac sie lapowki), dojezdzamy do Hawange i widzimy slonie ,, duzo duzo sloni jeszcze przed wjazdem do parku.
Spedzamy dwie noce w Hange spiac w namiotach na samochodach ( hieny biegaly w nocy pod namiotem i grzebaly w smietniku ale nie udao mi sie zrobic zdjec)
Opuszczamy Hange NP i udajemy sie w kierunku Botswany , przekraczamy granice bez wiekszego problem i jedziemy na nocleg w Chobe Safair Lodge( w planach mail byc rejs po Chobe river ale przewodnik zapomnial zrobic rezerwacje ( chociaz zapewnial nas ze jak przyjdziemy do wystarczy pojsc na recepcje, tam sie dowiedzialam ze to jest bardzo popularne wiec trzeba robic rezerwacje nawet 48 przed rejsem)
Rankiem jedziemy do Savuti NP nastepnego dnia Moremi NP z ta jedzemy do Maun gdzie wykupilismy lot awionetka nad Okavango ( w mojej opini jeden z najpiekniejszych momentow mojego zycia)
Po wyjazdzie z Maun kierujemy sie w strone Namibi zachaczajac o Makgadikgadi Pans ( tam nie dojechalismy ale zwiedzilismy inne solnisko)
Ostatnia noc spedzamy w N/a`an Wildlife Sanctuary in Naakuse Lodge (bardzo luksusowa willa w ktorej mieszkala Angelina Jolie I Brad Pitt), w tym miejscu takze jest miejsce w ktorym przebywaja kotowate drapiezniki.
Z tego miejsca udajemy sie do Whindhoek i na lotnisko.
Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Komentarze:
Jack 2016-12-31 | Urocza wycieczka! Nigdy nie byłem w Afryce, to musi być unikalne przeżycie. Chętnie usłyszałbym więcej o tej biurokratycznej przeprawie do Zimbabwe-politycznie, to ciekawy kraj. Jakie musieliście brać szczepionki przed wyjazdem? |