Nie jesteś zalogowany.
O czym warto pamiętać lecąc do Australii?
Wiadomo, że co kraj to obyczaj, czy w Australii istnieją jakieś zakazane słowa albo gesty, których powinno się unikać?
Słyszałam, że Australijczycy są bardzo pogodni i raczej otwarci, ale mimo wszystko mam jakieś obawy przed podróżą.
Może macie dla mnie jakieś wskazówki?
witaj gosiunia ... mam wiele wskazowek dla ciebie bo mieszkam tu juz jakis czas ...
Co konkretnie chcalabys wiedziec i czego sie obawiasz ?
Australijczycy rzeczywiscie sa pogodni i zrelaksowani . sa rowniez uprzejmi i zawsze gotowi do pomocy ... Zasady sa chyba takie jak wszedzie ...sloneczny usmiech i magiczne slowa " prosze , dziekuje i przepraszam " .....
bardzo niemile jest widziane przeklinanie , smiecenie , niszczenie przyrody , agresja i niektore gesty ...
A pozatym to nie ma sie czego obawiac ... nie chodzimy tutaj do gory nogami ....
tak teraz mi do głowy wpadło - czy muszę zrobić jakieś specjalne szczepionki? bo to klimat inny i nie wiem czy coś tam szaleje czy nie
A ja mam pytanie do Zosi.....czy to prawda , ze w A. są b. niebezpieczne pająki ? Mieszkaja w domach i uwielbiaja wlazic w zabawki dzieciece i ......no wlasnie ...czy slyszalas o redbackach ?one maja czerwoną kropke na odwloku.... czytalam o nich ale nie wiem czy naprawde jest to problem, czy tylko ciekawostka jak u nas żmija???
jest to prawda ... jest kilka rodzajow niebezpiecznych pajakow ... A o redbackach nie tylko slyszalam ale mialam tez z nimi do czynienia na codzien .. Nie jestem pewna co do zabawek ale wiem z doswiadczenia ze uwielbiaja wlazic do butow ( szczegolnie tych z " zapaszkiem")albo chowac sie w ceglach czy tez drewnie do kominka ... Nie jest to problem jezeli tylko pamietasz zeby sprawdzic swoje robocze obowie , a pracujac na zewnatrz uzywac rekawic ochronnych ...
To juz stary temat ale mam potrzebe dorzucenia od siebie "trzech groszy" bo dzis rano, porzadkujac tylko maly kawalek mojego ogrodka znalazlem kilka potencjalnie niebezpiecznych pajakow i, po raz kolejny, uswiadomilem sobie, ze nie ma zartow Byly to dwa redbacki (australijska odmiana czarnej wdowy) i dwa white tail. Redback moze, w najgorszym wypadku, nawet czlowieka usmiercic a white tail spowodowac gnijace i trudno gojace sie rany. Tak jak pisala Zosia- trzeba tutaj uwazac na pajaki bo mozna je spotkac absolutnie wszedzie. Wchodza do butow nie tylko z zapaszkiem i zostawionych nie tylko na zewnatrz ale i w garazu, i w domu. Trzeba sprawdzac buty i wszystkie ciuchy zostawione na podlodze, wlaczajac w to ogrodowe rekawice. Na dworze pajaki lubia wszelkie zakamarki, szpary, metale (np. metalowe oslony pomp od spa) wywiniete krawedzie doniczek, itp. Najlepsza metoda zapobiegawcza jest opsikanie domu z zewnatrz (ziemie naokolo domu, dookola ram okiennych i drzwiowych oraz progi) specjalnym preparatem, ktory jest skuteczny na ok. 4 miesiace. Na zewnatrz, w ogrodzie poprostu trzeba uwazac.
Najwiekszy jest huntsman, ktory nie jest bardzo niebezpieczny choc gryzie ale jest naprawde duzy i wstretny. Slyszalem o ludziach, ktorzy powodowali wypadki samochodowe gdy zauwazyli takiego bydlaka u siebie w aucie w czasie jazdy. Dlatego dobrze zamykac szyby w autach zostawionych w garazu.
