U wschodniego wybrzeża Wyspy Północnej rozciąga się malownicza Zatoka Wysp czyli Bay of Islands. To tu, pośród idyllicznych krajobrazów, rozpoczęła się historia Nowej Zelandii. Odkryta w 1796 roku przez Jamesa Cooka Zatoka była, na początku, ważnym ośrodkiem wielorybniczym. W roku 1840 roku w osadzie Waitangi podpisany został, pomiędzy 500 przywódcami maoryskich plemion a reprezentacją brytyjskiej korony, historyczny Traktat Waitangi, który miał zagwarantować każdemu plemieniu prawa do posiadania i eksploatowania zamieszkiwanych przez nich terenów. Maorysi tak długo zbrojnie nękali nowych osadników, aż ci, również pod wpływem chrześcijańskich misjonarzy, zdecydowali się na podpisanie Traktatu.
Bay of Island stanowiła drugi etap naszej podroży po Północnej Wyspie. Jazda z Auckland do Paihia zajęła nam kilka godzin. Drogi są tam dobre ale bardzo kręte. Trzeba uważać przed wjazdem na mosty - większość z nich jest bardzo wąska i może pomieścić tylko jeden samochód.
W Paihia zatrzymaliśmy się na trzy noce w motelu Dolphin, gdzie wynajęliśmy apartament z kuchnią. Motel godny polecenia: niedrogi, fajnie położony (parę minut piechotą do centrum Paihia i przystani), prowadzony przez bardzo przyjaznego i pomocnego właściciela. Dwutysięczna Paihia to główna miejscowość Bay of Island i ogromna noclegownia dla przybywających tu turystów.
Pierwszego dnia starczyło tylko czasu na rozpoznawczy spacer po mieście. Drugiego dnia postanowiliśmy popłynąć na rejs po Bay of Islands. Z Paihia wypływają liczne statki wycieczkowe oferujące, z grubsza, podobny program - opłynięcie zatoki, bliższe poznanie jednej z wysp i punkt obowiązkowy - Hole In The Rock, czyli skalne okno na ocean. Jeśli morze jest wystarczająco spokojne a łódź mała to można nawet przepłynąć pod tym naturalnym wiaduktem.
Ceny za taki rejs, niezależnie od statku, są takie same - 89 dolarów od osoby. Będąc w dwie lub więcej osób, można stosunkowo łatwo dostać zniżkę 10%, czyli bilet kosztuje 81,1 dolarów, i więcej utargować się nie da. Ale tutaj bardzo pomocny okazał się właściciel naszego motelu. Otrzymaliśmy w/w zniżkę, do tego dał nam jeden bilet za darmo (zapłaciliśmy za trzy) i, dodatkowo dostaliśmy w prezencie bilety na prom do Russel (normalnie 11 dolarów - powrotny). A więc warto zapytać o cenę rejsu w recepcji hotelu/motelu.
Najpierw popłynęliśmy promem do Russel, przez zatokę Pomare Bay. Zaraz po opuszczeniu przystani w Paihia wpłynęliśmy pomiędzy pierwsze wysepki Bay of Islands. W zatoce, oprócz dziesiątek lodzi i stateczków, spotkaliśmy ogromny wycieczkowiec oraz znajomą fregatę z Auckland, która przypłynęła tu osłaniać przebieg obchodów święta narodowego. Akurat załoga ćwiczyła szybki wyładunek oddziału komandosów na motorowe pontony. Do Russel dopłynęliśmy w ciągu 15 minut.
Liczące ok. 800 mieszkańców urokliwe miasteczko Russel (maoryska nazwa Kororareka) było niegdyś pierwszą, nieformalną, stolicą kolonii brytyjskiej.
Gdy na początku XIX wieku europejskie i amerykańskie statki zaczęły odwiedzać Nową Zelandię tubylczy Maorysi zorientowali się, że handel z tajemniczymi przybyszami może być bardzo owocny. Bay of Islands zapewniała dogodne kotwicowisko, ale była gęsto zaludniona przez Maorysów, którzy, by zachęcić białych, zaczęli dostarczać żywność i drewno w zamian za broń palną, alkohol i inne dobra produkowane przez białych.
