Nie jesteś zalogowany.
Apetyt rośnie... jak wiadomo
Więc po Alasce, Spitsbergenie, po samym tylko basenie M.Śróddziemnego, gdy u progu lata znalazłam ofertę (całkiem promocyjną i przystępną cenowo!) rejsów transatlantyckich poczułam "ssanie w żołądku" z silną potrzebą zaspokojenia tego głodu
Przeglądając różne programy najbardziej przypadł nam obojgu do gustu taki, który zawierał najwięcej "nowych" miejsc i lubiane "stare", dobrze znajome.
A więc: Venecja-Bari (z wycieczką fakultaywną do magicznie-mrocznego miasteczka Matera)... i od tego momentu zaczęła się seria na "MA-". Dalej: Malta, Malaga, Madera... i 5 dni przez Atlantyk, do Fortalezy w pn cz. BR.
Kolejne porty: Recife z uroczą Olindą, Maceió (jeszcze jedno na Ma-), Salvador, Buzios i w koncu Rio.
Będę sukcesywnie wprowadzać relacje (kiedyś), jednak chciałam, żeby w jednym miejscu zmieścić całość, międzykontynentalną, dlatego wybrałam właśnie miejsce pod hasłem: "Rejsy".
Tu podam też szczegóły organizacyjne, jakieś wrażenia i inne detale, gdyby Was coś zaciekawiło.
Lubię rejsy więc czekam na szczegóły podróży
z ciekawością czekam
Ok, to na gorąco kilka słów organizacyjnych.
Był to nasz indywidualny rejs, więc bilety zakupiliśmy internetowo przez stronę www.namorzu.pl - dla ułatwienia skorzystaliśmy też z polecanego przez nich hotelu w Wenecji/Mestre, co okazało się trafionym pomysłem!, oraz z załatwienia transferu powrotnego przewozami MSC ze statku do terminalu lotniczego w Rio. Reszta należała do nas.
W czasie rejsu korzystaliśmy w niektórych portach z wycieczek fakultatywnych (w j.ang.), oferowanych przez statek, w niektórych sami organizowaliśmy sobie czas i zwiedzanie, wg własnych pomysłów i potrzeb.
Witaj Aniuś powrócona
Choć rejsy (tak w ogóle) to zupełnie nie nasza bajka - z przyjemnością poczytam.... czekam z wielką ciekawością!
(Moze na jakiś rejs kiedys się wybierzemy, ale to już bardziej tak za 10 lat co najmniej.... na jakiejś emeryturze, poki co rejsy mnie jeszcze nie wołają )
Ala, nie mów "hop"
Dla nas rejsy też były czymś zupełnie odległym, żeby nie powiedzieć - obcym.
No właśnie. Jednak wybierając się na Alaskę - chcieliśmy zobaczyć te piękne, lodowcowe parki narodowe, które są dostępne wyłącznie od strony wody.
No i tak to się zaczęło
Ta forma podróży po prostu wciąga! Przynajmniej ja połknęłam haczyk. Oczywiście nie jako jedyna forma podróżowania, jednak od czasu do czasu...
No tessszzz z ciekawościom czekom bo chciołbych sie kedyś karnonć takim kruzerem
Ok, ok,
pomaluśku... jeszcze się dobrze nie rozpakowaliśmy...
Na statku wszystko toczy się jakby w wolniejszym tempie więc teraz nie nadążam ze wszystkim expresowo.
Co do prędkości - statku: płynęliśmy z prędkością od kilku (!) do max. 40 km/h
Może już kiedyś wcześniej o tym pisałam (przy okazji innego rejsu), ale powiem raz jeszcze, co osobiście dla mnie jest największym atutem rejsów wycieczkowych:
1/ komfort zakwaterowania - taka objazdówka, w której nie trzeba wiecznie otwierać i przepakowywać, ani też tachać walizki... zmieniasz miejsce pobytu, a walizka (rozpakowana w szafie i na półkach) przemieszcza się razem z Tobą
2/ spotkania z ludźmi - na statku jest mix narodowości i kultur, zarówno wśród załogi, obsługi, jak i pasażerów...
a to przy posiłku w bufecie, a to na pokładzie, a to przy innych okolicznościach - są to niezapomniane chwile, niesamowite spotkania...
