Rejs statkiem wycieczkowym w praktyce. Wyruszam na 4-dniowy rejs eleganckim statkiem wycieczkowym po Morzu Egejskim. Statek płynie z Pireusu na Mykonos, drugiego dnia zawija do tureckiego portu Kusadasi i na Patmos, cały trzeci dzień cumuje na Rodos, a na deser port Heraklion na Krecie i Santorini.
Pireus
Mój rejs rozpoczyna się w Pireusie, w dawnym porcie węglowym zwanym „Karvuniarika”. Wielki dźwig jest pamiątką po przemysłowej przeszłości. Teraz cumują tu wielkie wycieczkowce. Ja mam zarezerwowaną kajutę na statku firmy Louis Cruises. Autokary i taksówki dowożą do portu tłumy turystów. Na stanowisku obsługi Louisa dostaję nalepkę do oklejenia bagażu, gdzie wpisuję swoje nazwisko, nazwę statku i numer kabiny. Następnie staję w kolejce do taśmociągu, który zabiera mój bagaż. Obsługa statku dostarczy go pod moją kabinę.
Gdy stoję w ogonku do zaokrętowania, obsługa rozdaje przeróżne papierki. Dowiaduję się z nich o możliwości wykupienia all inclusive, zaletach SPA, wypełniam też deklarację zdrowia - własnym podpisem zaświadczam, iż w ostatnim czasie nie kichałam, nie kaszlałam, nie miałam innych podejrzanych objawów i nie wniosę na pokład H1N1. Przy zaokrętowaniu zdaję za pokwitowaniem swój paszport, który na czas rejsu będzie przechowywany przez odpowiednie służby na statku. Dostaję kartę pokładową oraz zostaje mi zrobione zdjęcie. Potem jeszcze krótka wizyta w sklepie duty free, który na papierosy i alkohol ma bardzo korzystne ceny. W tłoku turystów udaje mi się uniknąć pamiątkowego zdjęcia przy tandetnie zaaranżowanym kole sterowym. W porcie stoją 2 statki, ale nie muszę się zastanawiać, dokąd iść. Co kilka kroków obsługa z „lizakiem” z napisem Louise Cruises podpowiada mi, że kroczę dobrą drogą.
Przy wejściu na statek odkrywam, po co przy zaokrętowaniu robiono każdemu zdjęcie. Gdy pracownik ochrony statku loguje mnie na pokładzie, na ekranie komputera od razu wyskakuje moja buzia. Klik - i już załoga statku wie, czy jestem na pokładzie, czy poza, wie też, że nikt się pode mnie nie podszył.
Po wejściu na statek odbieram wydrukowany program na cały dzień. Dzięki temu nie muszę pamiętać, o której jest obiad, w której sali będzie karaoke, czy w której restauracji częstują ciasteczkami. Wystarczy, że mam ze sobą kartkę z programem i nie przegapię żadnych atrakcji. Programy na kolejne dni bedą dostarczane bezpośrednio do kabin. Nie ma wersji polskojęzycznej, tylko angielska, hiszpańska, francuska, niemiecka, grecka i japońska. Cóż, polscy turyści na razie w mniejszości.
Pierwsze minuty na pokładzie
Nie mam problemu ze znalezieniem swojej kabiny, wszystko jest dobrze oznaczone, wszędzie pomocna załoga. Pod drzwiami znajduję już swój bagaż. Otwieram drzwi swoją niezastąpioną niebieską kartą pokładową i ...
Kabina
Mam zarezerwowaną najtańszą kabinę wewnętrzną, a więc nie mam okna. Gdy pierwszego poranka budzę się i „ciemność, widzę ciemność”, jestem przekonana, że pewnie jest 3 w nocy. Spojrzenie na zegarek koryguje moje odczucia: zbliża się 7:00, a ja przypominam sobie, że nocuję w „szafie”. Kabina jest mała i raczej ciasna, ale szybko przyzwyczajam się do jej standardu. W końcu służy mi tylko za sypialnię i garderobę. Jest wygodne łóżko, szafa, małe biureczko. Rozbraja mnie deska do prasowania, którą znajduję w ... jednej z szuflad biurka. Rozkładana deska jest zresztą bardzo przydatna. Prasuję ciuszki, aby się lansować na pokładzie. Wyruszając w rejs wycieczkowcem lepiej porzucić typowe turystyczne łachy i zapatrzeć się w sukieneczki, obcasy, panom przyda się nawet garniturek itp. W skrócie: cruise collection. Choć Amerykanie i tak będą na luzie w podkoszulkach.