Handel spowodował szybki rozwój miasteczka, ale zdobyło sobie ono złą sławę, jako ośrodek bezprawia i prostytucji, w związku z czym nazywano je powszechnie „Piekielną dziurą Pacyfiku” (ang. Hell Hole of the Pacific), chociaż „Kororareka” znaczy dosłownie „Jak słodki jest pingwin”.
Dziś Russell to cicha, klimatyczna osada pełna kawiarenek, sklepików z pamiątkami i niewielkich hoteli typu B&B. 800-osobowa społeczność ginie w morzu tysięcy turystów z całego świata przybywających tu o każdej porze roku. Komunikację zapewnia żegluga promowa, a także droga lądowa wymagająca jednak sporych objazdów.
Zdjęcia z Russel zamieściłem w oddzielnej podróży: Russel - gdzie czas płynie ospale - http://www.travelmaniacy.pl/profil,1713,podroze,4979,nowa_zelandia
Po spędzeniu kilku godzin w Russel wsiedliśmy na statek firmy Great Sights płynący na Bay of Islands (statki wypływają z Paihia ale zatrzymują się w Russel). Rejs pośród pięknych wysp trwał około 3 godzin w czasie których przepłynęliśmy zatokę wzdłuż i wszerz. Wielką atrakcją były liczne stada delfinów, które towarzyszyły nam przez znaczną cześć drogi. Te inteligentne zwierzęta wyraźnie popisywały się przed ludźmi nieprawdopodobnymi akrobacjami. Rozrywkę mięliśmy zarówno my jak i one :).
Statek dopłynął do końca półwyspu Cape Brett, gdzie znajduje się stara latarnia morska, aż do słynnej wysepki Motukokako, czyli Whole in the Rock. Niestety morze było zbyt wzburzone żeby nasz statek mógł przepłynąć przez to naturalne „Ono na ocean”.
W drodze powrotnej mieliśmy godzinny postój na wyspie Urupukapuka. Ze szczytu tamtejszego wzgórza rozciąga się wprost powalający widok na Bay of Island.
Trzeciego dnia planowaliśmy pojechać na Północny kraniec wyspy ale, ponieważ zaczęło padać, dotarliśmy tylko do zatoki Cable Bay pomiedzy Mangouri a Taipa i zawróciliśmy. Mieliśmy jednak okazję podziwiać egzotyczne krajobrazy, a w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w historycznym miasteczku Kerikeri i zobaczyliśmy wodospad Haruru Falls.
W Paihia na całego trwały przygotowania do święta narodowego Waitangi Day. Wszędzie widać było policyjne radiowozy i rządowe limuzyny. Do miasta zjechało się kupa luda, w tym wielu Maorysów. W oddalonym o parę kilometrów Waitangi powstały trybuny i całe miasto namiotów - straganów. Na stadionie ćwiczyła orkiestra Marynarki Wojennej.
Następnego dnia siekł deszcz i strasznie wiało. Mimo to, okutany w kurtkę przeciwdeszczową, poszedłem do Waitangi. Niestety zdecydowałem się za późno - cała celebracja już się kończyła. Maorysi wyciągali z wody swoje długie łodzie waka. Stragany się zwijały.
W Waitangi Treaty Ground zwiedziłem historyczny dom-muzeum, w którym podpisano traktat z Maorysami, maoryski dom narad, mini skansen i ogrody. Fregata Marynarki wojennej cały czas tkwiła w zatoce.
Zdjęcia z Paihia I Waitangi zamieściłem w podróży: Paihia i święto narodowe NZ - http://www.travelmaniacy.pl/profil,1713,podroze,5006,nowa_zelandia
Następnego dnia rano udaliśmy się w długą podróż do Coromandel.
Brak komentarzy. |