Nie jesteś zalogowany.
No i ja dzisiaj wypróbowałam papuasową wersję faszerowanej papryki. Przyznam, że smaczna odmiana.
A wracając do tortilli...
Papuas, wiem, że meksykańska tortilla to zupełnie co innego, raczej pieczywo, niż samodzielna potrawa. Tylko nazwa jest taka sama, co jest mylące.
Jeśli chodzi o przewracanie hiszpańskiej tortilli, to przyznam, że za każdym razem (a robiłam to już wielokrotnie) nogi mi się trzęsą. I mniej się boję poparzenia, a bardziej tego, że mi to wszystko wyląduje na kuchence i podłodze. Wtedy nie dość, że jedzenia nie będzie, to jeszcze sprzątania dużo 😆 Ale jak dotąd zawsze mi się udawało 😋
Nie wiadomo jak długo portal TM będzie istniał w związku z tymi podatkami od reklam (bo reklamy są, chociaż ciągle te same??) więc przepis na śląskie hekele. Aaaa - cóż to hekele; to pasta do pieczywa z solonego śledzia. 4 jajka ugotowane na twardo, 2 płaty z solonego śledzia (oczywiście wcześniej wymoczone w wodzie przez co najmniej 2godz) drobno posiekać, dodać startą drobno niedużą cebulę - można to też zmielić w maszynce do mięsa i już. Łyżeczka musztardy, łyżeczka majonezu popieprzyć wymieszać i można jeść.
Tak już jest, że starzejąc się, chcemy coś przekazać potomności lub nawet tylko nieco młodszym.
Nie będę Was więcej katował moimi śląskimi przepisami (a zwłaszcza z solonego matiasa) ale ...
Na podsumowanie podam przepis na "kwaśne kartofle" - moja popisowa potrawa, godna polecenia, doskonały dodatek do dań z grilla, a także smażonej ryby czy nawet tradycyjnego schabowego. Tu "prawie' sprawdza się reklama - raz spróbujesz i nigdy nie będziesz chciał jeść nic innego.
ziemniaki 1 - 1,5kg, pęczek koperku, pęczek natki pietruszki i 2 pęczki zielonej cebulki, ok 1l mleka, 1 - 2 żółtka jajka, przyprawy
Jedna uwaga - pęczek - co to za ilość?? Dziś kiedy coraz częściej kupujemy w supermarkecie słowo pęczek traci swe znaczenie, bo nie o "pęczek" z marketu chodzi. To raczej pęczek z osiedlowego warzywniaka czy zieleniaka, który przy "marketowym pęczku" śmiało można nazwać naręczem.
Wszystkie pęczki siekamy, ugotowane ziemniaki kroimy w ćwierćplasterki i mieszamy wszystko razem ze sosem.
Podstawą bowiem jest dobrze przygotowany sos. 3/4l mleka pieprzymy i zagotowujemy; do 1/2 szklanki surowego mleka dodajemy 3 łyżki mąki i rozbełtujemy tworząc jednolitą masę po czym wlewamy to do gotującego się mleka i intensywnie mieszając doprowadzamy do ponownego wrzenia. Zdejmujemy z ognia i całkowicie schładzamy, po czym dodajemy łyżkę oliwy żółtka jajek (lub jajka), łyżkę musztardy, łyżkę majonezu, sól, pieprz i mocno zakwaszamy octem.
Przed wszystkimi grillowymi imprezami rodzina zawsze prosi - niech Janusz (niech ojciec) zrobi kartofle na kwaśno. Ja też zachęcam - spróbujcie zrobić kartofle albo ziemniaki papuasa na kwaśno.