3/ trasa - można wybrać taki program, który nam odpowiada i w razie potrzeby jakąś atrakcyjną wycieczkę na lądzie, która pozwoli sprawnie wykorzystać czas, a potem zostanie jeszcze go trochę na własne uzupełnienie,
4/ program artystyczny - bogaty i na dobrym poziomie (zarówno w przestrzeniach publicznych - muzyka na żywo, jak i codzienne wieczorne spektakle w teatrze)...
5/ wyśmienita kuchnia...
Ania- z wielką ciekawością poczytam o rejsie
Małymi krokami, od początku
Nasz rejs rozpoczynał się w Wenecji. Zazwyczaj tak jest, że zaokrętowanie następuje od godzin okołopołudniowych, tzn. najwcześniej 11-12 i trwa aż do skutku, czyli max. do 16-tej. O 17.00 statek odpływa.
Aby uniknąć stresu, wynikającego z nieprzewidzianych opóźnień, jakie w podróżach się zdarzają, postanowiliśmy przylecieć do Wenecji dzień wcześniej, zanocować w hotelu, by następnego dnia po śniadaniu, spokojnie udać się do terminalu i w ten sposób przemieścić się... z lądowego hotelu, do "pełnomorskiego". I to było optymalne rozwiązanie
Jako, że jeszcze nie umiem wprowadzać zdjęć na forum (obiecuję, że się przyuczę, ale za jakiś czas...), więc na razie zdjęcia i szczegóły pobytu w portach będzie w tradycyjnych relacjach.
Już zaczęłam część włoską, tzn. z Wenecji do Bari.
Na statek wchodzi się jak do samolotu: w terminalu odprawa, przekazanie bagażu głównego, który potem odbiera się w kabinie. A my, z podręcznymi drobiazgami wchodzimy sobie na statek.
Po wejściu do kabiny zostawiamy rzeczy i idziemy zaraz na górę do bufetu, żeby zjeść lunch
Później, jeszcze przed wypłynięciem, ok. 0,5h przed odpłynięciem jest obowiązkowy próbny alarm. Czyli zabieramy kapoki i idziemy do wyznaczonego dla naszej kabiny punktu zbiórki w razie alarmu. Trwa to jakieś 20 minut.
No a potem zaraz obserwowanie odpływania z górnego pokładu i tak upłynął czas do kolacji.
Tym razem, w przydziałowej restauracji, przydziałowy stolik - okazał się dla nas romantycznym stolikiem dla dwojga Miła niespodzianka Wiemy już, że kolacje w restauracji będziemy mieć kameralne, a gdy zapragniemy więcej towarzystwa - pozostają śniadania i lunche w bufecie, lub też i kolacje w bufecie, bo nie ma obowiązku przychodzenia codziennie do restauracji (choć stolik czeka).
Ok, na razie tyle, wypływamy z Wenecji.
Zdjęcia - do wglądu w relacji.
c.d. nastąpi...
no nieee ulubiona skłania się w stronę relacji na forum
podpadówa i zdrada
fakt, na forum zdjęcia większe i ładniejsze, a i Admin nie spieszy się z wyróżnianiem podróży, więc może ...
jestem konserwatystą i pozostanę, także w kwestii rejsów
pewnie to wygodne, że nie trzeba co rusz tarabanić się z bagażami ale wolę jednak widoki z drogi, a i wieczorem z hotelu można gdzie samopas wyskoczyć, a nie tylko woda i woda. Choroby dostać można. Następny plus - zagubię się przy zwiedzaniu to jakoś sobie na lądzie poradzę, a statek nie poczeka. Pływam nieszczególnie więc wpław odpada, a na wyczarterowanie innego statku forsy potrzeba by sporo. Pozostanę przy swoim (zdaniu), ale foto obejrzę i relację z ciekawością poczytam.
