Oświadczyny w różnych zakątkach świata
Wszystko zaczyna się w momencie, kiedy chłopak spotyka dziewczynę, która mu się podoba i z którą mógłby się ożenić. I o ile w Europie sprawa jest nam dobrze znana o tyle w innych zakątkach świata ceremonia zaślubin może nawet czasem przypominać wymianę handlową a nie połączenie na wieczność dusz przyszłych kochających się współmałżonków.
W Europie liczy się przede wszystkim pierwsze wrażenie, czyli na przykład spojrzenie wybrance w oczy, jej uśmiech, gesty, sposób bycia. Ale żeby daleko nie szukać, przenieśmy się, dajmy na to, do Afryki. Na czarnym kontynencie główną rolę przy wyborze przyszłej żony pełnią zupełnie inne kryteria. Najważniejszą rolę odgrywają takie cechy jak pracowitość, wytrwałość w powierzonych obowiązkach, przywiązanie do rodziny i bezgraniczne popieranie męża we wszystkich decyzjach jakie podejmuje.
Ale zacznijmy od początku. W niektórych afrykańskich klanach, gdy chłopakowi spodoba się dziewczyna, ofiarowuje on jej prezent, ale oczywiście nie osobiście tylko za pośrednictwem na przykład swojego kolegi. Jeśli dziewczyna przyjmie prezent, oznacza to, że akceptuje przyjaźń chłopaka. To jednak dopiero połowa sukcesu. Najważniejsze jest przyzwolenie na ślub rodziny, której przecież nie wolno się sprzeciwiać. Działanie wbrew najbliższym grozi nawet wyrzuceniem z klanu.
Na specjalnym rodzinnym zebraniu kandydat na męża ofiarowuje rodzinie przyszłej narzeczonej butelkę wina palmowego, z której wcześniej pił i jeśli rodzina kolejno się z niej napije to znaczy, że ma on szanse na przyszłe życie z ich córką. Tym razem poszło gładko, ale to niestety nie wszystko... Teraz dopiero zaczyna się prawdziwa wymiana! Chłopak oprócz wina musi wkupić się w łaski nowej rodziny, ofiarowując jej kilka drobiazgów, na przykład: kilogram kawy, kilogram słodyczy, koce, ryby suszone, kury, kaczki, czy też naczynia, trzy krowy, kilka świń, materiał na ubranie, fajkę. Zawsze sporządza się szczegółową listę, aby w momencie przekazania darów sprawdzić czy wszystko się zgadza i czy niczego nie brakuje.
W Europie wystarczy, że dziewczyna zaakceptuje wybrańca, kocha go, ufa mu i wierzy w jego obietnice. Rodzinie zaś właściwie nie wypada wtrącać się w sprawy młodych. Po co zatem te wszystkie podarunki? Afrykańczycy twierdzą, iż jest to namacalny dowód uczuć chłopaka do dziewczyny oraz uznanie dla klanu, który dbał i wychowywał dziewczynę. To także forma odszkodowania dla rodziny za utratę osoby, która pomagała jej dotychczas w różnych pracach. Jest to gwarancja, że małżeństwo przetrwa i że żona będzie dobrze traktowana. W przypadku rozwodu z winy męża, który źle traktował swoją żonę, nic lub prawie nic nie zostanie zwrócone.
Jeśli ofiarowane kury, kaczki czy też świnie mają być nierozerwalną pieczęcią miłości i przyszłego szczęśliwego życia współmałżonków, dopóki śmierć ich nie rozdzieli, to ja w pełni akceptuję, choć dziwaczne, afrykańskie tradycje. W końcu co kraj, to obyczaj...
mni / 2009-12-09
Komentarze:
katrinka 2009-12-09 | o to z moją pracowitością bym w Afryce męża nie znalazla:P
a to z winem dobre...:)
|