Papuas - do Twoich "kwaśnych kartofli" jakoś nie mam przekonania, ale przepis na śląskie hekele wypróbowałam wczoraj. Muszę powiedzieć, że to smarowidło jest naprawdę świetne. Ja często robię różne pasty do pieczywa; również śledzie są w mojej rodzinie bardzo lubiane. Ale nie wpadłam nigdy na pomysł zrobienia pasty ze śledziem. Zatem dzięki wielkie za przepis - już go sobie zapisałam w moim podręcznym, kuchennym notesie
ale tu się smakowicie zrobiło... hmm... mniam...
Papuas, muszę Ci powiedzieć, że Twoją pastę to w zasadzie robię od lat! oczywiście moja wersja to na pewno nie są śląskie "hekele" , bo pasta zamiast śledzia zawiera najczęściej wędzoną (pociupaną na kawałki) makrelę (można też zamiast makreli dać inną rybę , jaką lubicie, ważne, żeby była wędzona) a cała reszta jest identyczna !!!
przy czym na całą średnią makrelę ja daję 4 jaja na twardo, a cebula musi być naprawdę duża lub 2 mniejsze; i z reguły jadamy to bardzo drobniutko siekane (zmielone w maszynce zrobiłam raz i domownicy tego nie "kupili" - za ciapowate ; (w wersji wzbogaconej można dodać jeszcze drobno posiekany ogóras kiszony + pęczek szczypioru (taki z warzywniaka, nie marketowy! ) więc to takie mazowieckie a la "mekrele"
Kartofli papuasa na kwaśno nie znam i raczej nie zrobię ( generalnie nie cierpię octu i używam go tylko do mycia i czyszczenia różnych rzeczy ) ; a jeśli już muszę coś lekko zakwasić - to jedzie cytryna, bądź kwasek, ewentualnie ocet balsamiczny (ten z Modeny) ;
Danusia, babkę ziemniaczaną robię od czasu do czasu od bardzo niedawna (w zasadzie to dopiero od wizyty na Kurpiach) , choć to nie jest stricte babka jak Twoja (taka Podlaska) - tylko coś podobnego - bardziej jak kurpiowski rejbak! ( bardzo nam to wtedy zasmakowało i czasami odtwarzam coś podobnego w domu!; a co ciekawe- za każdym razem wychodzi i smakuje inaczej (przepis- patrz Relacja z Kurpii , zdjęcie nr 65! )
Pasta z makreli lub innych wędzonych ryb to oczywiście pychota - też to robię w różnych wersjach. Ale ze śledzia to jednak całkiem co innego. Nie mówię, że lepsze (bo z makreli też lubię), ale to po prostu zupełnie inny smak. Dla takich wielbicieli śledzi jak ja, albo mój mąż - hekele to rewelacja.
Piea - ten kurpiowski rejbak wygląda mi na odmianę podlaskiej babki ziemniaczanej, tyle, że podanej w formie podsmażanych plastrów. My babkę podlaską też tak często podajemy - zwłaszcza wtedy, gdy zostanie na drugi dzień. Podsmażona na patelni jest naprawdę super. Rejbak przypomina mi też wersję żydowską babki czyli kugel - w tej wersji kiedyś jadłam w żydowskiej restauracji Tejsza w Tykocinie (chyba wspominałam o niej w swojej relacji z Tykocina).
Oczywiście robię pastę z wędzonej makreli, ale na bazie twarogu, a nie jajek. Jajeczne pasty to oprócz hekele jeszcze jajko ze szczypiorkiem.
każdy skreśla mój najlepszy przepis
Wiele ludzi, często ze względów pseudozdrowotnych, wykreśla z diety ocet, a to przecie naturalny produkt. Oczywiście do sałatek i surówek może być balsamiczny albo inny winny, smakowy. Rezygnacja z octu (nie wyobrażam sobie) to przecież grzybki czy śledzie marynowane, ba, ogórki konserwowe czy pikle ... itd itd. Mżonka wśród przetworów zimowych przygotowuje nawet w jakiejś octowej zalewie śliwki, które później dodaje do pieczenia niektórych mięs; bardzo lubię uduszoną pręgę wołową, która wcześnie poleżała w zalewie z dodatkiem octu. Mniamm, rozmarzyłem się. Oczywiście smak to rzecz indywidualna, więc można octu nie lubić i mam nadzieję, że Piea do obrażalskich nie należy; a na przeprosiny
Tak, bardzo lubię ryby pod każdą postacią, w tym także solone śledzie. Czasem robię zapiekankę z ziemniaków i solonego śledzia.
