Nie jesteś zalogowany.
Witam wszystkich serdecznie,
Marzą mi się dłuższe wakacje, nie tylko mi zapewne...
Bardzo dużo czytam o Waszych wyprawach i zastanawia mnie jedno: jak załatwiacie sobie w pracy urlop na okres miesiąca czy dwóch?
U mnie i mojego męża jak i u większości znajomych nie ma możliwości aby wziąć urlop dłuższy niż 2 tygodnie dlatego dziwi mnie jak czytam ze niektórzy z Was mogą wybrać się na 2 miesiące do Azji...jak rozmawiacie z szefem , że tak idzie Wam na rękę?
p.s. jestem Agnieszka i pozdrawiam bywalców tego forum!
większość z nas ma tu ten sam problem:)
nie wiem gdzie wyczytałaś, że ktoś jedzie na 2-miesięczny urlop, bo tu na tym portalu jednak królują wyjazdy 1-2-tygodniowe;
Żeby móc wyjechac na 2 miesięczne typowe wczasy, to trzeba by wziąć bezpłatny:) (jak dadzą), albo samemu być własnym szefem:)) albo nazywać się Rockefeller i chrzanić robotę
czytając relacje na forum nie ma tu wypraw po 1,5 czy 2 m-ce
no, ja jako emeryt mógłbym jeśli chodzi o czas, ale jeżdżę z biurem i najdłużej byłem 3 tygodnie (jeszcze wtedy pracowałem)
biura też organizują imprezy, by złapać klientów czyli ok. 2 tyg
Kazdy ma ten problem , ci co sa w podrozy 2 miesiace to jakies jednostki na naszym portalu przypuszczam ze przewaznie sa to osoby co sami dla siebie sa szefem i moga jechac kiedy chca i na ile chca jeszcze jest opcja ze pracuja za granica i jak zjezdzaja do domu na 2 miesiace to wykorzystuja ten czas na podroze , sama myslalam zeby tak zrobic
Hmmm. Wszedzie jest tak samo, moze z ta roznica, ze rozne sa kryteria przydzielania urlopu. W kazdym badz razie ciezko jest zalatwic wiecej niz 2 tygodnie na raz ale teoretycznie jest to mozliwe raz na jakis czas...
Ja myślę, że takie długie wczasy to raczej wyjazdy studenckie w okresie wakacji, na stopa i tanim kosztem. Albo nauczyciele, którzy mają wakacje wolne. Właściciele własnych firm często pilnują interesu i są długo w pracy albo są pracoholikami. Tak sobie myślę. A ja mam pytanie raczej do Kangura albo Valion albo do tych, którzy wyjeżdżają na 2 tyg ale często. Jak widzę np. lipiec Nowa Zelandia, marzec Dominikana, kwiecień Tajlandia - to miejsca przykładowe. Ja mam 2 tyg ciągłego urlopu na rok. Jak Wam się udaję wyjeżdżać do miesiąc lub dwa na dwutygodniowe wczasy? Pomijam już fakt, że nie mam na to urlopu to nie miałabym też kasy na tyle wyjazdów. Myślę, że pracując za granicą jest łatwiej. Np. wyjazd na 2 tyg na Kanary znajoma z Anglii płaciła 600 funtów czyli ok połowy jej miesięcznego wynagrodzenia, gdzie w Polsce za takie wczasy musiałabym zapłacić chyba ze 3 moje miesięczne pensje. Jak Wy to robicie?
To przyznam , że niejako się uspokoiłam
Z tego co na pewno pamiętam to czytałam , że bodajże Toria83 pisała , że czeka ją taka dłuższa wyprawa..i to mnie zainspirowało do zadania tego pytania.
Po prostu ubolewam nad faktem , że człowiek mógłby skorzystać z wielu dobrych ofert cenowych np. lotów gdybym mogła dogadać się z szefem. u nas urlopy w firmie sa na ostatnia chwile przyznawane jak wiadomo ze akurat nic sie nie dzieje.
Pozdrawiam , w weekend mam zamiar uzupełnić swój profil.