W kabinie jest mały telewizor, w którym mogę oglądać angielskojęzyczne filmy, reklamy armatora, a także przekaz na żywo z kamery zainstalowanej gdzieś na dziobie. Ponieważ większość czasu spędzamy w Grecji, antena ściąga też jeden z greckich kanałów. W małej łazience znalazło się miejsce na prysznic, umywalkę i sedes. Jedna rzecz w kabinie jest duża - lustra. Powiększają optycznie przestrzeń ale i tak nie narzekam na mały metraż. Kabinka, z indywidualnie sterowaną klimatyzacją, jest naprawdę wystarczająca na kilkudniowy rejs.
Spotkanie informacyjne
Po zapoznaniu się z kabiną ruszam na spotkanie informacyjne. Nie odbywa się po polsku, wybieram więc angielski. W pół godziny zostają objaśnione zasady życia na statku oraz wycieczki fakultatywne. Spotkanie rozwiewa ewentualne wątpliwości dotyczące tego nowego dla mnie sposobu podróżowania.
Mustering drill
Tuż przed odpłynięciem z Pireusu odbywa się symulacja akcji ratowniczej. Wszyscy goście muszą zabrać z kabin swoje kamizelki ratunkowe i udać się do tzw. Muster Station. Muster Station to miejsce, gdzie musielibyśmy się udać w przypadku katastrofy morskiej. Goście z różnych pokładów są przyporządkowani do różnych Muster Station. Literowe oznaczenie Muster Station znajdują się na kartach pokładowych i na kamizelkach. Nie trzeba wielkiej filozofii, aby tam trafić, wszędzie na ścianach są literowe oznaczenia, poza tym załoga pomaga w dotarciu do odpowiednich miejsc. 1800 pasażerów wycieczkowca zostaje w ciągu 20 minut rozstawiona przy odpowiednich szalupach ratunkowych. Wsiadania do szalup nie musimy trenować, ale później, w jednym z portów, obserwuję test opuszczania takich łodzi do wody. Widocznie załoga testowała mechanizmy dźwigów.
Statek
Statek ma kilka pokładów, na ostatnich są baseny i jacuzzi pod gołym niebem oraz taras do opalania. Na wszystkich pokładach dobre oznaczenia, problemów z odnalezieniem się na statku właściwie nie ma. W kabinach lub recepcji można znaleźć małe plany jednostki. Na pokładzie jest siłownia, sauna i biblioteka (bez dodatkowych opłat), kasyno, salon gier video, sklepy z pamiątkami, ubraniami, papierosami i alkoholem, profesjonalna sala konferencyjna, dyskoteka, teatr, w którym odbywają się różne pokazy. Są oczywiście restauracje i bary. Dla dzieci przewidziano oddzielną strefę z basenem i placykiem zabaw, dostępną tylko dla maluchów i ich opiekunów. Jest SPA i centrum medyczne. Konsultacja lekarska kosztuje ok. 50 euro, ceny w SPA, niestety, bardzo światowe. Poraża też cena za korzystanie z kącika internetowego - 12 euro za godzinę. Większość stara się więc szukać darmowego wi-fi na lądzie. Należy też uważać na roaming, który nigdy nie jest zbyt tani. Jeśli na pełnym morzu złapiemy sieć satelitarną, koszt jednej minuty połączenia wyniesie ok. 10 zł.
Restauracje
Do dyspozycji gości jest kilka restauracji. Dla tych preferujących szyk i elegancję jest restauracja a la carte, z pełną obsługą kelnerską, z elegancko nakrytymi stołami i fantazyjnie zaaranżowanymi daniami. Talerze wyglądają jak żywcem wzięte z programu Master Chef. Pozostałe restauracje są bufetami: jeden bardzo elegancki, drugi mniej formalny, trzeci z fast foodem. Komu to nie wystarczy, może przez całą dobę zamówić do kabiny pizzę za 6 euro. Jest jeszcze jedna super-restauracja, z menu opracowanym przez znanego szefa kuchni, ale nie jest wliczona w cenę rejsu i za gościnę tam płaci się dodatkowo.
