W sobotę z rana wybraliśmy się zwiedzić stolicę Mauritiusa - Port Louis. Z naszego miasteczka Trou aux Biches pojechaliśmy podmiejskim autobusem (wszystkie numery autobusów jadą do stolicy). Do autobusu wchodzi się przodem (są tylko jedne drzwi), zajmuje miejsce i podchodzi konduktor, który sprzedaje bilety. Od razu pyta się gdzie jedziemy, od tego jest uzależniona cena biletu. Jakież było nasze zdziwienie, bo po kilku przejechanych przystankach do autobusu wszedł kontroler i wszystkim sprawdzał bilety. Nieprawdopodobne, tam każda osoba kupuje bilet, nie wejdzie do autobusu na gapę. To nie to co w Europie. Na Mauritusie jest to naturalne mieć bilet.
Do stolicy dojechaliśmy po godzinie jazdy. Wysiedliśmy na dworcu i od razu nasze kroki skierowaliśmy na bazar - Marche Central. W sobotę jest w Port Louis największy targ, oprócz głównego budynku, sprzedawcy rozkładają się wszędzie. Każda uliczka służy do wystawienia towaru.
Tymi gwarnymi uliczkami wśród krzyku i klaksonów samochodu dotarliśmy do targu. Po drodze widzieliśmy China Town, słynna dzielnicę chińska. Obok China Town znajduje się najstarszy meczet na wyspie - Mosquee Jummah. Meczet został zbudowany w XVIII w. Jest w białym kolorze z rzeźbionymi motywami turkusowymi w stylu kolonialnym ale z motywami arabskimi. Można wejść na dziedziniec wejściem od strony dzielnicy chińskiej. Budowla bardzo odbiega i pięknie wygląda na tle szarych budynków miasta.
Docieramy do bazaru. Wszędzie tłumy, tłumy ludzi. Parter ukazuje nam owoce i jarzyny z całego świata. Niektóre po raz pierwszy widzimy na oczy. Są bardzo ładnie ułożone, sprzedawcy zachęcają do kupna. Słychać targowanie się połączone z głośnym mówieniem. Przechodzimy całą sale powoli chłonąc oczami te nowości.
Drugie piętro budynku zajmują kramy z wyrobami krajowymi, czyli pamiątki dla turystów: koszyki wiklinowe, ręczniki z emblematem Ptaka Dodo, laski wanilii, przyprawy. Tylko wszystko bardzo drogie, w porównaniu z cenami w innych miejscach.
Trzecie piętro zajmują galerie z ubraniami sprowadzanymi z całego świata.
Po zobaczeniu targu kierujemy się do centrum miasta, gdzie znajduje się merostwo i główny park miasta. Zwiedzanie trzeba zacząć od placu D’Armes wzdłuż której rosną palmy królewskie. Po przeciwnej stronie znajduje się Museum de la Nature i Mauritius Institute, w którym można zobaczyć zrekonstruowany szkielet ptaka Dodo.
Idąc dalej docieramy do parku Jardin de la Compagnie. Jest to malutki park w środku miasta, w którym można zobaczyć ogromne drzewa z wiszącymi lianami. Pierwszy raz moje oczy zobaczyły takie drzewa giganty „można się w nich bawić w chowanego”.
Następnie po parku spacerujemy po mieście, wchodzimy w uliczki i idziemy przed siebie. W takich podrzędnych uliczkach widać jak żyją mieszkańcy. Domy nie dokończone, w połowie walące się, płot z blachy i drewna. Ale koło domostw rosnące palmy i drzewa bananowe. Niektóre budynki są szare, inne niebiesko-różowe, albo zielone.
Spacerując tak powoli dotarliśmy na wzgórze Signal Hill, gdzie jest najpiękniejszy widok na miasto. Obok przepięknych widoków można jeszcze zobaczyć Kosciol Marie Reine de la Paix. Nowoczesna biała budowla służąca jako miejsce spotkań pielgrzymek.
Po dotarciu na taras poczuliśmy żar bijący z nieba. Jest to miejsce odsłonięte, bez żadnego drzewa i palmy, pod którą można by się schronić. Było tak gorąco, że postanowiliśmy zejść do portu i „ochłodzić się”.
Sam port z jednej strony otoczony jest betonowymi wieżowcami górującymi nad miastem, w którym mieści się Bank Narodowy, Air Mauritius oraz Informacja Turystyczna. Z drugiej strony mieści się Budynek Poczty. A poza tym w porcie są bardzo fajne i dobre restauracyjki i kafejki, w których można dobrze i tanio zjeść.
My tez siedliśmy odpocząć w portowej kafejce. Wiała chłodna bryza z nad Oceanu, wiec siedziało się z przyjemnością patrząc na port i popijając mauretańskie piwo Phenic. Obiad w takiej kafejce kosztuje od 100 Rs w górę.
Na tym zakończyliśmy zwiedzanie miasta. Gorąc po raz pierwszy od przybycia na wyspę dał nam się we znaki, i w tym gorącu nie mieliśmy ochoty na dalsze poznawanie miasta. Zobaczyliśmy małą cząstkę stolicy ze swoimi ciekawostkami i naturalnością.
Port Louis jest stolicą Mauritiusa i jednocześnie największym portem morskim kraju, z racji granicy z Oceanem. Miasto liczy około 147 688 mieszkańców. Większość mieszkańców to hindusi, którzy przybyli z Indii w XIX w.
Zabudowa w stylu kolonialnym, do dziś zachowało się wiele zabytków historycznych i kolonialnych: Fort Adelaide, poczta i domy kreolskie na Saint Georges Street.
Miasto z jednej strony ma dostęp do morza, a z drugiej otoczone jest pasmem górskim Moka Range ze swoim największym szczytem Le Pouce 812 m.
Bilet autobusowy z Trou aux Biches w jedną stronę autobusem zwykłym kosztuje 30 Rs, autobus pospieszny 35 Rs.
Brak komentarzy. |