Nie jesteś zalogowany.
Postanawiamy na dół zejść na nogach…idziemy…idziemy…temperatura ponad 40 stopni…ale nagle zjeżdża marszrutka z Rosjanami i nad podrzuca na dół. No i dobrze choć sam spacer też był mimo upału niezły dzięki widokom.
Rosjanie idą jeść a my w długą…znowu idziemy…idziemy…nic nie jedzie…I kto się zatrzymuje? Najedzeni znajomi z Uralu. Tez jadą do Gremi więc zabawa trwa Gremi miasto, które istniało tylko 150 lat. Pochodzi z XVI wieku. Mieściła się tu siedziba Króla Kacheti. Z okresu jego egzystencji pozostał tylko kościół i dzwonnica na wzgórzu.
Postanowiliśmy wracać nie czekając na Rosjan, wierząc ze znowu nam szczęście dopisze. Wojtek tylko zawołał: Edyta rozpuść włosy;)! I ten jeden ruch ręki sprawił, ze wyczarował się przy nas samochód w środku 2 wesołych panów. No i znowu na hasło : jesteśmy z Polski, stanowczo mówią że najpierw poznamy ich gościnność i zabierają nas do swoich kompanów do winnic a potem do samego hotelu Kompanami okazali się pracownicy winnic, który właśnie ucztowali…zastawione stoły, czacza lała się strumieniami a wino wiadrami. Od razu nas przyjęli z otwartymi ramionami, dostaliśmy talerzyki szklanki i zaczęło się wznoszenie toastów. Jeden przez drugiego, w końcu wszyscy na raz…prawi się kłócili i prześcigali który więcej za nasze zdrowie i pomyślność toastów wzniesie. A my? Zachwyceni, roześmiani…zadziwieni
Gdy postanowiliśmy wracać ciężko było się wydobyć z ich uścisków i wesołych nawoływań.
Panowie odwieżli nas do hotelu…
Ostatnio edytowany przez edyta11 (2015-08-19 13:59:12)
Edi, no tak jadąc do Gruzji trzeba mieć mocna głowę i zdrowa wątrobę.
Twoja Gruzja to jest MEGA w stosunku do mojej, chyba wrócę i też będę stopem podróżować, tylko czy ja to wytrzymam ?
W tym jest jakiś czar i magia, przecież jak to możliwe, że ludzie są aż tak bardzo gościnni i serdeczni?
Objechałaś pół świata czy z czymś takim się gdzieś spotkałaś, bo ja nie.
stopem jest bardzo przyjemnie - przy założeniu ze nic na siłę. Co drugi samochód się zatrzymuje.
No własnie Beatko...objechałam..moze nie pół ale dość...i nie spotkałam się z czymś takim. To jest fenomen na dużą skalę. NIe można tego do niczego porównac ...
strasznie się ciesze że moja młoda chce tam lecieć
Wiejsko, sielsko i anielsko A ja lubię wieś
Taka gościnność wpływa ewidentnie na nasze postrzeganie miejsca, to jest więcej warte niż serwis w 5* hotelu! Niezależnie jaka byłaby pogoda, jedzenie, jeśli takie fajne człowieki są to od razu serce tam zostaje :-)
Prawda Ewelina:) oj prawda...moje zostało. Musze po nie teraz wracać
no to czas na TBILISI
Zachary o czasie po nas podjechał. Godzina nieprzyzwoita, jeszcze ciemno…więc zaraz po zajęciu miejsc zasypiamy. Budzimy się dopiero na miejscu. Jest 9 rano. Od 2 godzin byliśmy w stolicy a Zachary nie chcąc nas budzić czekał te 2 godziny byśmy sami oczęta otworzyli. Na siłę dajemy mu 30 lari i idziemy szukać hotelu. Dostajemy piękny pokój z wyjściem na taras z basenem. W pokoju okazuje się, ze Wojtek zostawił aparat i worek z różnymi rzeczami w marszrutce Zacharego.. Szybki telefon i bieg do miejsca w którym nas zostawił. Wszystko dobrze się skończyło. U Gruzinów nic nie ginie.
Najpierw był basen…odpoczynek…dogadanie z właścicielką kolacji, którą postanowiła dla nas zrobić a dopiero potem udajemy się do miasta. Ze stacji metra Awlabari jedziemy 1 stacje i wysiadamy w centrum. Celem jest kościół Sameba, ale okazuje się ze po drodze mijamy ładny inny kościół – Ejmiatsin Armenian.
Wracając do Sameby – czyli kościoła Świętej Trójcy – jest to sobór gruzińskiego kościoła prawosławnego. To nowa budowla. Budowę soboru rozpoczęto w 1995 z zamiarem uczczenia 2000-lecia chrześcijaństwa. Później budowę przerwano z powodów ekonomicznych ale w 2000 wznowiono ją. 25 grudnia 2002 w dzień 25-lecia intronizacji patriarchy Gruzji Eliasza II w budującym się soborze odprawiono pierwsze nabożeństwo. Wchodzimy również do Armeńskiego Panteonu