Swój pobyt na Seszelach spędziłam w hotelu Kempinski na wyspie Mahe. Zastanawiałam się jeszcze nad Constance Ephelia, jednak zważając na to, że cenie sobie spokój wybrałam Kempinski (mała ilość pokoi 149). Nie żałowałam swojego wyboru, ponieważ na wycieczce po Mahe odwiedziłam Ephelie i byłam delikatnie rozczarowana ... Plaża przy samej ulicy, bardzo łatwo dostępna dla każdego obcego. Niby położona przy Parku Narodowym jednak najciekawszy widok był zupełnie od innej strony, a przy hotelu niestety nie panowała taka atmosfera jak w Kempinskim. Hotel urządzony był w typowo wyspiarskim stylu, mistrzowsko położony w zacisznej i oddalonej od centrum - Baie Lazare. Na pustej i niedostępnej plaży można było poczuć się jak Robinson Cruzoe ;).
Pierwszą wycieczką na jaką się udałam była: OBJAZDÓWKA PO WYSPIE MAHE
Wykupiłam prywatną opcję ze swoim kierowcą ponieważ cena była nieznacznie wyższa niż zbiorowa wycieczka autokarowa (Wszystkie ceny podam w osobnej rubryce na dole). Kierowca zapytał czy mam jakieś wybrane przez siebie miejsca które chciałabym zwiedzić, następnie przedstawił swoje propozycje.
Najbardziej tego dnia urzekło mnie kilka miejsc: Widok z góry na Eden Island oraz przecudowne, dziewicze i bezludne południe wyspy - Police Bay. Ogromne, kilkumetrowe fale rozbijające się o cudowne formacje skalne, palmy kokosowe i unosząca się nad nimi bryza... prawdziwy raj na ziemi. Niestety nie było mowy o kąpieli ponieważ fale są tam naprawdę wielkie, jednak widok jest spektakularny.
Warta uwagi jest także przepiękna Anse Takamaka gdzie znajduje się świetna knajpka, to miejsce ma klimat! Bardzo dobre jedzenie i dobre ceny (zważywszy na drożyznę wyspy) były w knajpce Kaz Kreol na Anse Royale. Malownicze położenie na samej plaży, piękne widoczki. Polecam!
Ciekawie było także na punkcie widokowym najwyższego szczytu Seszeli - Morne Seychellois (905m n.p.m.).
Beau Vallon - w przewodnikach czytałam że jest to najbardziej zatłoczona plaża na Wyspie, w rzeczywistości na tej ogromnej, szerokiej plaży wypoczywało ze 20 osób :), czyli było praktycznie pusto. W ogóle zaobserwowałam, że na Seszelach nie ma zbyt wielu turystów, głównie widziałam miejscowych a podróżnych jak na lekarstwo. Ma to oczywiście swój urok dla poszukujących odosobnienia na tym świecie ;). Mahe to przecudowna wyspa, którą koniecznie trzeba zwiedzić, bez względu na której z wysp się stacjonuje.
Kolejną wyprawą była wycieczka na dwie wyspy.
PRASLIN/LA DIGUE
Na wyspie Praslin obowiązkowym punktem zwiedzającego jest Park Narodowy Vallee de Mai - zwany biblijnym Edenem, miejsce figurujące na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Można tam spotkać endemiczne gatunki roślin i zwierząt. Między innymi sławną, czarną papugę, gołębia niebieskiego, seszelskiego nektarnika oraz pustułkę. Jeśli chodzi o rośliny, najbardziej znaną jest Coco-de-Mer zwana też kokosem morskim. Słynie z największych na świecie nasion, które stały się symbolem Seszeli.
Vallee de Mai to dziewiczy las przypominający ten prehistoryczny z czasów dinozaurów liczący sobie miliony lat. Jest pozostałością dżungli która istniała tu w czasach kiedy Seszele były częścią Gondwanalandu - pradawnego kontynentu, z którego powstały obecna Afryka , Madagaskar i Indie. Coś pięknego! To trzeba zobaczyć na własne oczy :).
Na Praslinie odwiedziłam także Anse Lazio. Szeroka plaża, mnóstwo zieleni i urocze skałki miejsce idealne do pływania ze względu na to że nie ma przy brzegu raf koralowych i można bez problemu wejść głębiej do oceanu.
Następnie przetransportowaliśmy się łodzią na wyspę La Digue. Znajduje się tam plantacja kokosa L’Union Estate, możemy zobaczyć tam jak kiedyś wytwarzano olejek kokosowy, uprawiano wanilię i budowano charakterystyczne łodzie - pierogi. Na terenie tego parku znajduje się także stary, kolonialny dom w którym kręcono film „Żegnaj Emmanuelle”.
Głównym punktem wyspy jest sławna i uwielbiana przez fotografów Anse Source D’argent z charakterystycznymi formacjami granitowymi. Prawdziwy cud świata, zdjęcia wychodzą niesamowicie.
Po wyspie poruszać się można na rowerach (wypożyczalni jest mnóstwo więc nie będzie problemu z ich znalezieniem) oraz słynną „taksówką” oxcart - powóz zaprzęgnięty do bawoła. Fajna przygoda ;).
Ogólnie La Digue to bardzo romantyczne miejsce, urocze knajpki z dobrym i nie drogim jedzeniem, piękna roślinność i granity czynią to miejsce na prawdę wyjątkowym. Człowiek ma wrażenie że czas tam stanął w miejscu. Nikomu się nie spieszy, wszyscy są wyluzowani wręcz powolni totalny luz. Z oddali dobiega muzyka reggae, taka seszelska Jamajka ;). Polecam na podróż poślubną :).
