Sama idea jest fajna, kiedyś również podróżowałam po Europie czym się da i dokąd los poniesie.

Jednak nawet gdyby zabrać ze sobą pół plecaka konserw i od czasu do czasu nocować na dziko, to 225 EUR nie wystarczy na jedzenie, spanie i przejazdy. Zależy jeszcze ile tygodni ma trwać ta wyprawa. Oczywiście można zakładać, że się człowiek wyżywi po freegańsku, ale to zajmuje dużo czasu.

Mój kolega podróżował po Europie i we wsiach za nocleg z kolacją i sniadaniem się wynajmował do robót polowych - ale to było dawno, czy dzisiaj by się dało tak samo - nie wiem.

Jest też sieć miejsc/osób, które udzielą noclegu trampowi za darmo, głównie w miastach.

W tym wszystkim widzę jednak podstawową sprzeczność: jeśli zaklepiemy noclegi, ustalimy trasy i wszystko zaplanujemy co do eurocenta, czy nie zatraci się w tym gdzieś smak PRZYGODY?

Gdy ja podróżowałam stopem-i-czym-się-da po Europie, bywało nie raz, że chcieliśmy dojechać do zaplanowanego punktu A, a trafialiśmy do punktu B odległego od pkt A o 300 km (którego oczywiście w planach nie było). I było super! A jak nam sie zachciało zobaczyć "co jest za tamtą górą" (o istnieniu której nie mieliśmy wcześniej pojęcia), to rzucaliśmy wszelkie plany i szliśmy/jechaliśmy za tę górę, a potem za jeszcze następną i tak nas znosiło z trasy na wiele km.

Nie raz byliśmy trochę głodni, bywało i tak, że spać nie było gdzie i człowiek kładł się w śpiworze pod gołym niebiem. I tak bywało, że nie było czym jechać dalej, bo autobusy chodziły raz na tydzień, pociagi zlikwidowano, a na stopa nikt nie chciał zabrać. O tym, że człowiek nieumyty i w nieupranej koszulce podśmiarduje to chyba nikomu przypominać nie muszę.

Ludzi spotykaliśmy różnych, wielu dobrych i pomocnych, czasem jakichś freaków, ale też złodziei, którzy czyhali nawet na tak skromny ekwipunek jak nasz, i bogaczy w wypasionych furkach, którzy wyśmiewali się z ludzi stojących przy szosie z plecakami i czekających na litość...

W sumie jednak - polecam! Póki człowiek młody, póki niestraszny mu trud i brud, póki dni urlopu nie musi liczyć i o dzieciach myśleć - niech sobie zafunduje takie niskobudżetowe lato wagabundy. Z planem elastycznym i dodatkową kasą "na wszelki".

Niesamowita przygoda,ja chyba jednak mimo wszystko nie zdecydowałbym się na taka podróż w ciemno i na dziko. To wymaga sporo odwagi... Czy zmieścisz się w granicach 1 tyś zł- ciężko powiedzieć.

No tak,ale każda wypłata w bankomacie poza Polską w euro- kosztuje Cie dodatkowa prowizję,nie wiem jakie konto posiadasz,ale w większości banków tak właśnie jest,więc musisz uważać. Lepszym wyjściem byłoby posiadanie gotówki przy sobie.

Ja bym skróciła trasę, bo inaczej to będzie prawie sam przejazd - chyba, że tylko o kilometry chodzi. Ale jeśli człowiek ma mieć jakiś ubaw, przyjemność, odpoczynek - trzeba czasu, żeby spokojnie usiąść na... trawce.

Na pierwszy raz bym obrała krótszą trasę z jakimś "klejnotem" jako celem końcowym. Może po prostu Paryż, albo Rzym, Neapol, albo Amsterdam, czy piękna Lizbona. I nie wszystko naraz. Dotrzeć do celu, zwiedzając i zdobywając żywność po drodze, a potem powrót trochę inną trasą. Wszystko zależy, ile osób ma jechać (najlepiej 2-maksimum 3, więcej to za dużo, a samotnie nie do końca bezpiecznie).   

Co do wody, to da się bez kupowania. Jeśli się zapuka do chałupy i poprosi człowieka o łyk wody, raczej się nie zdarza, żeby odmówiono. W miastach często są studnie/pijawki (trzeba sprawdzić, czy woda nadaje sie do picia). Czasem jednak faktycznie trzeba kupić wodę - wtedy trzeba liczyć średnio około 1 EUR za dużą butelkę (jeśli się tu mylę, niech ktoś mnie poprawi). 

Zaproponowana przez papuasa Wenecja to dobry pomysł... Tam jest drogo, ale jakoś można przebiedować, a wrażenia są niezapomniane. To było ostateczny cel mojej pierwszej wyprawy stopem z plecakiem. Niektórzy ludzie spali na trawie w zamykanym na noc ogrodzie w centrum miasta (oczywiście nie wolno). My łaziliśmy po nocy jedzac kolejne porcje pysznych lodów, a jak sie zmęczyliśmy, kimaliśmy na ławce nad-kanałem-pod-arsenałem leżąc na śpiworze. Podchodziły do nas ciekawskie szczury, a gdy wyszło słoneczko - uliczne koty. Zanim Wenecja się zbudziła, już mieliśmy kawkę i kaszkę instant ugotowaną na maszynce. I się żyło... Teraz bym bezwzględnie wykupiła hotel, ale 20-cia lat temu byłam happy na takiej włóczędze.

jarno12, jak tam przygotowania? a może zrezygnowałeś?

Zdecydowanie zgadzam się z Klarą! Wypłata z bankomatu poza PL kosztuje zazwyczaj ok. 7-12 zł (w zależności od banku), więc nie sa to wielkie pieniądze, a wygoda znacznie większa niż zabieranie (i pilnowanie!) większej gotówki w podróży...

Faktycznie szalona wyprawa i osobiście skróciłbym trasę, no ale może o to szaleństwo właśnie chodzi, więc z tym nie polemizuję. Natomiast co do zasobów finansowych to przy takim "maratonie" jest to trochę mało... ale próbować można, byleby był jakiś zapas na koncie w razie czego:) Powodzenia życzę i sprzyjającej pogody, w razie konieczności spania "pod chmurką"

Moim zdaniem zabraknie, powiedzmy ten 1 tyś zł to naprawdę mało jak na same noclegi czy wyżywienie. Pomijam podroż. Pomysł godny uwagi,może trochę szalony ale wypali pod warunkiem posiadania większego budżetu.