Papuas, a gdzie tam! ja do obrażania jestem ostatnia ! (choć w młodości bardziej byłam "obrażalska" , czyli z wiekiem człek nabiera twardości doo..py ( ale dzięki za kwiatki! )
a wracając do octu: ja nie lubię, nie jadam, nie piję, nie kropię i kulinarnie prawie nie używam ! , jakoś nie lubię i już ; za to mój Małż to mógłby się z Toba stołować - on ocet wręcz kocha! i leje go do wszystkiego! ( sałata, ogórki, pomidory, nawet jajka w majonezie kropi octem! , ku mej rozpaczy... ; no ale kulinarnie mamy kompletnie inne smaki; np. bardzo lubię śledzie, ale ja te w oleju, a małż rolmopsy; ogórasy? - ja kiszone, małż konserwowe; grzybki? - ja duszone, małż ze słoiczków w occie ( nie przepadam, choć robię średnio 100 takich słoików w sezonie ) - dla małża rzecz jasna!
Ale jest jedna sałatka ( z posmakiem octu) którą uwielbiam - i pewnie ją znacie jako śledziofani! a jak nie to podaję prościutki przepis:
płaty śledziowe pokrojone w kostkę ( wg uznania) - używam gotowych a la matias, ale wcześniej moczę w mleku;
jaja na twardo pokrojone w kostkę; (ile lubicie, ale nie więcej wagowo jak śledzia);
cebulka w kostkę (powiedzmy 2 małe sztuki)
i cały słoik śliwek w occie! ( taki 0,5 litrowy); śliwki oczywiście porządnie odsączamy; jak nie chcemy stracić zębów, to warto też sprawdzić, czy w którejś nie ukryła się pestka
wszystko razem mieszamy, doprawiamy majonezem, pieprzem i solą (o ile nasze śledzie za długo leżały w mleku i całkowicie się odsoliły, jeśli nie, to nie trzeba w ogóle solić, bo śledź i tak słony!)) i voila!
my uwielbiamy tą sałatkę! kiedyś robiłam ją tylko na Wigilię, ale z biegiem lat, za długo nam było czekać i od ładnych paru lat robię co najmniej 4x w roku!
(oczywiście te śliwki też kroimy w małe kawałki- tak jak jako i cebulę)
Pozdrowionka,
Ostatnio edytowany przez piea (2021-03-24 14:42:11)
Oprócz hekele, śledzia w śmietanie, śledzia w galarecie, śledzia z cynamonem i rodzynkami oraz x kombinacji śledzia w oleju, tego przepisu nie znam, ale już (po przepisie) czuję smak - mnnniammm. Ale skąd śliwki?? W sklepach takowych nie widziałem? I tak jeszcze raz zapytam o przyprawy do zupy owocowej - sól czy cukier, a może nic, a jako przyprawa apetyt??
papuas, u mnie w sklepach śliwek w occie w słoikach jest całkiem sporo! ; fakt, że nie w marketach, tylko w takich bardziej delikatesach, albo w małych spożywczakach ( widzę, że najczęściej stoją słoiki takich firm jak: Provitus, Rolnik, Krokus), ja mam jeszcze zapas własnych narobiłam tych słoików jak głupia (2 lata temu, jak był u mnie "śliwkowy urodzaj"
do zupy owocowej - broń boże żadnej soli! ; a sam apetyt chyba nie wystarczy - owoce lubią być słodkie, ale ile sypniesz tego cukru- Twoja sprawa - główny czynnik: własne gusta i smaki ( i poziom cukru z ostatnich badań) podpowiedzą ile
Ostatnio edytowany przez piea (2021-04-03 20:44:42)
żeby nie było zastoju - pytanie: jak w rodzinie lub regionie wygląda wielkanocne śniadanie??