Hej myszka,
z urlopem jest odwieczny problem: często jest tak jak napisał Kangur, ale jeszcze częściej bywa tak jak napisał Fresh:); co z tego że mamy firmy, jak w kółko trzeba pracować ! urlopujesz- nie zarabiasz! (na szczęście czasem bywa inaczej:))
U mnie z iloscią urlopu nie ma większego problemu; mam go aż za dużo, bo zaległe dni sie kumukuja i po kilku latach jest tego urlopu tyle, że mogłabym nie pracowac 3 miesiące:), ale...., no właśnie ale! nikt nie da mi jednorazowo więcej niz 2 tygodnie!;
przeciętnie każdy z ppracujących ma 26 dni roboczych w roku, co oznacza, że to 5 tygodni w roku!, jak jeszcze weźmiesz go w czasie, gdzie wypadają jakieś święta i długie weekendy, to mozna i 6 tygodni się byczyć! )
Inną kwestią są koszty; ale przykładowe Kanary nie są wcale aż takie drogie jak to napisałaś; wszystko zależy od rodzaju wyjazdu, standardu hotelu i oczywiście terminu naszego urlopu;
Jak zapragniesz np. się "kanarzyć" w środku wakacji lub ferii lub w jakikolwiek dłuższy weekend czy w święta, to siłą rzeczy zapłacisz kupę kasy, nawet w nędznym hoteliku, bo w tym czasie jest duży popyt, ale jesli wyczaisz terminy, gdzie szkoły pracują pełną parą, i rodzice z dziećmi nie rzucają się masowo na wyjazdy, to wtedy można trafić bardzo atrakcyjną ofertę ( będącą jednakże pewnie dla jednych tanim wyskokiem za śmieszne pieniądze, a dla innych całą pensją- ale to juz temat na inna dyskusję)-
W każdym razie jak nie mamy dzieci w wieku szkolnym albo mamy już takie całkiem duże ( jak moje) to można jeździć poza tzw: ścisłym sezonem: jest z reguły taniej, duzo mniej ludzi, czyli o wieeeeeeele przyjemniej:)
PS. ja wyjeżdzam średnio 3x w roku max po tygodniu; co oznacza, że każdego roku mam 2 tygodnie zaległego i po kilku latach mam 100 dni jak nic! Niby zyć nie umierać, ale nie ma kiedy iść na ten urlop! )
Ja niestety mam inny rodzaj pracy. Z dobrej woli mam płatnego 15 dni na rok. Reszta bezpłatne wolne - nie za dużo. A w tz. nie sezonie mogę wziąść urlop ale mój mąż niestety różnie. Częste poligony, ćwiczenia na jednostce czy w lesie nigdy nie wiadomo z wyprzedzeniem kiedy one są. I mówiąc o wyprzedzeniu mam na myśli nie kilkumiesięczną wcześniejszą wiedzę a raczej chociaż 2 tygodnie. Niestety często terminy wyjazdów i powrotów są znane na 1 max 2 dni wcześniej. Nie można rezerwować wcześniej nic bo w ostatniej chwili wypadają super ważne i obowiązkowe dla wszystkich ćwiczenia i lipa.
Do tego mąż wykorzystuje urlop jednorazowo tak preferowane. Dlatego zwykle wyjazdy mamy lipiec lub sierpień i wtedy do oporu. Jak w zeszłum roku. Załapałam na 15.08. i pierwszego dnia mojego urlopu wyjechaliśmy a ostatniego wróciliśmy razem 17 dni. Po czym mąż się jeszcze ok 3 tyg byczył sam w domu.
