To był magiczny tydzień poślubny w całym tego słowa znaczeniu. Jeszcze nie spotkałam tak pięknego miejsca i do tej pory wspominamy tą podróż z łezką w oku... otoczeni mega luksusem, piękną roślinnością, ogromnymi muszlami na wyciągnięcie ręki, palmami ze spadającymi z nich kokosami, drinkami z lokalnego rumu, pysznym jedzeniem... możnaby tak wymieniać bez końca ale lepiej pojechać i miło zaskoczyć się na miejscu!!!
Wyspa Cayo Leventado, a raczej mała wysepka przy półwyspie Samana, jeszcze kilka lat temu była parkiem narodowym. Obecnie część wyspy to kompleks hotelowy Bahia Principe, reszta wysepki została nienaruszona i nadal można podziwiać tam dziką, bujną roślinność. Hotel jest oczywiście jedyny na wyspie, są tam dwie plaże, prywatna-hotelowa oraz publiczna, na którą często przypływają tubylcy łódkami i katamaranami :)
Piasek na plaży jest bialutki, czysty, drobniutki, pod tymi względami nawet polski Bałtyk mu nie dorównuje ;) krystaliczna, lazurowa woda, kolorowe rybki pływają między nogami... a ten widok palm słaniających się ku wodzie... bezcenny! Do tego spokój i prawdziwy relaks, pustki na plaży... pełen romantyzm!! Prawdziwy smak Karaibów.
Brak komentarzy. |