Napiszę o swoim stole, bo chyba nie ma jakiejś jednolitości w regionie. No może poza farbowaniem gotowanych jaj w wywarze z łusek cebuli, które jest tu powszechne. To znaczy wcześniej przygotowuje się wywar z łusek cebuli, w którym gotuje się jajka nawet podawane na ciepło na stół. Kiedyś jajka gotowało się w sobotę i później ozdabiało poprzez skrobanie lub zmywanie farby octem. No więc u mnie nie ma żurku, ani białej kiełbasy do której przyzwyczajona była żona (ile to człowiek potrafi zjeść??), są tylko jajka na miękko, na twardo i pokrojona wędlina - różne wersje szynki i polędwicy, do tego własnoręcznie przygotowana ćwikła z chrzanem i chrzan, no i oczywiście na deser mazurek i pascha. Acha na początek jest jajecznica z myśliwską kiełbasą i szczypiorkiem jako pozostałość z mojego dzieciństwa.
Papuas, to faktycznie co region - to inne tradycje dań świątecznych, ale przyznam, że szczerze mnie zadziwiłeś tym Śniadaniem wielkanocnym u Ciebie , bo jajek na miękko i jajecznicy na stole wielkanocnym- to bym się nie spodziewała! , no ale wiadomo: każdy inaczej wg tradycji domowników i regionu! ( u nas jojka na miękko i jajecznica - to raczej śniadanka powszednie w ciągu roku ) ;
W naszym domu - obecnym i tym z dzieciństwa- w Wielkanoc nigdy nie było takiego typowego śniadania rano, bo to zamieniało się u nas zawsze w tzw. wczesny obiad ( najczęściej ok południa godz 11-13! i nikt wcześniej nic nie jadł.
Najpierw obowiązkowy barszczyk biały gotowany na białej kiełbasie z chrzanem i czosnkiem, majerankiem i zabielany śmietaną (kiedyś bywały żurki, ale wolimy jednak BB (barszcz biały))
potem serwuję na półmisku jakieś gorące mięsko (najczęściej dwa rodzaje) i tu różnie w zależności od roku, w tym królowała kaczka z pieczonymi jabłkami i własnoręczna jarzynka z buraczków; reszta dodatków to zimne przekąski na stole: pieczone mięsa+ pieczona biała kiełbasa- serwowane na zimno, sałatki- zawsze jest jarzynowa tradycyjna+ jakies inne, najczęściej jajowe ze szczypiorem, ale i zamiennie z innymi wg upodobań, zawsze mam też jaja na twardo: faszerowane z pieczarkami,cebulką, szczypiorkiem w pół-skorupkach+ jakieś inne w majonezie: w tym roku było kilka z majonezem truflowym i z rzodkiewką; do tego osobno śledzik i/lub rybka po grecku( bardzo lubimy), no i obowiazkowo jako dodatek ćwikła (robiona własnoręcznie, nie gotowiec:) + chrzan (kiedyś się kupowało albo wykopywało korzeń i tarło z oczami pełnymi łez , dziś idę na łtwiznę i kupuję gotowy chrzanik w słoiku na targu u "baby" 0 no nie jest to to samo co ten tarty, ale lepszy niż marketowe świństwo!) ; drugi dzień świat to dla odmiany śniadanko z tego co było wczoraj na stole, + póżniejszy obiad (ok. godziny 16-17) i tu juz więcej słodkości ciastowych: różnie wg uznania, my nie przepadamy za mazurkami, choć to przysmak stricte wielkanocny, u mnie raczej w Wielkanoc jest zawsze jakaś babka, czasem sernik, albo makowiec, czasami jakieś inne wymyślne, zawsze coś piekłam, zawsze coś też przynosiła teściowa, + panny/ narzeczone chłopaków, a w tym roku to juz oficjalna synowa - więc tych ciast było zawsze zdecydowanie za dużo!
