Cała afera warta jest 6 tys. dolarów, tyle musiałby dopłacić Wallop Bhukkanasut za dodatkowy bagaż, podczas przelotu wraz z żoną i znajomymi z Tokio do
Bangkoku. Łącznie cały odprawiony bagaż ważył niecałe 400 kg, w sytuacji gdy limit dla prezesa oraz jego znajomych, którzy mieli miejsca w pierwszej klasie wynosił 150 kg.
Na miejscu w Bangkoku bagaż nie przeszedł jednak odprawy celnej i został skierowany do biura rzeczy znalezionych, taki stan rzeczy pozwolił na niezapłacenie opłaty za nadprogramowe kilogramy.
Wallop Bhukkanasut tłumaczył się, że w walizkach były owoce otrzymane od znajomego w Japonii, które miał rzekomo złożyć w ofierze w świątyni w stolicy
Tajlandii - Bangkoku. Jednak media nie dały wiary takiemu tłumaczeniu się i krytykowały prezesa Thai Airways za nadużycie.