Tunezja od lat cieszy się niesłabnącą popularnością wśród polskich turystów. Szerokie plaże, błękitne morze, wysokie temperatury oraz przyjaźnie nastawieni mieszkańcy składają się na receptę sukcesu tego niewielkiego państwa.
W Tunezji królują niskie hotele o bielonych ścianach wyglądające jak swoje własne kopie. Specjalnie dla Was postanowiliśmy odnaleźć nietuzinkowe obiekty, które zaskoczą każdego turystę!
Z lotu ptaka Samira Club wygląda niczym obozowisko Beduinów albo prymitywny szpital polowy. Położone w rzędach, połączone ze sobą dziesiątki bungalowów przywodzą na myśl miejsce katastrofy humanitarnej i tymczasowe schronienia dla ofiar. Z perspektywy gościa hotelu sprawa ma się niewiele lepiej - bungalowy wyglądają niczym szalety miejskie w arabskim stylu. Jedynym plusem jest cena hotelu, o jakichkolwiek doznaniach estetycznych nie ma tutaj mowy.
Wszystkie hotele sieci Caribbean robią niezwykle dobre wrażenie. Każdy z nich stylizowany jest na karaibską wioskę. To zupełnie coś innego pośród tysięcy białych obiektów królujących na tunezyjskim wybrzeżu. Borj Cedrię dodatkowo wyróżnia niewiarygodnie szeroka plaża oraz posiadanie mini Aquaparku. Hotel zaprojektowany bez zadęcia, za to z przysłowiowym „jajem”.
Kolejny wyróżniający się kolorem ścian obiekt. Położone kaskadowo baseny oraz otwarta przestrzeń to znaki rozpoznawcze Iberostara. Razi lekkie rozdarcie dekoratora wnętrz, który chciał mieć w hotelu i Bliski, i Daleki Wschód, jednak efekt jest do przełknięcia. Duży plus za próbę bycia oryginalnym.
Przykład na to, że obiekty trzygwiazdkowe nie muszą przypominać bunkrów. Położony w przepięknym ogrodzie, niewielki hotel utrzymany w tunezyjskim klimacie. Pokoje, choć urządzone skromnie, wyróżniają dekoracje typowe dla regionu (piękne ramy łóżek, obrazy). Sztuka arabska obecna jest na terenie całego hotelu w formie zdobień i arabesek. Ogromny plus za przywiązanie do tradycji!
Bryła hotelu od strony basenu jest bliźniaczo podobna do Iberostara Chich Khan. Rozłożysty, otwarty na morze obiekt w kolorze kości słoniowej, dopiero od strony wejścia pokazuje swój monumentalny charakter. Wejście do hotelu przypomina najznakomitsze perskie pałace, tworząc atmosferę orientu - z bogatym frontonem kontrastuje minimalistyczne wnętrze. Bardzo przyjemny dla oka obiekt.
Przykład hotelu, którego architekt miał zbyt wiele pomysłów naraz. Mamy tutaj bramę wjazdową w mauretańskim stylu, ogromną (kanciastą) bryłę hotelu oraz dziwaczne zagospodarowanie obiektu. Wjeżdżając do hotelu można poczuć się niczym władca, w środku dopada uczucie zagubienia i przytłoczenia licznymi balkonami, balkonikami i krużgankami, natomiast widząc Karthago od strony plaży chce się płakać. Jak można było w tak pięknym miejscu postawić tak toporny obiekt. Hotel jest chaotyczny i pozbawiony jakiejkolwiek myśli przewodniej. A szkoda, bo wejście zapowiada zupełnie coś innego.
Gdyby nie doskonała renoma jaką cieszy się przedstawiciel sieci El Mouradi, zapewne nikt o zdrowych zmysłach nie przyjechałby do tego hotelu. Club Kantaoui jest starszym bratem Samiry - większym i jeszcze straszniejszym. Ilość zgromadzonych w nim barako-bungalowów jest zatrważająca. Hotel wygląda niczym obóz dla nielegalnych emigrantów. Na szczęścia swój wygląd nadrabia poziomem świadczonych usług.
Jeden z nielicznych luksusowych hoteli na tunezyjskim wybrzeżu. Pięciogwiazdkowy obiekt z daleka wygląda koszmarnie - wielka bryła wyrasta ponad inne hotele, porażając ogromem. Z bliska Riu pokazuje swoją przyjazną twarz - ładnie wkomponowane motywy architektury islamskiej oraz sztuki tunezyjskiej. Hotel jest bardzo zadbany i świetnie zaprojektowany. Jeśli pragniemy wakacji w dobrym stylu (i mamy na to pokaźne środki) - warto wybrać Riu Palace Hammamet!
Brak komentarzy. |