Każdy pasażer ma wliczone w cenę rejsu 3,5 posiłku, czyli śniadanie, obiad i kolację, a także poczęstunek deserowy między 16:00 a 17:00. W czasie wszystkich posiłków bezpłatna jest kawa, herbata (duży wybór) i woda, do śniadania także soki. Woda nie jest co prawda mineralna, tylko pochodzi z gigantycznego statkowego zbiornika, ale da się pić. Za pozostałe napoje, drinki i wodę mineralną trzeba płacić, ale nie są drogie, drink kosztuje ok. 3-4 Euro. All inclusive na 4 dni można wykupić za ok. 100 euro.
Kuchnia może zaspokoić większość apetytów. Codziennie pojawia się jakiś motyw przewodni: kuchnia grecka, hiszpańska, japońska, włoska, amerykańska. Pojawiają się więc musaka, sushi, paella, pizza, tacos. Codziennie mięsa, ryby, owoce morza przygotowywane na wiele sposobów. Codziennie są makarony i fast food. Są wspaniałe desery, wiele rodzajów pieczywa, sosy, przyprawy, oliwy. Wybór jest ogromny i nigdy niczego nie brakuje. Można krążyć między restauracjami i wybierać swoje ulubione kąski. Wszystko pięknie podane, ozdobione. Fantazyjne wypieki, rzeźby z warzyw. Najbardziej rozbawia mnie twarz wyrzeźbiona w arbuzie. Wygląda jak głowa nieboszczyka włożona w środek baru sałatkowego.
Życie na pokładzie
Na każdym kroku widać dbałość o statek i jego gości. Na 3 pasażerów przypada 1 osoba z obsługi. Ciągle ktoś coś pucuje, czyści, odkurza, kabiny sprzątane są 2 razy dziennie, obsługa nie tylko ręczniki, ale i papier toaletowy składa we wzorek. Obecność ekipy sprzątającej czy housekeepingu nie jest jednak nachalna. Ludzie z obsługi pokażą, zaprowadzą, wyjaśnią, pomogą. Pasażer nie czuje się osaczony, ale wie, że może liczyć na pomoc. Uśmiechy, cierpliwość. Nikt niczego nie wciska na siłę, klasa, kultura.
Załoga organizuje karaoke, quizy, lekcje tańca, lekcje językowe, pokaz mody, pokaz układania ręczników, pokaz tworzenia ozdób z czekolady, koncerty pianistyczne, skrzypcowe i inne atrakcje. Sporym powodzeniem cieszy się wycieczka na mostek kapitański, choć jest płatna ekstra 10 euro. Goście szaleją też na wieczorze greckim, choć nie tańczy na nim ani jeden prawdziwy Grek. Ale co tam, ważne, że coś się dzieje.
Na statku panuje międzynarodowa atmosfera. Wspomniana załoga to ludzie z co najmniej kilkunastu krajów. Poznaję osoby z tak egzotycznych dla Europejczyka miejsc, jak Filipiny, Mauritius, Nepal. Turyści również stanowią niezłą mieszankę. Zwiedzić greckie skarby przybywają Amerykanie, Brazylijczycy, Argentyńczycy, Japończycy. Ogromne zainteresowanie budzą Japonki, gdy na wieczór kapitański przychodzą w tradycyjnych kimonach. Rejs wycieczkowcem to niezła lekcja światowego życia.
Wycieczki fakultatywne
Podczas postoju statku w porcie goście mogą korzystać z wycieczek fakultatywnych. Te niestety są dość drogie, oscylują w granicach 50-60 euro, a trwają ledwie kilka godzin. Niektórych miejsc nie da się jednak zobaczyć bez kupowania wycieczki, np. na samodzielną wyprawę do Efezu jest za mało czasu. Dlatego trzeba poświęcić 60 euro i obejrzeć ruiny pięknego, starożytnego miasta. Podobnie z wyprawą do legendarnej miejscowości Oia na Santorini. Albo na spacer po sąsiadującym z Santorini wulkanie-wyspie Nea Kameni. Mała ilość czasu powoduje, iż z samodzielnej wycieczki można by nie zdążyć na statek. Za to na Mykonos, Patmos, Rodos można sobie poradzić samemu. Na Krecie również, ale tu do Knossos zabiera mnie zaprzyjaźnione polskie biuro podróży Pame.
Przed każdą wycieczką jest śniadanie, a wszyscy goście wracają na statek w porze obiadowej. Przed wyjazdem turyści mają zbiórki w salach podzielonych „językowo”. Stamtąd załoga kieruje ich do odpowiednich wyjść, tak, aby uniknąć tłoku i bałaganu. Już w porcie kolejni przedstawiciele załogi kierują wycieczkowiczów do autokarów. Tylko wyjątkowy geniusz mógłby się zgubić.
