Nie jesteś zalogowany.
Ostatnio edytowany przez cienkibolek (2015-09-23 13:44:43)
Ostatnio edytowany przez cienkibolek (2015-09-23 13:44:13)
Pięknie i znowu Gruzja ogród botaniczny- bajka, ogrom przepięknych roślin porażający
No ladnie,ladnie...podobnie,jak u Edzi...tylko dlaczego tak malo piszesz?!
23 VIII 2015 r. (niedziela)
Po śniadaniu w hotelu i wykwaterowaniu ok. 9:00 wyruszyliśmy już całą grupą autokarem na zwiedzanie. Najpierw pojechaliśmy do centrum Batumi. Wg oficjalnego programu ten najsłynniejszy nadmorski kurort Gruzji (stolicę republiki autonomicznej Adżarii) mieliśmy wspólnie zwiedzać to miasto dopiero w przedostatnim dniu wycieczki, ale pilot postanowił to zmienić dzięki czemu potem on sam, jak i wszyscy uczestnicy wycieczki mieli dodatkowy dzień wolny do spędzenia wg własnego uznania. W drodze do centrum miasta na chwilę zatrzymaliśmy się przy ulicy Lecha i Marii Kaczyńskich, aby zrobić tam pamiątkowe zdjęcia tabliczek z nazwą ulicy. Zwiedzanie Batumi rozpoczęliśmy od Parku Cudów (usytuowanego w okolicy portu), gdzie widzieliśmy m.in. Wieżę Czaczy, Wieżę Alfabetu, wielki „diabelski młyn”, figury „Ali i Nino” i latarnię morską. Kilka zdań na temat tych obiektów. Wieża - fontanna, powszechnie znana jako „Wieża Czaczy” jest dokładną kopią budynku istniejącego w Batumi na początku XX wieku. 25 metrowa wieża zegarowa otoczona jest czterema fontannami. Ponoć (nie sprawdziłem tego osobiście) codziennie o godzinie 19:00 przez dziesięć minut leje sie z nich czacza - mocny gruziński alkohol robiony z winogron. Wieża Alfabetu w Batumi to 130-metrowa, stalowa konstrukcja wykonana wg projektu hiszpańskiego architekta Alberto Domingo Cabo. Z daleka widać na niej 33 litery gruzińskiego alfabetu, osadzone na ażurowej konstrukcji przypominającej spiralę DNA. Na najwyższej kondygnacji mieści się studio telewizyjne i obracająca się restauracja. Warto w tym miejscu wspomnieć, że gruziński alfabet jest jednym z 14 alfabetów świata. Jest wyjątkowy i niepodobny do żadnego innego. Stojący w pobliżu Wieży Alfabetu 55-metrowy „diabelski młyn” powstał w roku 2005 i jest wyposażony w czterdzieści 6-osobowych gondolek, z których można podziwiać okoliczną panoramę. Rzeźba "Ali i Nino" to dwie 9-me¬tro¬we, sta¬lo¬we syl¬wet¬ki ko¬bie¬ty i m꿬czy¬zny (ich łączna waga wynosi 7 ton), zbli¬ża¬ją się one do sie¬bie co pe¬wien czas i za¬sty¬ga¬ją w na¬mięt¬nym po¬ca¬łun¬ku, aby za chwi¬lę znowu się od sie¬bie od¬da¬lić. Ten po¬mnik, sym¬bol mi¬ło¬ści, zro¬zu¬mie¬nia i po¬ko¬ju mię¬dzy na¬ro¬da¬mi, jest dzie¬łem gru¬ziń¬skiej ar¬tyst¬ki Tamar Kve¬si¬ta¬dze. Jego nazwa na¬wią¬zu¬je do po¬wie¬ści Kur-ba¬na Saida "Ali i Nino", opo¬wia¬da¬ją¬cej hi¬sto¬rię nie¬szcz꬜li¬wej mi¬ło¬ści dziew¬czy¬ny, chrze¬ści¬jan¬ki z gru-ziń¬skiej ro¬dzi¬ny ksią¬żę¬cej i chło¬pa¬ka, mu¬zuł¬ma¬ni¬na z Azer¬bej¬dża¬nu. Stojąca nieco dalej biała latarnia morska ma 21 m wysokości, została zbudowana w 1882 r. przez