Ostatnio edytowany przez myszka (2014-02-07 11:28:19)
Tak myslalam ze piszac to mialas na mysli Torie ...Ja tez mam zalegly urlop ale nie moge wziac wiecej niz 2 tygodnie poniewaz kolezanka przez caly ten okres musialaby byc sama w pracy a jej sie to nie usmiecha .Do tego juz nie pracuje na caly etat wiec mam wiecej wolnego , w kazdym miesiacu wychodzi tydzien wiec np w maju bylam na Malcie i to nie biorac urlopu wiec ja mam o tyle fajnie ze moge niezle kombinowac ...Ja w tym roku jade 2 razy na 2 tygodniowy urlop i nie wiem czy sie na tym zakonczy bo moge jeszcze sobie zrobic tygodniowe wypady tylko druga sprawa to kasa
Ostatnio edytowany przez Soniza89 (2014-02-07 19:56:40)
Ja mieszkam w Uk, sprawa z urlopami wyglada podobnie jak w Pl, czyli teoretycznie mozna wybrac 2tyg ciagiem, ale... Czasem wystarczy poprosic o wiecej Pod koniec 2012 bylismy 4tyg, w tym jedziemy na dluzej, bo udalo sie polaczyc dwa urlopy, czyli niewykorzystany z 2013, ktory wykorzystac trzeba do konca marca, oraz urlop z 2014 Z kasa jest tak samo jak u Was, nie dostalismy spadku, musielismy zaoszczedzic Pokochalismy podroze, wiec drobne wyrzeczenia nie stanowia dla nas problemu
Też muszę się trochę "gimnastykować" z urlopem
Zazwyczaj staram się dokleić kilka dni urlopu do warunków kalendarzowych, tzn. wokół majowego weekendu (tu nawet za 3 dni urlopu czasem można uzyskać 10-dniowy czas na wyjazd, zależy od układu dni), albo do Bożego Ciała, czy 15.08. To daje duże oszczędności urlopowe na dłuższe wyjazdy w innym terminie. Gdy planuję coś dłuższego niż 3 tygodnie, wtedy za wczasu próbuję zaoszczędzić potrzebne dni w poprzedzającym roku, by wydłużyć wtedy, gdy będę potrzebowala więcej, niz to możliwe w danym roku.
Czasami też pomagam sobie nadpracowaniem 1-2 dni nieco wcześniej, a potem "odbierając sobie" te 1-2 czy nawet 3 dni końcem tygodnia poprzedzającego urlop i jestem o więcej do przodu.
A ponieważ w mojej pracy najłatwiej o urlop na przełomie lipca/sierpnia, więc najdłuższe wyjazdy mam możliwe tylko latem. Z tego względu naszą wyprawę do Tunezji (1997 - opisana w relacjach) "musieliśmy" zrealizować właśnie w środku lata...
No cóż, mimo starań, nie wszystko można "dopasować" do własnych potrzeb, ale racjonalne planowanie zwykle pomaga wygospodarować trochę więcej wolnego.
I jeszcze 2 słowa o tych, co pracują na własny rachunek...
Sądzę, że mają znacznie trudniej z wyjazdem na dłuższy urlop!
Widzę to wyraźnie wśród znajomych, którzy właśnie pracują "U siebie".
A poza tym, nawet gdy są na urlopie, to właściwei są tylko poza miejscem pracy, ale i tak cały czas pracują, odbierając telefony, alanizując różne sprawy, podejmując decyzje, itd., itd.
Kolejna kategoria: emeryci - no cóż, czasu może i więcej, ale ... kasy mniej, z czasem i sił coraz mniej...
Więc - nie warto zazdrościć innym, tylko analizując realne możliwości korzystania z urlopu we własnym miejscu pracy, tak zadbać o własne potrzeby wyjazdowe, by optymalnie dopasować je do realiów. Oprócz samych siebie (i dobrego szefa!!!) nikt nam w tym nie pomoże
To racja,chyba że pracujemy w sektorze państwowym,wtedy zdecydowanie łatwiej jest o dłuższy urlop i nie ma z tym takiego problemu jak w firmach prywatnych,kiedy to urlop trzeba dopasować pod względem kilku czynników.
Dla mnie planowanie wakacji i urlopu jest istnym dramatem, nawet jeżeli planuje urlop już na początku roku nagle wychodzi tak że połowa mojego wydziału również planuje urlop w tym czasie, a ja jako ta niezastąpiona muszę wszystkim ustąpić