Ta podróż do tej części Azji była niezaplanowana i spontaniczna. Z małego wypadu zrobiła się wprawa. Początek w stolicy Malezji, potem podróż na północ, aż do mekki dla turystów - Langkawi. Kuala Lumpur (mal. błotniste ujście) gdyż znajduje się u zbiegu rzek Klang i Gombak, które rzeczywiście mają kolor błota i szleją po deszczu lub wiją się cicho i spokojnie w porze suchej - nie stanowią miłego widoku) - stolica Malezji i jej największe miasto, położone w środkowej części Półwyspu Malajskiego.
Kuala Lumpur jest siedzibą parlamentu Malezji. Oceniane jest jako Metropolia globalna alfa. Kuala Lumpur jest kulturalnym, finansowym i gospodarczym centrum Malezji ze względu na swoją pozycję finansową, jak również jako główne miasto. Choć liczy 1,7 mln mieszkańców, to w ciągu dnia ta liczba podwaja się ludnością z okolic, którzy tu tylko pracują i dojeżdżają z odległych zakątków. Miasto mogło by być większe ale ceny mieszkań dla tubylców są zbyt wysokie.
Od 1990 roku miasto gościło wiele międzynarodowych imprez sportowych, politycznych i kulturalnych, w tym Igrzyska Wspólnoty Narodów 1998 i zawody Formuły 1. Ponadto Kuala Lumpur jest siedzibą najwyższych bliźniaczych budynków na świecie, Petronas Towers, które stały się charakterystycznym symbolem rozwoju przyszłej Malezji. Ponoć budowały je dwie oddzielne firmy, a Malajczycy opowiadają, że ówczesny premier żartował, że skoro można mieć jedną wielką wieżę to czemu nie od razu dwie?
Miasto rozbudowywane jest bez ładu architektonicznego. Obok centralnej dzielnicy miasta z autostradami i wieżowcami, znajdują się dzielnice zamieszkane przez Chińczyków z tradycyjnymi domami i wąskimi uliczkami. Bazarami i barami z piwem, gdzie spotkamy największą część turystów raczących się tym deficytową trunkiem, którzy siedzą przy stoliczkach jak Paryżanie przy kawie. Małe Indie wyglądające jak miasteczko z świata Disneya, oraz zniszczone budynki pozostałości po czasach kolonialnych.
Petronas Towers to najbardziej znane budowle w mieście, jedne z najwyższych na świecie. Z najwyższych pięter rozlega się wspaniały widok na całe miasto. Niestety nie udało nam się dostać na górę gdyż bilety były wysprzedane aż 2 dni do przodu. W południowo-wschodniej części okolicy wież rozciąga się niewielki park, który ma miejsce do kąpieli - tylko dla dzieci.
Rozległy budynek Kuala Lumpur Convention Centre, KLCC, połączony z ekskluzywnym Traders Hotel mieści się w południowej części parku. Tam też można zobaczyć jedno z większych oceanariów w Azji.
Zwiedzając Kuala Lumpur skorzystaliśmy z autobusów turystycznych, które kursują co 30 min. Hop-on Bus kosztują 38 RM i mają część otwartą i klimatyzowaną. Pozwalają „zaliczyć” najbardziej turystyczne części miasta. Na każdym z przystanków można wysiąść i wsiąść kiedy już obejrzałeś atrakcje. Bilet ważny jest 24 godziny, więc warto.
Bus zatrzymuje się np. przy Pałacu Królewskim na 10 min co pozwala zrobić zdjęcia i wsiąść z powrotem, wysiedliśmy też w Lake Gardens - 92 hektary ogrodów, które dzielą się na parki tematyczne (Park Motyli, Jeleni, Orchidei, Hibiskusa - narodowy kwiat Malezji, i Ptaszarnię). Wybraliśmy Ptaszarnię, piękny ogród z chodzącymi pod nogami ptakami - wszystko zakryte olbrzymią siatką.
13 km na północ od Kuala Lumpur mieszczą się jaskinie Batu. Dojechać tam można metrem za 2 RM. Dziewczyny wybrały wagon tylko dla kobiet i było bardzo sympatycznie. W jednej z komór jaskiniowych mieści się świątynia hinduistyczna (wstęp bezpłatny), druga przeznaczona jest do eksploracji (wstęp płatny od 45 RM zależnie od czasu zwiedzania). Daliśmy się skusić, i trochę żałowaliśmy na 45 min - 30 min ględzenia przewodnika o podstawowych informacjach geologicznych, których uczą się dzieci w gimnazjum. Nietoperze tylko słychać i czuć guano. Jedyna żywa i atrakcyjna była skolopendra i końcowy widok na prześwit w jaskini. Do jaskiń prowadzą olbrzymie schody a w tle rozciąga się widok na całe KL.
W całej Malezji kierowcy wszelkich pojazdów mechanicznych zachowują pełną kulturę i przestrzegają przepisów - to wielki plus w porównaniu do chaosu panującego w innych miastach Azji. Miasto czyste i zadbane choć brakuje mi w nim duszy. Tygiel kultur i religii mimo iż Malezja jest z tego dumna, żyje jednak obok siebie a nie razem i to czuć. Warto zobaczyć to miasto, ale dla mnie to nie klimat typowej Azji.
Kuala Lumpur jest miastem czystym, bezpiecznym i otwartym dla turystów. W samym mieście jest problem z wymianą pieniędzy, banki tego nie robią, a kantorów jest nie wiele - pozostaje wypłata w bankomatach, których jest pod dostatkiem.
Taksówkarze jak wszędzie naciągają turystów, miłym szybkim i bardzo tanim transportem jest metro.
Dla sprawnego zwiedzania Kuala Lumpur warto wsiąść City Tour HOP-ON HOP-OFF za 38 RM otrzymujesz bilet na cały dzień i możesz zwiedzić wszystkie najważniejsze atrakcje miasta, wsiąść i wysiąść wdanym miejscu.
Warto pamiętać, że Malezja jest krajem muzułmańskim, więc alkohol jest trudno dostępny i drogi. Napić się piwa można tylko w chińskich knajpkach, w mniejszych lokalnych sklepach tylko piwo i lokalny trunek do zdobycia.
Brak komentarzy. |