Nie jesteś zalogowany.
Edzia szacun, że wlazłaś na tę górę ! Ja jednak jestem leniuszek (wjechałam terenówka) !
No właśnie nie jadą, od razu wskakuja z tbilisi na drogę wojenną i mijają bokiem Mcchetę. Z mchcety do tbilisi 1-2 lari marszrutka...kilka minutek jedzie. W sumie te transfery sa proste jak drucik:)
Dziewczynki kochane jak fajnie że czytacie:) z wami rażniej się skrobie. Dziś porpacuje troszkę i wracam do was i relacji bo wspomnienia wciąż żywe.
Ja Ci dam "dziewczynki" !!! he he.
Marinik - gender mamy !
marinik do ciebie pisALAM OSOBNO HAHA
Oj! Górki to jest to co lubię!
Podziwiam za wejście i zazdroszczę Bardzo lubię takie "spacerki" w niewysokich górach. Nie mam na myśli takich ekstremalnych z łańcuchami itp. Ale takie , na jakie Ty wchodziłaś jak najbardziej.
O zdjęciu, którym zachwyca się Kati nie będę pisać ... bo też się zachwycam
Niedawno była też znajoma ale połączyła Gruzję z Armenią...taka tułaczka z mężem. Jak oglądałam jej zdjęcia to od razu pomyślałam o baśniach i legendach..jakoś mi się tak kojarzy..nutka tajemnicy, cudowne widoki....
Potwierdziłaś teraz, że to miejsce jest magiczne. A jak do tego dorzucimy jeszcze gościnność mieszkańców to po prostu bajka.....Rozumiem,że Gruzja skradła Twoje serce? :-)
Cud, miód i orzeszki )
skradła tak że już mam bilety do kutaisi:)
Winnica hotel okazała się wyjątkowa. Cos pięknego. Na dzień dobry witają nas winem. Do kolacji wino gratis a nawet gdyby trzeba było płacić to 9,5 zł za litr fantastycznego wina. Podczas kolacji pogadaliśmy z Holendrami, na temat Gruzji, planów, sposobów przemieszczania się, po czym poszliśmy do założonego przez pasjonate właściciela muzeum wina. Zrobił to w sposób naprawdę imponujący...cała historia wina i Gruzji…proces, efekty tego procesu czyli nie tylko wino i czacza, ale i masło, kompociki, soki, nalewki, brandy…Wszystko wyeksponowane, podświetlone, ruszające się i wydające odpowiednie dźwięki a wszystkiemu temu towarzyszy w tle muzyka gruzińska.
Popołudnie spędzamy na penetrowaniu winnicy i okolicy. Poszliśmy pospacerować i spotkaliśmy zbierającą fasole panią. Oczywiście przegadaliśmy ze 2 godziny , odprowadziliśmy babinkę otwartość ludzi jest naprawdę wspaniała.
Winnica posiada urokliwy taras, na leżakach sącząc wino zakończyliśmy wieczór.
Po obfitym śniadaniu i wzięciu 1 litra wina na drogę idziemy łapać Stopa. Chcemy się dostać do Kvareli, zwiedzić tam najdłuższe tunele winnic, potem Nekresi – klasztor i Gremi
Ale mamy lużne podejście do planu, licząc się z tym że stopem może się po prostu nie udać. Jednak to nas nie martwi…sama wyprawa ma być przygodą, nie napinamy się, jest nam tu tak dobrze
Próbując łapać auta mijamy myjnię, a na niej jeden kierowca pyta nas czy mamy czas bo jeśli tak to gdy on umyje auto to chętnie nas podwiezie gdzieś. Mamy czas a jakże…jest ławeczka, jest wino, jest ochoczy człowiek no i nasz nowy przyjaciel – pies z winnicy który nas tak ulubił ze sypiał pod naszymi drzwiami i nie opuszczał nas na krok…czego chcieć więcej
Zachary - Kierowca okazał się bardzo fajnym facetem, który co prawda jechał do Tbilisi, ale skoro my do Kvareli to on też:0 Tbilisi poczeka:0 Gdy usłyszał że jesteśmy Polakami, zaraz nas zaprosił do domu na kolacje. Za podwiezienie pod sama bramę winnic nie wziął nic.
Winnica fantastyczna. Wokół piękny park, a chodzenie po nim to sama przyjemność