Będąc w Vela Luca na wyspie Korcula kilka razy wybraliśmy się na pobliską wysepkę Proizd. Rejs na tą wysepkę trwa około 40 minut. Widoki na przepiękną okolicę i małe, porośnięte bujną roślinnością wysepki są czymś wspaniałym.
Wysepka Proizd jest nazywana „Wyspą miłości” i jest bez wątpienia jedną z pereł Adriatyku. Na Proizd dopływa się łódkami, które wypływają z portu jachtowego z centrum miasta. Pierwszy raz kupiliśmy bilety na łódkę w agencji turystycznej. Tam tez dostaliśmy informacje na temat plaż na wyspie. Następne wyjazdy organizowaliśmy juz sami. Raz bezpośrednio z portu, innym razem dogadaliśmy się z miejscowym rybakiem i za symboliczne pieniądze zabrał nas tam kutrem - była to dla dzieci nie lada frajda.
Pierwszy rejs (ten wykupiony z agencji) również był dla dzieciaków i dla nas chyba tez atrakcją. Na środku morza zepsuł się silnik w łodzi i czekaliśmy na zamienną łódź. No a potem przeskakiwanie z łodzi na łódź na pełnym morzu, masakryczna rewelacja. My z małymi dziećmi, sprzęt do snurkowania, składane leżaki, lodówka pełna jedzenia, picia i „spacer ” po morzu... ale dopłynęliśmy.
Nie zapomnę pierwszego wrażenia po dopłynięciu na wyspę - jesteśmy w raju. Wysepka trochę górzysta - widok z góry zapierał dech w piersiach - bezludna, zalana w promieniach słońca. Przecudna natura ze swoimi darami czeka na ludzi. Krystalicznie czyste morze w kolorze zielono-niebieskim, przepiękna roślinność śródziemnomorska o przecudnych zapachach, a do tego lśniące w promieniach słońca wypolerowane przez wodę białe kamyki.
Wiedząc, że na wyspie są cztery plaże zaczęliśmy poszukiwania. Pierwsza plaża w zatoczce była piaszczysta - wydawała się idealna dla dzieci, ale właśnie one zadecydowały, że jest zbyt mała i poszliśmy dalej w drugą stronę. I jest, znaleźliśmy miejsce idealne. Jak się potem okazało, była to plaża dla naturystów, ale nikomu to nie przeszkadzało i było tam również kilkoro „tekstylnych”. Tam zostaliśmy i tam zawsze wracaliśmy.
Przepiękne białe kamyki lśniące na ogromnych błyszczących wieloma barwami plandekach skalnych tworzyły „rajską” plażę. Po jeżowcach ani śladu, więc dzieciaki spokojnie mogły chodzić bez butów. Przeogromne, pieniste wielkie fale rozbijające się o kamienisty brzeg były nie lada atrakcją, działały jak bicze wodne w SPA.
Woda generalnie była płytka, ale ani razu nie mieliśmy okazji zobaczyć jej spokojnej. Pewnie fal nie było po drugiej stronie wyspy, ale tam również nie było plaż, tylko wielkie skały wyrastające spod dna morza - niektóre strome, inne pochyłe, wyglądające jak tafle lodu - można było po nich spokojnie spacerować, a jak ktoś lubi prażyć się w słońcu jak sardynka, to właśnie było idealne miejsce.
Cienia na wyspie raczej jak na lekarstwo. My mieliśmy ze sobą zawsze parasol przeciwsłoneczny więc nam słońce nie przeszkadzało.
Na wyspie jest jedna knajpka - może teraz jest ich więcej. Wstępowaliśmy do niej w drodze powrotnej na łódkę. Wracaliśmy zawsze ostatnia łodzią około 17-tej.
Smaczne zimne piwo, cola, słone sardele z cebulą i pomidorami i dla dzieci jakiś burger, to był u nas standard. Po pierwszym wyjeździe nigdy więcej nie targaliśmy ze sobą rurek ani płetw, nie ta woda do snurkowania, fale , fale, fale... to na Proizd jest przewagą.
Warto zawsze zabrać ze sobą cos do picia, nie koniecznie piwo. Słońce tak dogrzewa, że może za bardzo dogrzać. Koniecznie trzeba zabrać ze sobą wysokie filtry, no i okrycia głowy.
Bilet na łódkę kupić nie w agencji tylko bezpośrednio w łodzi. Główny stateczek wypływa z portu o 9,30, a wraca o 17,30. Na Proizd koniecznie trzeba popłynąć.
Brak komentarzy. |