Wizyta w Monte Carlo była taką typową krótką wizytą (zdecydowanie za krótką) w drodze na Costa Brava, ponieważ jak większość biur podróży i nasze musiało odbyć tzw. „obowiązkowy 9-godzinny postój” . I tym sposobem dane mi było ujrzeć jedno z najbardziej zachwycających miejsc w Europie!!!
Monaco jest bezsprzecznie cudowne. Jest przepięknie położone, posiada widoki zapierające dech w piersiach. To co udało nam się zobaczyć w tym śmiesznie krótkim czasie, to:
malownicza marina jachtowa, piękna plaża (chyba nazywała się Lavrotto, albo Larvotto) na której prawie cały nasz ”autokar” odpoczywał leżąc kołkiem przynajmniej z godzinę, oczywiście słynne kasyno, ogród botaniczny (kaktusarium), imponujący pałac rodziny Grimaldich (z zewnątrz) i oczywiścię monakijską Katedrę, w której spoczywa śliczna niegdyś Grace Kelly.
Oczywiście troszkę też połaziliśmy po niezwykłych, zlokalizowanych na kilku poziomach ulicach Monte Carlo, gdzie pierwszy raz w zyciu widziałam uliczne windy- którymi mozna przemieszczać sie z niższych do wyższych poziomów ulic i odwrotnie!- doznając co krok szoku spowodowanego widokami zaparkowanych tu (tak po prostu jak nasze wówczas rodzime maluchy): jaguarów, royce-royców, porsche, lamborghini, itd. W życiu nie widziałam na oczy tylu royce-royców na raz!!! ( ba!, w ogóle nie widziałam royce-royca na żywo!- ) A w Monte-Carlo... co krok... to royce!
Kolejny szok spowodował widok wspaniałych, kapiących od nieprzyzwoitego luksusu - jachtów miliarderów, które zacumowały tu sobie jeden przy drugim i lekko kołysząc na wodach mariny- powodowały frustracje zwykłych zjadaczy chleba i uzmysławiając im jakim są ciupeńkim trybikiem w machinie zwanej Światem!
Podsumowując - wizyta w tym miejscu to był jakiś szalony maraton turystyczny, no bo jak się wpada do jakiegoś miasta na 8-10 godzin, to człowiek chce zobaczyć wszystko na raz,jak najwięcej.... więc jak nie nazwać tego Szalonym! Jakby nie można było wolniej... spokojniej.
Dziś nie znoszę takiego tempa zwiedzania! (ja to nazywam turystyką po japońsku!: wpaść gdzieś, pstryk, pstryk, zrobić kilka fotek, dziękujemy - byliśmy, wiedzieliśmy, można jechać dalej! Brr! Okropność!
Dziś, już po wielu latach zwiedzania i jeżdżenia to tu, to tam, wiem, że znacznie lepiej jest zobaczyć mniej, ale poczuć atmosferę miejsca, przysiąść gdzieś spokojnie na kawkę, popatrzeć na ludzi, poobserwować tutejsze życie, obyczaje, posłuchać gwaru ulicy.
Gdybym jeszcze raz kiedyś odwiedziła Monte Carlo tylko na te kilka godzin, to znalazłabym najpewniej jakąś kawiarenkę, najlepiej gdzieś na wzgórzu, żeby był piekny widok i delektujac sią kawusią, patrzyłabym... i patrzyła...i chłonęłabym po prostu widoki tej cudownej okolicy, .
Miejsce jest magiczne - przepieknie wbudowane w Alpy Nadbrzeżne, schodzące malowniczo wprost w wody morza liguryjskiego. Monte Carlo bo znane na całej riwierze francuskiej i chyba nawet na swiecie - rozsławione przez Casino goszczące znane osobistości i wiele innych sław kina, artystów, sportowców, filmowców, a dziś też ...po prostu ludzi zamożnych. W Monte Carlo modnie jest też kupić posiadłość i tu mieszkać - to też powód, który przyciąga zamożnych tego świata, choćby ze wzgledu na bardzo dogodny system podatkowy(Raj Podatkowy)!
Ktoś z grupy uczestników naszej wycieczki, jak tylko wyruszylismy z Monaco w stronę Hiszpanii- wpadł na pomysł zajrzenia jeszcze dosłownie na przysłowiową minutkę do pobliskiej Nicei! mocno naciskał, prosił, błagał, używał wszelkich form czarów na naszą pilotkę, abyśmy jeszcze zahaczyli chociaz na moment do tej słynnej Perły Riwiery! Pilotka protestowała, ...że nie..., że nie wolno..., że przepisy..., że nie możemy...itd, w końcu , dzięki chyba wdziękowi i czarowi młodego człowieka, który usilnie ja namawiał- uległa! i tym sposobem zahaczyliśmy jeszcze o Niceę. Wprawdzie parkowanie autokaru zajęło nam więcej czasu niż nasz cały pobyt na Promenadzie Anglików, ale zawsze jest to doskonały powód aby kiedyś tu po prostu wrócić i tym razem pozwiedzać i poczuć ten blask riwiery!!! Pamiętam., że to niezwykłej urody miasto! bulwar pełen palm , kawiarenki przy szerokiej promenadzie, przepiękne kamienice, wspaniałe jachty w Marinie (takie jak w Monaco) i ... trzeba było niestety już wracać do autokaru i jechać dalej. Zobaczyłam jeszcze niezwykłej urody fasadę pieknego hotelu ”Negresco” stojacego dumnie przy promenadzie i za chwilkę dosłownie był sygnał do powrotu! Tak oto zakończyła się nasza chyba 20-minutowa wizyta w przecudownej perełce Cote d’Azur- Nicei!
W każdym bądź razie i widoki Monaco i Nicei rozbudziły we mnie na dobre zmysły podróżowania i chęci doświadczania zwiedzania takich miejsc. Tak naprawdę była to moja pierwsza, zagraniczna podróż na Zachód! (bo nie liczę tu oczywiście jakichś tam szkolnych wycieczek do NRD, Czech czy Słowacji!- to nie był przecież Zachód!) - podróż która wywoływała na każdym kroku zachwyt. Wszystko bowiem wokół nas wtedy czarowało!!!
Dziś się z tego smieję, ... ale to był rok 1997! - więc masowe podróżowanie Polaków nie było wtedy tak powszechne i oczywiste jak dzisiaj, wręcz dopiero można by rzec: raczkowało!!!
papuas | Czytając, człek wraca do własnych wspomnień i doznań. Tak, trzymani wcześniej trochę pod kloszem, wyjeżdżającego na Zachód dziwiło i zachwycało dosłownie wszystko. A w "Monte Karolo" bywali przecie sławni i bogaci; i wołgi tam znaleźć nie było można. Mnie z tamtych czasów pozostała jednak pewna zachłanność zwiedzania - szkoda czasu na siedzenie i chłonięcie jak można coś jeszcze zobaczyć. |