inżynierów francuskich. Oprócz budowli, które mijaliśmy w Parku Cudów w nieco większym oddaleniu widzieliśmy kilka innych imponujących budowli. Wspomnę o dwóch z nich. Budynek Uniwersytetu Technologicznego, oddany do użytku w roku 2012, jest najwyższym budynkiem regionu. Ma 35 pięter i 188 metrów wysokości. U jego szczytu zamontowano … diabelski młyn z ośmioma gondolkami (niestety jak dotychczas nie został on udostępniony dla turystów). Hotel Radisson Blu, zbudowany w roku 2011, to kolejny przykład odważnej, nowoczesnej architektury opanowującej miasto. 19-piętrowy budynek, usytuowany zaledwie kilkadziesiąt metrów od brzegu morza, zaprojektowany przez włoskiego architekta Michele De Lucchi, przypomina lekko pomiętą paczkę papierosów. Potem przespacerowaliśmy się fragmentem nadmorskiego bulwaru. Jest to w sumie pra¬wie 8-ki¬lo¬me¬tro¬wy park cią¬gną¬cy się wzdłuż miej¬skich plaż. Jego po¬cząt¬ki się¬ga¬ją roku 1881, kiedy to gu¬ber¬na¬tor Ba¬tu¬mi, AI Sme¬ka¬lov, zle¬cił re¬ali¬za¬cję nad¬mor-skie¬go parku słyn¬ne¬mu nie¬miec¬kie¬mu ogrod¬ni¬ko¬wi Res¬sle¬ro¬wi. W cza¬sie swo¬je¬go ist¬nie¬nia Bul¬war prze-szedł przez kilka eta¬pów roz¬wo¬ju. Szcze¬gól¬nie w ostat¬nich latach wzbo¬ga¬cił się o wiele no¬wych obiek-tów ta¬kich jak: ka¬wiar¬nie, re¬stau¬ra¬cje, place zabaw, sty¬lo¬we ławki, no¬wo¬cze¬sne rzeź¬by i fon¬tan¬ny. Po przejściu fragmentu bulwaru odbiliśmy trochę od morza przechadzając się ładnym deptakiem z basenami, ciekawymi rzeźbami i piękną białą kolumnadą z 1934 r. Potem ruszyliśmy już w kierunku Placu Europy. Z ciekawszych budowli, które po drodze mijaliśmy wspomnę o 110-metrowym hotelu Sheraton przypominającym słynną aleksandryjską latarnię morską oraz pięknym budynku Państwowego Teatru Dramatycznego (stoi przy Placu Teatralnym, w którego centrum umieszczono złotą rzeźbę Neptuna). Plac Europy, do którego następnie dotarliśmy, to rozległa, niemal pusta przestrzeń, którą otaczają eleganckie budynki sprzed ok. 100 lat. Na jednym z nich umieszczono zegar astronomiczny wzorowany na słynnym praskim zegarze Orloj, oprócz czasu pokazuje on względne położenia Słońca, Księżyca, gwiazdozbiorów zodiakalnych i planet, a także godzinę wschodu i zachodu słońca i aktualną fazę Księżyca. W centrum placu stoi pomnik Medei (kolchidzkiej księżniczki z greckiej mitologii, która została żoną Jazona) trzymającej złote runo. Wzniesiono go w 2007 roku. Przypomina on o odwiecznych związkach Gruzji ze światem europejskim i bliskości tutejszej kultury z kulturą antyczną. Plac jest ulubionym miejscem wypoczynku nie tylko dla turystów, ale i mieszkańców Batumi, regularnie służy za scenę dla koncertów międzynarodowych i gruzińskich gwiazd. Do tej pory wystąpili tu m.in.: Jose Carreras, Andrea Bocelli, Bueno Vistas, Enrique Iglesias i wielu innych. Tutaj także, mieszkańcy miasta świętują nadejście Nowego Roku. Po 10-tej ruszyliśmy autokarem w dalszą drogę. Na trasie mieliśmy 