Nie jesteś zalogowany.
Widoczki
Myślołech że nie odpuścisz jaskini...
Anti jesteś pewna że to białe do kawy to był cukier?
Hapol- tego, co Pan tam sypał, to w ogóle nie jestem pewna grunt, że żyję
Ostatnio edytowany przez Antenka (2017-11-24 21:05:52)
Rano szybkie wymeldowanie i jedziemy na lotnisko. Idziemy na terminal lotów krajowych, skąd mamy lot do Kota Kinabalu o 9-tej. Nasza Pilotka z miejscową Pilotką, która cały czas nam towarzyszy odprawiają nas bez kolejki ,szybciej jako grupę. Wszystkie loty wewnętrzne mamy Air Asia.
Po oddaniu walizek, idziemy sobie z dziewczynami i lużno rozmawiamy:
- Coś z tą wagą lotniskową nie jest tak, bo w WAW moja walizka ważyła TYLE a teraz waży o 1,5kg więcej... Hmm... trochę z zapasów się zużyło, więc powinna ważyć mniej... Zakupów żadnych nie robiłam... Tak wszystko nachłonęło wilgocią??? -zastanawiam się głośno.
- Eee... dowaliłaś ciuchy, kurtkę... -Krycha.
- I buty, buty sporo ważą. - Zocha.
I w tym momencie mnie wryło i wmurowało w lotniskową podłogę...
Stoję znieruchomiała jak ta Żona Lota...
- Co ja zrobiłam z butami?????????????????????????????
W głowie jak w kalejdoskopie przewinął się film z ostatnich godzin, ale pakowania butów do walizki nie odtworzył...
Zostały w hotelu.... I jak ja teraz w tę dżunglę pójdę????? W klapeczkach????
- Buty zostawiłam w hotelu!!!!- mało się nie popłakałam. -Ulubione... poczułam lekką panikę i wściekłość na siebie...
Słysząc i widząc moją rozpacz, miejscowa Pilotka pomogła mi załatwić sprawę ekspresowo:
Zadzwoniła do hotelu, w którym mieszkaliśmy- buty są Podała adres hotelu w Kota Kinabalu, w którym będziemy mieszkać 3 noce i poprosiła a przesłanie.Hotel odesłał mi buty paczką Dostałam po 2 dniach Nie spodziewałam się, że odzyskam buty a tu taka miła niespodzianka Radości i podziękowaniom nie było końca
Ale, pech tego dnia, jeszcze nie powiedział ostatniego słowa....
Lot do Kota Kinabalu opóżnia się o prawie 1.5 h... A po przylocie, od razu, mamy w planach jazdę nad rzekę Klias i poszukiwanie nosaczy...
Lądujemy w Kota- leje jak z wiadra...
Walizka Krychy dokumentnie rozwalona....
Dalej leje...
Krycha z Pilotką reklamują walizkę.
Mija następna godzina na lotnisku...
Ciągle leje, ale w końcu, po 15-stej wyruszamy z lotniska. Jazdy mamy ok. 2 godzin- Już blado widzę te nosacze po ciemku(bo jak powszechnie wiadomo, zmrok na tej szerokości geograficznej zapada ok. 18-stej) i w takim deszczu...
Po około godzinie jazdy stajemy w ogromnym korku.
Stoimy... stoimy... Innej drogi nie ma.
Nerw wszystkich szarpie, bo póżno, bo leje...
Okazało się,że jest wypadek, są ofiary śmiertelne i nie wiadomo kiedy przywrócą ruch.
Następuje narada wojenna:
Zawracamy do Kota i Klias z nosaczami robimy trzeciego dnia, który teoretycznie mamy wolny. No nie ma innego wyjścia, tylko zamienić program, bo dziś to g..... zobaczymy
I tym sposobem moje prywatne plany wzięły w łeb, gdzie na ten wolny dzień planowałam kopsnąć się do Sandakan i dotrzeć do orangutanów w Sepilok... No cóż... nie można mieć wszystkiego ... Co wybrać? Wybrałam nosacze i nie żałuję
Meldujemy się w hotelu, a że jest wczesny wieczór, umawiamy się z dziewczynami za pół godziny na przelecenie kilku kwartałów okolicznych atrakcji Oraz zakupu jakichkolwiek butów dla mnie, nadających się do lasu, bo klapeczki to nadają się wyłącznie na lans nad basenem
Nooooo.....i za tego padtaja foch
Za resztę
Te podświetlone wieże
Zostawiłaś buty w hotelu szczęście, że odesłali - bardzo miło z ich strony
Wreszcie doczytane!! Nie wszędzie widziałem zdjęcia! Mam wrażenie że przed wyjazdem był nowy zakup (telefon lub aparat)
Cierpliwie czekam na cd.
