Nasz pierwszy przystanek to Kuala Lumpur. Mięliśmy tylko czas na zjedzenie kolacji, nocleg w hotelu Pan Pacific, tuz kolo lotniska, a rano samolot do Langkawi. Na Langkawi pozostaliśmy przez 12 nocy w hotelu Sheraton Beach.
Pierwsze wrażenie nie było najlepsze. Oczekiwaliśmy pięknego jak tropikalny ogród hotelu jak w Tajlandii, tymczasem Sheraton zbudowany został praktycznie w miejscu gdzie tropikalna dżungla spotyka się z Morzem Andamańskim. Pokoje wielkie, wygodne i z dużymi balkonami utrzymane w ciemnej tonacji też początkowo niezbyt nam się podobały. Zajęło nam cały dzień zanim zdaliśmy sobie sprawę jak piękne jest to miejsce, gdzie luksus miesza się z dziką przyrodą. Resort jest tak wielki, że trasa naokoło wynosi ponad 3 km, a dla leniuchów przygotowano półodkryte autobusy, po które można zadzwonić.
Hotel ma wielkie i piękne lobby gdzie codziennie można posłuchać grającego zespołu, trzy restauracje, bar/disco, pięknie urządzoną siłownię otwartą 24 godziny, saunę, gorące jacuzzi, wielki basen z barem plus brodzik dla dzieci, trzy małe plaże, gdzie można popływać w morzu, piękny drewniany deptak spacerowy wzdłuż całego ośrodka i wiele innych atrakcji. A wszystko to wkomponowane w dżunglę. Pełno tam dzikich zwierząt: dwa gatunki małp, tukany, łatające wiewiórki (niesamowite stwory), zwykle wiewiórki, wielkie jaszczury: monitory wodne, inne jaszczurki, większe i mniejsze wliczając w to wszechobecne gekony i masę innych stworzeń.
Restauracje piękne ale drogie. Śniadania (wliczone w cenę akomodacji): chyba największy wybór jedzonka jaki do tej pory spotkaliśmy w azjatyckich hotelach. Specjały z kuchni malajskiej, chińskiej, europejskiej, japońskiej (sushi), hinduskiej (nie lubię), do tego siedem (!) rodzajów świeżych soków tropikalnych, słowem: i jak tu nie utyć na wakacjach. Przemiła obsługa.
Żeby nie przeciągać ogólnie mieliśmy piękne wakacje, zrobiliśmy sobie trzy morskie i dwie lądowe wycieczki plus wypady do miast i na piękne plaże.
Langkawi jest nastawiona na turystykę, rząd Malezji nakazał utrzymać egzotyczny charakter wyspy i jest to wyspa BEZCŁOWA! A to znaczy, ze alkohol jest tam prawie za darmo i w takim wyborze, ze głowa boli.
Restauracje w miasteczkach dużo tańsze, jedzenie dobre choć i wystrój i jedzonko nie umywa się do tego w Tajlandii. 400 metrów od Sheratona jest wioska rybacka z trzema restauracjami, szczególnie polecam Western Grill - co prawda jedzenie europejskie ale świetnie doprawione i podane, mila atmosfera. Za wielkiego steka, grilowanego łososia albo kurczaka cordon bleu z super sałatkami i odjazdowymi sosami plus apetisery i piwo płaciliśmy ok. 90 ringit za parę. Owoce morza - świeże, w wielkim wyborze i niedrogo.
Byliśmy na Langkawi w okresie Ramadanu - postu muzułmańskiego a wiec nie było tlumow arabskich turystów, ktorych miejscowi Muzułmanie nazywaja ninja.
W ogóle było mało turystów (głownie Europejczycy, Rosjanie, Australijczycy, Chińczycy i Japończycy) przez co nie było tłoku w restauracjach, a wycieczki były tańsze. Niestety jedna z głównych atrakcji - kolejka linowa była w konserwacji.
Zakupy? - zapomnij! Nic ciekawego, głownie kolorowe ciuchy - atrakcyjne dla Muzułmanów i tandetne pamiątki. Nie cierpię zakupów ale nawet ja byłem zawiedziony.
Mięliśmy fajną przygodę z przyjazną, chyba kiedyś oswojoną małpką, która szczególnie sobie nasza rodzinę upodobała (a zwłaszcza mojego szwagra), którą nazwaliśmy Zygmunt.
Masaże - tak wspaniale w Tajlandii - na Langkawi szkoda czasu i pieniędzy - za pół godziny miziania bez sensu płacisz 4 razy tyle co za godzinę porządnego masarzu (aż gnaty trzeszczą) w Tajlandii.
Ogólne podsumowanie: warto zobaczyć Langkawi, ale jeśli myślicie o wspaniałym wypoczynku, dobrym jedzonku, rafach koralowych - jedźcie do Tajlandii. Jak ktoś lubi dużo zwiedzać dobrze jest tu wpaść na 5 dni zobaczyć co trzeba i papa. Trzeba przyznać że był to wyjazd na którym mieliśmy największy kontakt z naturą i dlatego niezapomniany i fascynujący, ale pewnie tam nie wrócimy.
Polecam wycieczki po rzece mangrowej (można wyczarterować łódź albo popłynąć na ogólną wycieczkę). Koszt wyczarterowania łodzi na 3-4 godziny to 400 ringit. Łódź zabierze was do lasu mangrowego pełnego pięknych widoków i dzikich zwierząt a zwłaszcza małp makaków, do jaskiń, na otwarte morze Andamańskie (dużo delfinów), do farmy rybiej, na piękne dzikie plaże, żeby popływać, itp. Łódź czarterowalismy dwukrotnie wyruszajac z roznych miejsc.
Inna wodna wycieczka to Island Hopping - trzy godziny na szybkiej łodzi, która zabierze was na kilka wysp, na piękne plaże, do słodkowodnego jeziora na jednej z wysp (fenomen natury), itp. Cena to zaledwie 30 ringit od osoby.
Niestety snorkling odpada bo rafa zniszczona i woda bardzo mętna - nic nie widać.
Warto wynająć taksówkę i pojechać naokoło wyspy (są też pewnie zorganizowane wycieczki). Polecam kolejkę linowa (cable car), Tropical Village, Underwater World, Rice Garden Muzeum, farmę bawołów wodnych, sad tropikalny Agrotechnology Park, Eagle Square w Kuah, źródła termalne, piękne plaże, urocze wodospady, itp. Koszt wynajęcia taxi (van z klimatyzacja) na 8 godzin to 400 ringit. Taksówki na wyspie są relatywnie tanie, ceny są z góry ustalone, tabele cen można dostać w recepcji każdego hotelu. Przejazd przez całą wyspę kosztuje 28 ringit.
Langkawi to archipelag 99 wysp na morzu Andamańskim. Łączna powierzchnia wysp to 47,848 hektarów. Tylko cztery są zamieszkałe, a większość z ok. 65 tysięcy mieszkańców żyje na największej wyspie Pulau Langkawi.
Główna grupa etniczna mieszkańców to Muzułmanie - Malajowie, jest tez trochę Chińczyków, Hindusów, Tajów i przedstawicieli innych nacji.
Langkawi w języku malajskim znaczy „brązowy orzeł”. Jest to popularny tam gatunek orla żywiącego się rybami i stanowiącego godło Arhipelagu. Największe miasta to Kuah i Pantai Cenang. Klimat tropikalny.
Brak komentarzy. |