no rejsy mają bezsprzecznie ten największy plus, że nie trzeba targać tych wszystkich waliz ( jak napisała Ania), ani męczyc się w hotelu na jedna noc w bałaganie z nierozpakowaną walizką na podłodze, w której z każdym dniem robi się coraz większy meksyk wygodę taką uszczknęliśmy kiedyś na tygodniowym rejsie po Nilu, choc tam te statki - przy tych gigantach Costy - wygladaja jak jakieś krypy ... ; ja póki co, jak Papuas - jestem bardziej lądowa jak rejsowa; dla mnie rejsy mają tan feler: że wysiadam sobie np. w takim Funchal na Maderze i co?.... mam spędzić tam tylko kilka godzin? a gdzie cała reszta?... tak samo bym się chyba zapłakała będąc np. na jednodniowym przystanku na Majorce... i powrót na statek o 17.00, na Malcie.... i powrót na 17.00, gdziekolwiek.... ; ale tak jak napisałam juz wcześniej: nie mówię NIE! ; kiedyś pewnie się wybierzemy ( na coś krótkiego, tygodniowego, i na pewno w miejsca, gdzie juz kiedys bylismy i je zwiedzaliśmy... tak ku wspomnieniom ( ale to dopiero jak już nóżki odmówią nam kiedyś posłuszeństwa
(W zeszłym roku moja znajoma z pracy wysłała rodziców na taki rejs z okazji ich 50-rocznicy ślubu, też z Wenecji ale trasą po adriatyku (Chorwacja, Czarnogóra, Korfu, Zakynthos) i rodzice byli wniebowzięci!!!, poza tym ten tato jest po lekkim wylewie, mama ma problemy z biodrem, więc w ich "stanie"- taka opcja wydawała się idealna, co nie znaczy oczywiście, że to frajda tylko dla staruszków, o nieeee! bo rejsy mają też mnóstwo zwolenników wśród młodzieży i ludzi po prostu młodych - ale to trzeba lubić i umieć czerpać frajdę z takiej formy podrózy , bez stresu, o którym pisze Papuas i bez żalu, że nie zobaczy się tylu fajnych miejsc tuż obok.... ( o czym pisałam ja ; jest też grupa która uwielbia rejsy dla nich samych, korzystając właściwie tylko z luksusów takich statków i tego wszystkiego, co one oferują, a tam tyle tego - że pewnie i przez cały rejs człowiek nie dotrze do tych wszystkich atrakcji!
No więc wszystko przed nami... może kiedyś też połknę taki haczyk ? a narazie z wielką przyjemnoscią poczytam opowieści Ani i ppogladam jej z pewnościa mega ciekawe fotki na nowym Forum jak i w starych Relacjach - będę czytać i oglądac wszystko!
Ania, Uściski,
Ups, ale się podziało...
Wnikliwy Papuas mniej wnikliwie przeczytał moje wpisy?
Ależ nie, ja nie rezygnuję z tradycyjnych relacji! Za bardzo się z nimi zżyłam
Jednak, w relacjach - trzeba najpierw wybrać : "kontynent"... No i jak tu wybrać kontynent przy rejsie transkontynentalnym? A jaki wpisać kraj - będąc tydzień na Atlantyku???
Z tego względu - uzupełniająco - opisuję ten rejs właśnie w wątku "rejsy"
To, co na lądzie - będzie "normalnych" relacjach, które już się zaczęły.
Teraz jeszcze 2 słowa do Ali
Cieszę się, że będziesz nadal wiernie towarzyszyć moim śladom na tm
Albo coś źle napisałam, albo zbyt pochopnie odebrałaś... Godz. 17. - to pora odpłynięcia w dniu rozpoczęcia rejsu, w portach na trasie bywa różnie: 18, 19, 20, 21., a zdarza się i tak, że statek pozostaje w tym samym porcie 2 dni, wtedy całą noc można buszować po mieście... Tak mieliśmy np. w Rio, ale to na koniec rejsu, więc jeszcze daleeeko w moich opisach. Na wszystko przyjdzie czas.