Dagatek: generalnie redbacki nie stanowia wiekszego problemu w domach, w ktorych sie choc czasem sprzata . Ale juz w garazu czy komorce na narzedzia to juz inna piosenka. Ukaszenia zdazaja sie dosyc czesto, zadko jednak sa smiertelne (grozne sa dla ludzi uczulonych na ich jad). Sam zostalem kilka lat temu udziabany, na 90% przez redbacka. Szybko pojechalem do szpitala, mialem nudnosci, pocilem sie i spuchla mi reka. Po otrzymaniu zastrzyku dostalem kilka lekarstw i puscili mnie do domu. Reka swedziala mnie kilka dni
Tak wiec problem pajakow w Australii istnieje ale to nie znaczy, ze czychaja one na czlowieka za kazdym katem i atakuja zawziecie wszystko co sie rusza. Trzeba poprostu byc ostroznym
Ostatnio edytowany przez kangur (2013-03-12 09:21:11)
Odświeżę temat aby nie dublować. Tak z ciekawości o tych pająkach to w mieście też są spotykane? Czy tylko przedmieścia itp. ?
Po wypowiedzi kangura to aż mam ciary. Ja nie znoszę pająków, boję się ich i brzydzę. Ale jak na widok zwykłego krzyżaka odskakuję na kilka metrów i wołam męża/brata/ kogokolwiek, żeby go zabrał to wcale się nie dziwię, że z tego powodu zdażają się wypadki samochodowe.
A ja pająki nawet lubię. Bliskie spotkania z ptasznikami w USA były (za wyjątkiem pierwszego razu) całkiem miłe - to śliczne, futerkowe "misiaczki".
Łaziliśmy często po różnych dziurach, nocowaliśmy w namiocie i jakoś nic się nie stało. Raz widzieliśmy czarną wdowę, raz (chyba) brown recluza. Staraliśmy się o nich pamiętać, gdy byliśmy na łonie natury.
Jednak była i zła przygoda. Nasz syn, gdy miał niespełna 3 lata, bawił się raz w kanionie, grzebał gołymi rękami w ziemi i coś go udziabało - nie mamy pojecia co. Ręka mu spuchła, zsiniała i na pewno bolało, ale dziecko się nie skarżyło - wiedziało, że rodzice nie pozwolili grzebać w ziemi... Gdy zauważyliśmy co się dzieje (po jakichś 3 godzinach), natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Dali mu jakiś zastrzyk, trochę leków, prześwietlili rękę (nie widać było żadnego śladu po ukąszeniu, więc było domniemanie, że palec złamany), w końcu kazali podawać medykamenty odczulające przez 14 dni i puścili do domu. Nic się nie stało.
A co naszego syna użaro - nie mam pojęcia. Nie wąż i nie skorpion, bo byłyby charakterystyczne ślady. Jakiś "robal", może stonoga, z może właśnie jakiś jadowity pająk - ale nie czarna wdowa, ani brown recluze, bo one nie przebywają w ziemi.
No, ale Australia to całkiem inna historia... To najniebezpieczniejszy kontynent. Najwięcej tam różnych śmiercionośnych stworzonek... Jednak ludzie jakoś zyją - czyli się da!
gosiunia, nie panikuj! Dobrze będzie.
