Bruksela - europejska stolica, przywodzi na myśl elegancję, styl i nowoczesne gmachy Unii Europejskiej. Niewiele osób zdaje sobie jednak sprawę z innej twarzy tutejszego kosmopolityzmu. Wystarczy krótki spacer po mniej turystycznych dzielnicach miasta, aby odkryć także jego nieeuropejską wielokulturowość.
O wielokulturowości Brukseli świadczyć może kilka liczb. Obecnie w Belgii przebywa ok. milion obcokrajowców, co stanowi 10 procent całej populacji tego kraju; większość z nich skupia się w stolicy. Miasto pełne jest przybyszów z całego świata, którzy dodają Brukseli niezwykłego kolorytu. Wraz z liczbą przybyszów wzrasta ilość wyznań: w mieście działa 80 meczetów i 116 kościołów katolickich, 17 protestanckich, 13 prawosławnych, 2 anglikańskie oraz 15 synagog.
Europa w eurostolicy
Najłatwiej jest oczywiście spotkać przybyszy z innych krajów europejskich i bynajmniej nie chodzi wyłącznie o europosłów. Jako że Belgia posiada jeden z najniższych wskaźników bezrobocia we wspólnocie europejskiej, a przeciętne pensje są tu prawie o 20% wyższe niż średnie zarobki w UE (i ponad dwa razy większe niż w Polsce), wielu Europejczyków decyduje się na przeprowadzkę tutaj ze względów finansowych. Jest to szczególnie kusząca opcja dla specjalistów, którzy bez trudu znaleźć tu mogą pracę za ponad 2500 euro miesięcznie.
Imigranci z Europy często traktują pobyt w Brukseli jako tymczasowy i po pewnym czasie wracają do ojczyzny. Część z nich pozostaje jednak tutaj na stałe i wybiera życie w narodowych enklawach - najciekawszym przykładem mogą być Portugalczycy, którzy grupują się w dzielnicy zwanej uroczo Petit Lisbonne - czyli „Mała Lizbona”.
Jako że coraz więcej Polaków decyduje się na życie w Brukseli, błądząc wśród drogich sklepów możemy natknąć się na... polskie delikatesy.
Meczety i burki
W przeciwieństwie do Paryża, gdzie migranci grupują się zwykle na obrzeżach miasta, w Brukseli spotkać ich można w wielu centralnych dzielnicach.
Obecnie coraz częściej w mediach pojawiają się informacje o muzułmańskim obliczu Brukseli. Statystyki nie kłamią: coraz mniej mieszkańców posługuje się językiem francuskim, coraz częściej słyszy się natomiast arabski. W stolicy Belgii bez trudu można wypić marokańską herbatę, spróbować północno-afrykańskiej kuchni i poczuć smak orientu - Marokańczycy i Turcy to jedna z najbardziej licznych mniejszości w mieście. W zdominowanych przez nich dzielnicach Schaerbeek i St Jose najpopularniejszą religią jest islam, najczęściej słyszanym językiem arabski bądź turecki, zaś typowym daniem kebab. Łatwiej tu spotkać kobietę w burce niż z odkrytą twarzą, wyjątkowo trudno znaleźć wieprzowinę w restauracjach. W regionie Brukseli najczęściej nadawanym imieniem w roku 2002 było imię Mohammad.
Afryka w Brukseli
Typowym widokiem na ulicach eurostolicy są także czarnoskórzy migranci, w większości pochodzący z dawnej kolonii belgijskiej - Konga, a także z Rwandy, Burundi, Senegalu czy Kamerunu. W efekcie będąc w Brukseli można zasmakować prawdziwej egzotyki nie opuszczając miasta - wystarczy odwiedzić kolorową, tętniącą życiem dzielnicę Matonge, zdominowaną przez Afrykańczyków. Można tu spróbować bananowego piwa i potraw z manioku, spędzić niezapomnianą noc w etno knajpkach i barach, słuchając lokalnych zespołów muzycznych, czy wreszcie zrobić zakupy na bazarku i w sklepach z afrykańskimi produktami - to jedna z najtańszych dzielnic w drogiej Brukseli.
Specyfika Matonge przyciąga wielu bywalców: coraz więcej otwiera się tu restauracji z kuchnią z innych krajów, częstymi gośćmi i mieszkańcami są także Azjaci, a popularnością wśród turystów zaczynają cieszyć się zorganizowane spacery po tej niezwykłej dzielnicy.
Trudna koegzystencja
Niestety, tolerancyjnej Brukseli nie omijają konflikty na tle narodowościowym i etnicznym. W sondażu „The Global Views on Immigration”, badającym stosunek Europejczyków do imigrantów w ich krajach, wyszło na jaw, że to właśnie Belgowie przodują wśród nacji uznających wpływ imigracji jako negatywny.
W Belgii wśród imigrantów spoza UE notuje się więcej przypadków bezrobocia niż w przypadku napływowych Europejczyków. Wielu przyjezdnych żyje w nędzy, inni pracują na czarno - szczególnie dotyczy to Ukraińców i Brazylijczyków. Kobiety - imigrantki często podejmują się pracy w dzielnicy czerwonych latarni jako prostytutki.
Również najwięcej przestępstw notuje się w dzielnicach zdominowanych przez ludność napływową - Schaarbeek, Sint-Jans-Molenbeek i Anderlecht, gdzie handluje się bronią; 3 na 5 przestępców to imigranci.
Dzielnice muzułmańskich migrantów zdaniem wielu Belgów zaczynają upodabniać się do islamskiego getta - trudno tam kupić alkohol, w sklepach dominuje mięso z uboju rytualnego halal, zaś kobiety w europejskich strojach bywają obrażane przez miejscowych. O ile niektóre nacje, jak choćby Marokańczycy starają się integrować z Europejczykami - uczą się języków obcych, wchodzą z nimi w związki małżeńskie, to już Turcy wolą żyć według tradycji, zakładają rodzinę wyłącznie z przedstawicielami swojej grupy narodowej, większe trudności sprawia im też nauka języków.
Belgowie przestają ufać migrantom, zarzucają im rasizm skierowany w stronę Europejczyków; to wszystko doprowadza do sytuacji skrajnych - w 2002 roku miało miejsce morderstwo na tle rasowym, kiedy w dzielnicy Scharbeek zabito marokańskie małżeństwo.
Integracja czy izolacja - nie wiadomo, jaka będzie przyszłość imigrantów w Brukseli. Czy wielokulturowość i tolerancja przezwyciężą religijne podziały? Wszystko zależy od mieszkańców eurostolicy.
kangur | "Eksperyment" wielokulturowości się nie sprawdził...co było do przewidzenia. Niektóre kultury nie mogą się integrować i koegzystować z innymi bo właśnie na tym ich kultura się opiera... |