Salar de Uyuni to największe na świecie wyschnięte solne jezioro. Otaczające je wulkany, kolorowe laguny z krystalicznie czystą wodą, unikalne formacje skalne i dzika przyroda sprawiają, że miejsce to koniecznie powinien zobaczyć każdy, kto wybiera się do Boliwii.
Dziki zachód
Uyuni to niewielkie, senne miasteczko w południowozachodniej Boliwii. Położone na wysokości 3675 m. n.p.m. wydaje się opuszczone, raz na jakiś czas główną promenadą przebiega korpus młodych żołnierzy z lokalnego pułku, po ulicach snują się psy i wzburzane wiatrem tumany kurzu. Jednak rzesze turystów nie przyjeżdżają tu dla samego miasta - Uyuni jest bazą wypadową, skąd rusza się na objazd niesamowitego solniska - Salar de Uyuni i otaczających go cudów natury.
Cmentarzysko pociągów
Wsiadamy do wysłużonego, kilkunastoletniego Landcruisera, w którym kosztem bagażnika mieści się siedmioro pasażerów. Już trzy kilometry za miastem czeka nas pierwsze zaskoczenie; na rozległej, pustynnej równinie znajduje się cmentarz pociągów. Okazuje się, że pod koniec XIX wieku Uyuni było ważnym węzłem kolejowym - tu rozdzielały się szlaki składów rozwożących wydobywane z okolicznych kopalni minerały. Kiedy jednak po kilkunastu latach zasoby skończyły się, pociągi pozostawiono na pastwę losu na wyżynie Altiplano. Teraz zardzewiałe lokomotywy i wagony stanowią co najmniej surrealistyczny pejzaż w otaczającej niezmierzonej pustce.
Największe solnisko świata
Ruszamy dalej, przed nami pojawia się trudna do zidentyfikowania rozciągająca się po horyzont biała plama. To Salar de Uyuni - największe na świecie, liczące ponad 10 000 km2 solnisko. Powstało prawdopodobnie w wyniku wypiętrzenia się łańcucha Andów, które podzieliło prehistoryczne jezioro Minchin na kilka mniejszych zbiorników, co spowodowało wyschnięcie akwenu w pobliżu Uyuni. Indianie Aymara wierzą jednak, że powstanie solniska ma inne źródło; lokalna legenda mówi, że otaczające solną pustynię wysokie góry były kiedyś boskimi olbrzymami. Gigant Kusku poślubił Tunupę ale gdy tylko urodził im się pierworodny syn, niewierny mąż uciekł do kochanki - pięknej Kusiny, zostawiając dla niej Tunupę. Zrozpaczona zdradzona żona nie przestawała płakać, a jej słone łzy mieszając się z mlekiem, którym karmiła syna, spadały na ziemię tworząc gigantyczne solnisko. Do dziś, mierzący 5432 metry wulkan Tunupa jest miejscem indiańskiego kultu, a salar nazywany jest powszechnie imieniem gigantycznej bogini.
Pokryty grubą warstwą zbitej w regularne wielokątne płyty soli, której pokłady sięgają nawet 7 metrów, jest jednym z najbardziej płaskich terenów na świecie. Różnica między najbardziej skrajnymi punktami salaru wynosi jedynie 41 cm, toteż satelity krążące wokół Ziemi kalibrują wysokościomierze właśnie na tym obszarze. Szacuje się, że ogromne solnisko zawiera 10 bilionów ton soli, z czego rocznie wydobywa się 25 000 ton. Sól, zbierana z górnych warstw usypywana jest w stożki, aby pozbyć się zalegającej w niej wody, a następnie suszona w piecach. Tak przygotowane bryły rozdrabnia się na kryształki w specjalnych maszynach i wzbogaca o jod. Wszystko robione jest w warunkach domowych - nie prowadzony jest przemysł na wielką skalę - wielkie zagraniczne inwestycje są odpierane ze strachem przez mieszkańców, którzy boją się utraty jedynego źródła utrzymania. Jodowaną sól pakuje się ręcznie w kilogramowe worki i zgrzewa nad palnikiem.
Koralowce i tysiącletnie kaktusy
Na samym środku solniska, nad białą płaską powierzchnią góruje wulkaniczna wyspa - Incahuasi oznaczająca w języku Quechua Dom Inki. Ciemne, wulkaniczne skały pokryte są skamieniałymi koralowcami i ocienione przez gigantyczne, kilkumetrowe kaktusy. Niektóre z nich dożywają podobno nawet do tysiąca lat. W tej niesamowitej scenerii jemy szybki lunch przygotowany przez naszego kierowcę - przewodnika i wykorzystujemy wolny czas na spacer po słonej tafli i robienie zdjęć, na których perspektywa z powodu niezwykle płaskiego, sięgającego po horyzont jednolitego obszaru, nie ma racji bytu. Zalegająca gdzieniegdzie po porze deszczowej woda odbija niebieskie niebo tworząc bajkowe miraże.