Pewnym minusem podróżowania wycieczkowcem jest to, że w odwiedzanych zabytkach czy miejscowościach natychmiast pojawia się dziki tłum złożony z pasażerów statku. Ale, jak wiadomo, nie ma róży bez kolców.
Zejście na ląd
Osoby nie uczestniczące w wycieczkach fakultatywnych wykorzystują czas we własnym zakresie. Można zostać na statku, zawsze też istnieje możliwość indywidualnego zejścia na ląd. W niektórych miejscach statek nie cumuje bezpośrednio w porcie. W takim wypadku do brzegu można się dostać bezpłatnymi łódkami. Aby uniknąć chaosu i kolejek przy wyjściach, wydaje się numery na łódki, tzw. tender boats. Przez słyszalny na całym statku system P.A. załoga wywołuje odpowiedni numerek i wskazuje odpowiednie wyjście. Przy wyjściu zawsze warto sprawdzić, jaki jest czas „all aboard”, czyli o której należy wrócić na statek. Na początku rejsu kapitan deklarował, że na spóźnialskich czeka tylko 10 minut.
Płatności na statku
Większość transakcji dokonywana jest w trybie bezgotówkowym. Obsługa statku nabija płatność na kartę pokładową, a transakcja zawsze jest potwierdzana podpisem. Wszystkie swoje transakcje bezgotówkowe znajduję na finalnym rachunku, który pod koniec rejsu zostaje dostarczony do kabiny. Rachunek reguluję ostatniego dnia wycieczki. Po opłaceniu finalnego rachunku za zakupy na statku płaci się gotówką. Gdybym zdecydowała się na uregulowanie rachunku kartą kredytową, musiałabym ją najpierw zarejestrować w recepcji w pierwszych 2 dniach rejsu. Przed opuszczeniem cruisera musiałabym tylko sprawdzić, czy obciążenie karty dostarczone do kabin w ostatnią noc rejsu zgadza się z rzeczywistością.
Nieodzownym elementem rachunku są napiwki dla załogi statku. Kompania Louis Cruises ustaliła je na poziomie 8 Euro za osobę za dzień. Rejs trwał 4 dni, więc kwota 32 euro została doliczona do mojego rachunku. Na życzenie kwota napiwków może zostać podwyższona lub, jeśli zaakceptuje to statek, obniżona.
Koniec
Ostatniego wieczora na statku reguluję swoje rachunki, odbieram paszport, przeglądam zdjęcia, które robiono podczas rejsu. Za 2 nieduże fotki płacę rozkoszną cenę 13 euro. Pakuję bagaż i wystawiam go na korytarz. Wcześniej do każdej kabiny zostaje dostarczona naklejka, na której należy podać swoje nazwisko, nr kabiny i nazwę statku. Każdy pokład ma inny kolor naklejki, dzięki temu łatwiej go odnaleźć wśród tysięcy walizek stojących w terminalu portu Pireus. 727 mil morskiej podróży przechodzi do historii. Na pamiątkę mam wspaniałe wspomnienia i niebieską kartę pokładową, dzięki której przez 4 ostatnie dni statek stał przede mną otworem.
Epilog
To była fajna przygoda. Rejs dał mi możliwość zwiedzenia wspaniałych miejsc w Grecji i Turcji. Poznałam imprezujące Mykonos, targ Kusadasi i starożytny Efez, rozmodlone Patmos, któremu patronuje św. Jan Ewangelista, zabytkowe Rodos z piękną miejską plażą Elli, historyczne Knossos i biało-niebieską Oia na Santorini. A to wszystko bez uciążliwego jeżdżenia autokarami czy szukania połączeń promowych i lotniczych. Zamiast trudów podróży dostałam 4 dni w luksusowych warunkach. Poznałam ludzi z różnych zakątków świata. Jedyne, czego mi trochę brakowało, to siedzenie w uroczych greckich knajpach do późnej nocy i chłonięcia jedynej w swoim rodzaju greckiej atmosfery, a także nocnego spacerowania po uroczych miasteczkach. Noce na statku to jednak nie to samo.
Firma Louis Cruises jest jednym ze skromniejszych armatorów. Dlatego chciałabym się jeszcze wybrać w rejs super-nowszym super-luksusowym statkiem. A ponieważ ceny rejsów robią się coraz bardziej atrakcyjne, mam nadzieję, że wkrótce spełnię swoje marzenie.
Brak komentarzy. |