Antenka, czytam, oglądam i podziwiam (i widoczki i Ciebie:); bo ja już się na tą azjatycką parówę więcej nie piszę , więc tym bardziej chętnie popatrzę sobie na "sucho" i w chłodziku
Haloooooo! A co tu taki zastój?
Przepraszam szanowne grono czytaczy ale siła wyższa
Hapol- eee tam obiecuję,że żadnej foty żarła nie zapodam
Angela- podświetlone Petronaski też mi się podobały
Oskar- nie było zakupu jeszcze, był testing pożyczonego aparatu, czy się sprawdzi to pomyślę o zakupie
Ala- mnie ta azjatycka ,,parówa" przypasiła bardzo dobrze się tam czułam tylko cośkolwiek trochę mokro... Miło mi, że tu zaglądasz
No to lecimy z Zochą i Krychą odreptać okoliczne nieznane tereny, które szybko stają się znane i bardzo przyjazne Oczywista lecimy za powonieniem i wyjącym wściekle żołądkiem- wrzuć mi coś, pusty jestem! Wybieramy jadłodajnię, gdzie siedzi dużo miejscowych i obsługa posługuje się obrazkową kartą dań a zgłodniały turysta pokazuje paluchem, bo wszelkie inne formy komunikacji nie przynoszą skutku Jak zwykle było pysznie i kosztowało grosze Lubimy to
No to idziemy pozwiedzać okolice, nawet przestało lać Łazimy sobie różnymi opłotkami, trafiając co jakiś czas w ciemną uliczkę a to różne ceratkowe jadłodajnie, a to markecik z owocami morza, a to wypasione centum handlowe, a to małe sklepiki, a to w ślepy zaułek i różne inne wielkomiejskie atrakcje Okolice bardzo przyjazne, nie czułyśmy się nigdzie niekomfortowo, czy niemiło. Raczej to MY3 byłyśmy nie lada atrakcją dla miejscowych: nie dość,że trzy blondynki to jeszcze jedna prawie 2 m wzrostu i wszyscy tubylcy, w najlepszym wypadku, sięgali jej pod pachę
Spoko klimacik
Jak ja nie przepadam za miastami, to Kota mi się podobało
Idziemy szlifując krawężniki...
-Aaaaaaa!!!!- wrzasnęła, znienacka Krycha.
-Co?Co?- my, z lekka przestraszone.
- Szczur mi prawie przeleciał po stopie!- z lekka przerażona Krycha...
-Jaki szczur???? Nic nie widziałam- z lekka zdziwiona ja.
-No to rozejrzyjcie się, ja chcę wracać! Nie lubię szczurów!!!!!- Krycha zaczęła popadać w płaczliwy ton...
Idziemy dalej i się rozglądamy, i:
- szczur wyskoczył ze studzienki,
- szczur lata po ulicy,
- szczur siedzi pod drzewem,
-szczur leci po trawniku,
- szczur czatuje na resztki pod jadłodajnią,
- szczury są wszędzie....
Spoko klimacik
Ja i Zocha niewrażliwe raczej na szczurzy terroryzm, uspokajamy co chwila Krychę:
-eee... no co ty... to koty, tylko takie trochę z łysym ogonem Noooo... opanuj się, przecież Cię nie zeżrą
Po wyszlifowaniu kilku kilometrów chodników, wracamy uchetane do hotelu, zahaczając o pobliski sklep 7/11 w celu nabycia piwa, bo Krycha cała roztrzęsiona i trza się z lekka uspokoić chmielem Bo jak wiadomo, chmiel ma właściwości uspokajające a innych walerianek czy melisek w podróżnej apteczce, na składzie nie stwierdzono ...
Aaa... aaaa... kotki dwa...