Noc w solnym hotelu
Poruszamy się dalej na południe, opuszczamy salar zmieniając krajobraz. Zamiast soli ziemię pokrywa sypki, pustynny piasek, na horyzoncie ukazują się pokryte kolorowym, mineralnym piargiem łagodne zbocza gór. Niedaleko granicy solniska postawiono solny hotel. Ściany, stoły, ławki, a nawet łóżka zbudowane są z ociosanych brył solnych. Nie czas jeszcze jednak na spanie, czeka nas spacer do odkrytej niedawno jaskini Galaxia, nazwanej tak przez niezwykle ciekawe delikatne formy naciekowe, które pokrywając jej ściany i sufit przypominają kosmiczny pejzaż. Wokół jaskini widzimy kolejną ciekawostkę - skamieniałe kaktusy. Pełni wrażeń wracamy do hotelu, by spędzić niezapomnianą noc w solnej komnacie.
Wulkany, laguny i skalne rzeźby
Ruszamy w dalszą drogę. Na zachodzie, przy granicy z Chile rysuje się groźnie sylwetka niemal sześciotysięcznego dymiącego wulkanu Ollagüe. Nie znana jest data ostatniej erupcji, uśpiony wulkan straszy tylko wydobywającymi się z wnętrza fumarolami. Otaczające nas skały są jednak dokładnie pokryte zastygłą, skamieniałą, czerwonawą lawą, za której nawisami kryją się małe lisy andyjskie i podobne do szynszyli viscachas. Wulkaniczny krajobraz przemienia się nagle w bajkową scenerię; dojeżdżamy do błękitnej laguny Caňapa, w której krystalicznie czystej wodzie odbijają się ośnieżone szczyty. Pastelowe kolory pokrytych minerałami zboczy wspaniale kontrastują z soczyście zieloną trawą podgryzaną przez płochliwe wigonie - najmniejsze z krewniaków lam. Kilka minut później zatrzymujemy się przy Lagunie Hedionda, zwanej Śmierdzącą Laguną z powodu pobliskich złóż siarki. Po białych, wysyconych minerałami brzegach błękitnego jeziora spacerują dostojnie stada różowych flamingów, kolorowe góry dwoją się w tafli wody. Niechętnie ruszamy dalej, choć przeczuwamy, że krajobraz nie raz jeszcze nas zaskoczy. Zgodnie z przewidywaniami na drodze stają nam gigantyczne skalne twory formowane od lat przez wiatr i drobny piasek. Największe wrażenie robi wyrastające przed nami skalne drzewo. Wspinamy się samochodem na wysokość ponad 4500 metrów. Jednak to nie wysokość zapiera dech w piersiach; widziana z góry Laguna Colorada robi piorunujące wrażenie. Woda jest w połowie granatowa, a w połowie intensywnie czerwona - za sprawą wypływających pod powierzchnię alg. Białe, mineralne wysepki i brodzące w wodzie flamingi dodają czaru temu niesamowitemu miejscu.
Tu, w pobliżu magicznej laguny spędzamy drugą noc. Ciepłe, puchowe śpiwory były dobrym pomysłem - w nocy temperatura spada grubo poniżej zera.
Poranna rozgrzewka
Podobnie jest nad ranem. Zziębnięci pakujemy się do samochodu i udajemy się do widocznych już z oddali gejzerów Sol de Manaňa. Dymiące i bulgoczące gorące źródła barwią się gamą mineralnych kolorów. Niedaleko stąd znajduje się najbardziej wyczekiwana tego ranka atrakcja - gorące źródła Polques. Pomimo, że trudno rozebrać się w tak niskiej temperaturze ochoczo wskakujemy do ciepłych skalnych basenów i wygrzewamy się dobrą godzinę w ponad 30 °C siarczanej wodzie. Pora powoli wracać, zahaczamy jeszcze o turkusowo-zieloną lagunę Verde, której kolor bierze się z zawartego w wodzie cyjanku i skalny labirynt, gdzie nie trudno o zgubienie drogi.
Parkując w Uyuni nie możemy uwierzyć, że to, co widzieliśmy podczas trzydniowej wycieczki nie było mirażem, senną fatamorganą. Niesamowite, ogromne solnisko, kaktusowa wyspa, skrzące się kolorami laguny otoczone pastelowymi szczytami, stada flamingów i kąpiel w gorących źródłach zostaną w naszej pamięci na zawsze.
Brak komentarzy. |