Kradzież na wakacjach nigdy nie jest fajną sprawą. Piloci i rezydenci stykają się z różnymi przypadkami. Czasami to, co turystom wydaje się kradzieżą wszechczasów, okazuje się absurdem wszechczasów. A przynajmniej absurdem sezonu.
Teleportacja
- Proszę pani, stała się bardzo przykra rzecz. Z pokoju hotelowego ukradziono nam kamerę. Zostawiliśmy ją na łóżku, razem z innymi rzeczami. To trochę nasza wina, bo okno było otwarte, ale nie spodziewaliśmy się, że na drugim piętrze może nam ktoś wejść. Pewnie złodziej przeszedł tu z sąsiedniego balkonu. My byliśmy na spacerze, nie zabraliśmy kamery, bo rozładowała się bateria.
Oglądam nieszczęsne balkony. Każdy pokój ma oddzielne, ale są blisko siebie, może faktycznie ktoś przeszedł? Akurat po sąsiedzku nie mieszkają goście z naszej grupy. Z drugiej strony kradzieże w hotelach w Grecji zdarzają się bardzo rzadko... Pytam w recepcji, co najlepiej zrobić w takiej sytuacji. Recepcjonistka jest bardzo zdziwiona i powtarza, że nie wierzy w kradzież, że to bezpieczna miejscowość, bezpieczny hotel i takie rzeczy nigdy się nie zdarzały. Ale turyści nadal utrzymują, że kamera zniknęła z łóżka. Nie pozostaje nic innego, jak zadzwonić na policję.
Policjant pewnie uskuteczniał plotki albo grę w pasjansa, bo niechętnie wysłuchał naszej skargi. Obrażonym głosem oznajmił, że jest sam i nie może do hotelu przyjechać. Jak chcemy, to musimy się sami pofatygować na posterunek. Była już późna noc i turyści zadecydowali, że na posterunek pójdziemy rano, przed wyjazdem w trasę.
Spotykamy się o poranku, goście pytają:
- Proszę pani, czy możemy jednak sprawdzić, czy kamera nie leży w autokarze?. Patrzę zdziwiona i myślę sobie: jak to, przecież twierdzili, że kamera została na łóżku???!!!
A jednak... Kamera odnalazła się w autokarze. Na półce, nad ich siedzeniem, cała, zapakowana, nienaruszona.
Ręce mi opadły. Powiedziałam tylko grzecznie, że cieszę się, że się znalazła. Goście przeprosili za kłopot, ale to ja pozostałam z pytaniem: jakim cudem śpiąca w łóżeczku kamera przeniosła się do autokaru? Teleportacja?
Magiczna serwetka
- Proszę pana, z pokoju hotelowego ukradziono mi pieniądze! Kilkaset euro! Na całą wycieczkę! Niech pan coś zrobi!
Tę przykrą kradzież zgłoszono mojemu koledze pilotowi. Pretensje, oskarżenia, narzekanie na złodziejstwo w Grecji. Sprawdzanie, komisyjne przeszukanie pokoju, pieniędzy brak... Po załatwieniu formalności grupa opuściła hotel realizować dalsze punkty programu. Za jakiś czas pilot otrzymał telefon z hotelu. Pieniądze się znalazły. W miejscu, które nikomu z szukających nie przyszło do głowy. Okazało się, że w strachu o swe finanse turysta schował banknoty pod serwetkę. Na serwetce stał telefon. Rano zupełnie wyleciało mu z głowy, że telefon i serwetka są jego sejfem. Szkoda, że zapomniał też o sejfie hotelowym, gdzie mógłby bez stresu, za kilka euro, przechować podróżne fundusze. Na jego szczęście sprzątaczka okazała się uczciwa w sprzątaniu i uczciwa jako człowiek. Cenne znalezisko zgłosiła do recepcji, ratując turyście wakacje, ale przy okazji pogrążając go w oczach grupy.
Najwięcej witaminy mają polskie wędliny
- Proszę pani, ukradziono mi kabanosy, ja tego tak nie zostawię, ja złożę reklamację!!!.