i to tak z grubsza tyle i jak zwykle zawsze i tak za dużo wszystkiego ! a potem musimy to wyjadać przez kilka dni po świetach i wszyscy mają serdecznie dość i z przyjemnością każdy potem chetnie rzuca się na zwykłe proste jedzonko: jakiś twarożek, plaster żółtego serka, jakies placuszki ( moga byc z jabłuszkiem, albo ziemniaczane) , zupka zwykła np. ogórkowa,itd....; dobrze, że te święta są tylko 2 x w roku! .... inaczej nasze wątroby, trzustki i żołądki by tego nie wytrzymały!
Ostatnio edytowany przez piea (2021-04-13 15:08:33)
Taaak, to prawda w Święta zawsze jest jedzenia zbyt dużo.
No śniadanie to śniadanie (ok. 9godz), a obiad jest później około 14. I nie ma się co dziwić, że codzienne jedzenie, "bo Ślonzoki som gościnne i szczere", więc ewentualnie jakieś wyszukane potrawy pojawiają się na kolacji dla świątecznych gości. No i te jajka na miękko nie są zwykłe, a farbowane; a i jajecznica inna. Normalnie robię jajecznicę na wędzonym boczku z dużą ilością cebuli, a jedynie wielkanocna bez cebuli, na myśliwskiej kiełbasie i ze szczypiorkiem. Acha, do śniadania zwykle jest jeszcze jakiś domowy pieczony pasztet.
Tak też już ładnych parę lat nie trę chrzanu, a kiedyś się tarło i płakało. Obiad też raczej normalny - zupa, jaka wpadnie żonie do głowy, zwykle 2 rodzaje ciepłego mięsa plus surówki ... no i kompot.
Nie ma żurku, ani białego barszczu (chyba, żeby akuratnie wpadło żonie do głowy), nie ma też sałatki jarzynowej.
Ha, jeśli mamy jeszcze wspominać wielkanocne jedzenie, to i ja coś od siebie dorzucę. A więc żurek… prawdę mówiąc gotuję go dopiero od kilku lat, od kiedy moje dzieci, nie wiadomo skąd, nagle zaczęły wspominać, że lubią żurek (gdzieś spróbowały i posmakował). U mnie w domu rodzinnym nigdy się żurek nie pojawiał, więc musiałam nagle nauczyć się go gotować. Ale dałam radę 😆 A więc na obiad żurek i zwykle jakieś pieczone mięsko – schab, karkówka lub szynka, w różnych odmianach. Popularny jest klops z jajkiem. W tym roku podałam go w pierwszy dzień świąt z sosem chrzanowym. Natomiast na śniadanie wielkanocne obowiązkowo muszą być jajka z majonezem, wędliny samodzielnie przygotowane do wędzenia, osobiście upieczony pasztet, jakieś sałatki (w tym jarzynowa tradycyjna, ale pojawiają się też inne). Koniecznie muszą być śledzie, bo bez śledzi u mnie nie ma ani świąt, ani dnia powszedniego 😋 No i dużo zielonych dodatków (sałata, szczypiorek, ogórek, rzodkiewka), bo w końcu to wiosna! Ale chrzan też musi być. Z ciast zawsze jest sernik, babka i jakiś mazurek. Pojawiają się też inne, ale to zależy od liczby gości, którzy mają się pojawić. Teraz, w czasie pandemii nie zapraszamy nikogo prócz własnych dzieci, więc i z ciastami za bardzo nie szaleję, bo kto to później zje. Zresztą macie rację – tak czy inaczej zawsze wychodzi za dużo.
Przez Was jestem glodny