2 postoje „toaletowe”. Przed 17-stą dotarliśmy do miasta Gori, które zostało założone przez jednego z najsławniejszych królów Gruzji - Dawida IV Budowniczego (1089 - 1125). Zatrzymaliśmy się przy Muzeum Stalina, które następnie zwiedziliśmy. Obiekt ten jest usytuowany w miejscu, gdzie urodził się (w 1878 r.) i spędził swoją młodość późniejszy dyktator. Domek, w którym mieszkał, stoi obecnie pod specjalnym zadaszeniem naprzeciw frontowej ściany pałacu, w którym mieści się muzeum. Monumentalny pałac powstał w połowie XX w. w stylu określanym mianem „stalinowskiego gotyku”. Ekspozycja w muzeum przedstawia chronologicznie jego młode lata, edukację i karierę polityczną aż do osiągnięcia szczytów władzy. Obok muzeum stoi wagon pociągu, którym jeździł Stalin (używał go od 1941 r., dotarł nim m.in. na konferencje w Jałcie i Teheranie). Po zwiedzeniu muzeum w Gori na krótko zatrzymaliśmy się jeszcze u podnóża wzgórza, na którym wznosi się twierdza Goriscyche (w pobliżu widzieliśmy też 2 cerkwie) i ruszyliśmy dalej. Wspomnę jeszcze, że w Gori dołączył do nas gruziński przewodnik (pochodzenia azerbejdżańskiego) Josik. Przed 18-stą dojechaliśmy do skalnego miasta Upliscyche, które następnie zwiedziliśmy. Jest to jedna z najstarszych osad na Kaukazie, która niegdyś była ważnym punktem handlowym Jedwabnego Szlaku. Leży ona na lewym brzegu rzeki Kury, gdzie zalegają pokłady miękkich i łatwych do obróbki warstw skalnych. Wykorzystywano ten fakt już ok. 3 tys. lat p.n.e. W IV w. p.n.e. miejsce to stało się najważniejszym ośrodkiem cywilizacyjnym i religijnym wschodniej Gruzji. Dzisiejsze Upliscyche to efekt prac wykopaliskowych rozpoczętych w latach 50-tych XX w. Cały zespół dzieli się na część dolną, środową (najlepiej zachowaną) i górną. Zobaczyliśmy tam m.in. kilka przedchrześcijańskich świątyń oraz pozostałości pieczar mieszkalnych. Nad całością góruje pokryta czerwoną dachówką trójnawowa bazylika. Osią miasta jest główna ulica, od której odchodzą boczne przejścia i schody. Po południowej stronie znajduje się sekretny tunel, którym mieszkańcy w czasie najazdów mogli się ewakuować nad rzekę (ja też tym tunelem opuściłem miasto). Poza samym skalnym miastem atrakcją są roztaczające się wokół niego piękne widoki. Po zwiedzeniu Upliscyche udaliśmy się już w drogę do Tbilisi. Wspomnę jeszcze, że na gruzińskich drogach tego dnia, jak podczas innych dni często widzieliśmy chodzące po nich krowy, które nie bardzo miały ochotę ustępować miejsca pojazdom. Jedną z nich nasz kierowca nawet lekko potrącił. Po 20:30 dojechaliśmy do restauracji w Tbilisi, w której następnie zjedliśmy kolację. Co ciekawe przed wejściem do restauracji wisiał obraz, który widnieje także na okładce wydanej w Polsce książce o Kaukazie pt. „Toast za przodków” (zapoznałem się z nią przed wyjazdem). Po kolacji pojechaliśmy do hotelu „Prestige” (dotarliśmy do niego o 21:20), w którym następnie się zakwaterowaliśmy.