Mając kilka godzin czasu wolnego trafiłam na fajną pizzerie (choć nie jestem fanką tego typu jedzenia) przy malutkim pensjonacie Self Catering La Digue bardzo blisko plaży. Ceny niskie, pizze zaczynały się od 90 RS DO 140 RS, w przeliczeniu na nasze pieniądze wychodziło to około 25-35 zł. Bułki typu hamburger czy Cheeseburger to koszt 45 RS.
Kolejną wyprawą była całodniowa wycieczka katamaranem na wyspy COUSIN, CURIEUSE, ST. PIERRE.
Cousin - wyspa nazwana azylem ptaków, swoje naturalne siedliska mają tu m.in seszelska świstunka, rybitwa cienkodzioba oraz 10 gatunków innych unikatowych ptaków, które łącznie tworzą tu populację około 300 000 osobników. Mieszkają tu także jaszczurki, żółwie olbrzymie i wszechobecne kraby ;). Zaobserwować można liczne gatunki drzew seszelskich: mangrowiec, casuarina i banyan tree. Cousin jest też bardzo ważnym miejscem lęgowym żółwia szylkretowego na Seszelach. Na wyspie mieszka tylko 6 strażników oraz kilku naukowców którzy zajmują się ochroną bogatej fauny i flory oraz badaniami naukowymi.
Curieuse - cudowne miejsce, polecam szczególnie rodzinom z dziećmi. Występuje tu kolonia żółwi olbrzymich (około 100) przywiezionych z Aldabry w celu rozmnożenia. Na wyspie istniała kiedyś kolonia trędowatych, możemy tak zwiedzić ruiny osiemnastowiecznej willi „Dom Doktora”. Występują tu także endemiczne gatunki winorośli, drzewa takamaka i casuarina, liczne drzewa owocowe oraz sławne coco de mer.
Piękne miejsce gdzie formacje skalne mają jeszcze inny wygląd niż na pozostałych wyspach, bujna roślinność i błękit laguny czynią to miejsce niesamowitym. Można tam siedzieć godzinami, głaskać i karmić żółwie które biegają za człowiekiem jak pieski i podziwiać ten bajkowy krajobraz.
St. Pierre - malutka wysepka z palmą, urocza i niespotykana. Świetne miejsce na zrobienie ciekawych zdjęć.
Moim zdaniem tzw. „hopping Island” czyli skakanie po różnych wysepkach to najprzyjemniejsza forma zwiedzania Seszeli.
Rejs katamaranem jest bardzo relaksujący i do tego możemy podziwiać skałki i plaże z najciekawszej pozycji. Zdjęcia i wrażenia niesamowite.
Mi np. udało się zaobserwować wyskakującą nad powierzchnie wody ogromną płaszczę i wiele innych ciekawych sworzeń morskich.
Wybrałam się także na wyspę Felicite i Cocos.
Cocos ma piękną rafę koralową i krajobraz podobny do tego występującego na St. Pierre. Jest malutka i zamknięta dla zwiedzających ze względu na degradacje korali zbieranych przez turystów.
Zaledwie pół kilometra od niej znajduje się Felicite. Jest to chyba moja ulubiona wyspa :). Krajobraz jest po prostu nie do opisania. Bajeczne zatoczki, bujna roślinność która swoim kolorem przypomina przeróbkę z photoshopa i niesamowicie turkusowa woda. Dosłownie kolor jak w wannie do której dolewa się intensywnie błękitnego płynu do kąpieli :). To trzeba zobaczyć! Boskie miejsce. Mojemu przewodnikowi udało się złapać przy brzegu żółwia szylkretowego, mogliśmy zrobić sobie z nim zdjęcie, był całkiem zadowolony i nawet nie uciekał ;).
Helikopter
Na dowolnej wyspie można wykupić sobie przelot i z góry podziwiać te wszystkie cuda natury. Cena za 15 minut (liczona za 4 osoby) - 365 euro, 30 minut - 600 euro.
Posumowując Seszele to na prawdę rajskie wyspy, miejsce unikatowe, jedyne w swoim rodzaju i nie do opisania. Jest to jedyne miejsce na ziemi (w którym byłam), gdzie nie męczyły mnie upały, temperatura w lipcu waha się między 24-28 stopni - idealnie na plażowanie i zwiedzanie.
Zdjęcia nie oddają rzeczywistego uroku, tu po prostu trzeba być żeby doświadczyć całym sobą tego bajecznego , majestatycznego miejsca :) Miejsce które odbija pozytywne piętno na naszej psychice. Mi do dziś śnią się po nocach te szerokie, piaszczyste plaże, palmy kokosowe i kosmiczne formacje skalne nad którymi po południu unosi się magiczna bryza ... Miejsce idealne do relaksu, zaliczenia pełnego resetu po stresujących miesiącach życia codziennego. Jak dla mnie numer jeden w rankingu destynacji wakacyjnych :).
Gizel1986 | Dziękuje Katerinko :** oczywiście , przynajmniej masz powód żeby tam wrocić :) Jak bedziesz sie wybierać daj znać , chętnie się zabiore :) |
katerina | Gizel piekne fotki i opis,bardzo zaluje,ze nie bylam na Felicite.No coz przynajmniej bedzie do czego wrocic;) |