Nie jesteś zalogowany.
Edi, jak się to wszystko czyta, to odnosi się wrażenie, ze to matrix, a nie rzeczywistość.
Za 12 lari na osobę kupujemy pakiet degustacyjny i wybieramy rosyjskojęzyczną przewodniczkę. A co! Szlifujemy
Temperatura cudo…chłód…przyjemny chłód…my w krótkich rękawkach a pani omatulona poubierana i trzęsąca się z zimna. Pięknie opowiada o historii winnicy, o posiadanych winach o procesie wytwórczym. Podczas degustacji o próbowanych winach. Smakujemy 2 czerwone gruzińskie, można również wybrać produkowane w Gruzji metodą europejską, ale nie mamy takiego pomysłu Dostajemy sery i jabłka oraz masło które powstaje jako produkt uboczny podczas procesu produkcyjnego. Niech nazwa nie zmyli…to najczystsza…najwspanialsza oliwa. Pani kazała mi się nią wysmarować i odmłodniałam o 2 lata.
marinik...gdy ja to teraz korzystając z wolnego piszę...to mam wrażenie że do niego wróciłam...no bajka ...a biorąc pod uwage jak to różnorodny kraj...i ile w ramach tej różnorodności oferuje to aż się wierzyć nie chce
a za chwile będzie dalszy opis naszego STOPA ...tam dopiero był czad
Wychodząc z winnicy nabywamy buteleczkę – bardzo tania – o połowę niż w sklepach.
Ale czas wrócić. Tylko jak? Widzimy pakujące się do auta 2 osoby…zagadujemy – Rosjanie. Bez polityki okazuje się że fajni są Rosjanie Zresztą wiemy o tym już od czasów podróży po Rosji…Petersburgu:0. Podrzucają nas na skrzyżowanie wylotowe w Kvareli.
Na przystanku grupa młodych chłopaków na nasz widok aż piszczy…ja tam jestem przy wersji że na mój a nie Wojtka i będę się jej trzymała;0 Bardzo chcieli z nami zdjęcia…pozom nie było końca…normalnie jak w Indiach
Łapiemy kolejne auto…smutny…zamyślony…przystojny chłopak szybko prowadzi samochód…podrzuca nas do skrzyżowania z Nekresi. Teraz tylko jak się dostać do tak dalekiego klasztoru. Idziemy początkowo na nogach…nic nie jedzie…upał dokucza. Umawiamy się z Wojtkiem że skoro nic na siłę to idziemy 10 minut i jeśli nic nie pojedzie to odwrót. Mamy szczęście. Młode chłopaki sącząc piwo jadą w naszym kierunku. Chętnie nas zabierają podwożąc pod kasy.
Kupujemy bilety i specjalna marszrutka zawodzi zwiedzających na szczyt. Jedziemy. Wiatr we włosach Klasztor stary, bardzo dobrze zachowany. Piękne mozaiki. Jak się tyle czasu utrzymały? Razem z nami zwiedzają Rosjanie z Uralu. Dziewczyny na karteczkach wypisują życzenia i składają by w ich intencji odmówione zostały msze. To ja też…mam ich przecież tyle
Na terenie mamy kilka kaplic, pałac biskupi i ruiny osady. W jednej sali można także zobaczyć gruziński „marani”, „piwniczkę” gdzie mnisi produkowali wino tradycyjną gruzińską metodą.