Tezeusz: Jesli chodzi o Adelajde to cale miasto (z wyjatkiem City z biurowcami i parkami oraz Glenelgu z hotelami i apartamentowcami) to sa wlasciwie przedmiescia w europejskim tego slowa znaczeniu. Tzn. domy, glownie parterowe, czasem jednopietrowe z ogrodami. Ale pajaki spotyka sie absolutnie wszedzie Od czasu napisania ostatniego posta spotkalem calkiem sporo tych niebezpiecznych. Sprajowanie naokolo domu naprawde pomaga Na oslode powiem jeszcze, ze samice wielkich huntsmanow potrafia do tego wlezc jakos do domu z setka swoich malych pociech na grzbiecie i jak sie to cale towarzystwo rozlezie to juz jest niewesolo Dobrze miec w ogrodzie przyjaciol typu: modliszki i jaszczurki...one traktuja pajaki jako przysmak
Oprocz pajaczkow sa tu tez wielachne stonogi (ale nie tak latwo je spotkac i nie wchodza do domow) i wiele innych niebezpiecznych zwierzaczkow (o wezach juz nie wspominam), np. znane wszystkim zwyczajne europejskie osy. Poniewaz zimy sa tu lagodne a naturalnych wrogow osy tu nie maja potrafia one budowac ogromne gniazda, tysiace razy wieksze niz np. w Polsce. Kiedys widzialem gniazdo wazace ponad 150 kg wystawione (oczywiscie bez os) ku przestrodze w jednej z galerii handlowych, a czytalem, ze osy potrafia zbudowac gniazda wazace ponad 300 kg! Tak wiec, spacerujac po buszu czy lesie i widzac takie gniazdo lepiej wiac ile sil w nogach
Nawet zwykle mrowki potrafia dac w kosc a to za sprawa ich liczby. W upalne letnie noce mroweczki wogole nie chodza spac i wlasnie wczoraj wieczorem podczas misji wyrzucania smieci zostalem doslownie w ciagu paru sekund oblezniety przez kilkadziesiat tych malych stworzonek i zatanczylem taniec typu hip hop godny You Can Dance zeby je z siebie strzasnac Do tego spotyka sie tu mrowy dlugosci zapalki!
Ale ogolnie, jesli przestrzega sie paru, latwych do wyuczenia, zasad, owady, pajeczaki i inne male stworki nie stanowia wiekszego problemu
Ostatnio edytowany przez kangur (2013-03-12 09:56:06)
Jeżeli chodzi o Australię to klimat jest bardzo specyficzny,gorący i wilgotny. Stad też nie tylko same pająki pojawiają się w naszych mieszkaniach,często także i inne gady jak węże. Dla kogoś kto nigdy nie miał z tym styczności,będzie to prawdziwym szokiem.
brrr jakoś jak czytam to ciarki mnie przechodzą, pająków nigdy nie darzyłem uwielbieniem. Choć znajomy hodował pajęczaka i tarantule i łaziła po nim, to jednak nie dla taka zabawa.
Ciekawe, że Mmmo tego wszystkiego chcecie tam mieszkać, podziwiam
Tezeusz: To, ze mamy tu rozne niezbyt sympatyczne zwierzaczki nie oznacza, ze zyjemy w ciaglym stresie czy przebiegamy chylkiem po ulicach w obawie przed atakiem pajaczkow czy wezy. Prawie 23 miliony ludzi tu zyje i wiedzie im sie calkiem dobrze Wystarczy poprostu troszeczke uwazac, jak zreszta wszedzie Kazdy kontynent ma jakies swoje niebezpieczenstwa, w Australii nie ma np. europejskiej wscieklizny czy kleszczy spadajacych z galezi na glowe Tak wiec nie ma strachu a smiertelne przypadki ukaszen zdazaja sie niezmiernie rzadko i przewaznie wtedy gdy ktos sam sie prosi
Ostatnio edytowany przez kangur (2013-03-19 06:18:31)
Mnie tez pajaki niestraszne, trzeba stosowac pewne minimalne i nie wymagajace zadnych wyrzeczen srodki ostroznosci i po strachu A poza tym Australia to b. dobry kraj do zycia
Pająki swoją drogą,o wiele gorsze są dla mnie węże... Dla mnie to prawdziwa tragedia,panicznie się ich boje. Australia jak i inne nieco bardziej egzotyczne kraje,słyną właśnie z różnych dziwnych stworzeń do których my polacy kompletnie nie jesteśmy przyzwyczajeni.