Wielu z nas miało ten epizod w pilocko-rezydenckiej karierze: obsługa gości przybywających na najtańsze wakacje do greckich apartamentów. Wśród wszelkich tobołów przewalają się torby ze ściągniętym z kraju żarciem. Turyści potrafią nawet przytargać całe zgrzewki wody mineralnej, choć ta bywa w Grecji tańsza niż w Polsce. Jedna z rodzin zapakowała lodówkę do oporu, aż zabrakło miejsca na sporą wiązkę kabanosów. Recepcja zgodziła się na przechowanie ich w lodówce ośrodka. Niestety, nie przetrwały długo. Zapach polskiego kabanosika skusił jakiegoś podłego złodzieja i wędlinka zniknęła bezpowrotnie. A może była to zwykła pomyłka? W każdym razie klient „tego tak nie zostawił”. Do centrali biura w Polsce poszła reklamacja z kabanosem w roli głównej.
Jak w piosence sprzed lat: „Ukradli gacie mojemu tacie złodzieje”
- Proszę Pani, to jest skandal, ja sobie spałem spokojnie po imprezie, a mi ukradziono plecak z pokoju. Ja to muszę zgłosić na policję!
Rozpoczynamy dochodzenie wstępne od pytania, czy coś wartościowego było w plecaku. Okazuje się, że tylko spodnie. Nic wielkiego, ale turysta najwyraźniej pragnie pomścić utraconą garderobę. Ponawia żądanie wezwania policji. No więc zgłaszamy i dokładnie opowiadamy co zginęło. Funkcjonariusz w śmiech. Przyjeżdża patrol, spisuje sprawę, śmiech. Zaintrygowani widokiem policji turyści przychodzą pytać co się stało. Gdy słyszą, że chodzi o spodnie - w śmiech. Funkcjonariusze twierdzą, że formalności można dopełnić tylko na posterunku, 20 km od miejscowości wypoczynkowej. Uprzedzają, że turysta będzie wracał na własny koszt. Dzielny okradziony walczy do końca. Jedzie na komendę, a taksówka powrotna kosztuje go więcej niż stary plecak i portki.
I nawet do końca nie wiadomo, czy była to kradzież. Jego współtowarzysze opowiedzieli, że fatalnej nocy poszkodowany był na ostrym melanżu. Wracał do hotelu zalany w trupa. Jest wielce prawdopodobne, że plecak po prostu zgubił. Może zguba dogorywa gdzieś w przydrożnym rowie albo rozkłada się w morzu? Wśród wielu pytań o losy zguby pozostaje jeszcze jedno: po co na imprezie zapasowe spodnie?
Nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku
- Proszę Państwa, z autokaru zginęła mi torba, czy ktoś coś widział?
Tym razem to ja jestem w kłopocie. Niedzielny poranek, placyk w centrum Aten, cicho, spokojnie, pusto. Grupa pakuje się do autokaru. Część osób już wsiadła, część jeszcze się kręci przy pakowaniu bagaży, ktoś pali papierosa, ktoś robi ostatnie zdjęcia. Tuż przed wyjazdem stwierdzam, że z przedniego siedzenia zginęła moja firmowa torba. Złodzieja zapewne skusił jej „laptopowi” wygląd. Zwykle pilnuję wejścia do autokaru, ale dosłownie na chwilkę zawołał mnie kierowca i przeszłam na druga stronę pojazdu. Głupi błąd. Ale z drugiej strony było tylu turystów! Aż dziwne, że w 50-osobowej grupie nikt nie zauważył, jak obca osoba kręci się przy autokarze i zabiera sporą torbę z pierwszego rzędu siedzeń. Albo nikt się nie przyznał, albo złodziej był super-specjalistą. Po torbie zaginął ślad. Na szczęście nie było w niej nic cennego, ale i tak była to niezła nauczka. Trzeba zawsze być czujnym, bo złodziej może okazać się czujniejszy.
Nie upilnujesz złodzieja, to złodziej upilnuje ciebie
- Bądźcie czujni! Złodzieje czyhają! - kierowca autokaru zareklamował turystom swoje rodzinne miasto. Następnie wysiadł i poszedł pakować bagaże. Niestety, zapomniał zamknąć okno przy swoim siedzeniu. Na naszych oczach do opuszczonej szyby podbiegł złodziej, wyciągnął telefon i zniknął w labiryncie posępnych uliczek zaniedbanego centrum. To były sekundy. Nic się nie dało zrobić. Nie upilnowaliśmy złoczyńcy. On upilnował nas.
Czasami trzeba zabawić się w śledczego rodem z serialu, aby dojść do prawdy. Trzeba zachować dużo zdrowego rozsądku w momencie, gdy tracą go nasi turyści. Ale z dwojga złego lepiej, aby wakacyjne kradzieże okazywały się głupiutkimi sprawami, a nie zdarzeniami, które negatywnie zaważą na losie wyjazdu.
Brak komentarzy. |