Czy
Sardynia to dobry wybór?
Właśnie... Ten wyjazd to był taki mój „krzyk turystycznej rozpaczy” w czasach, gdy niestety wszystkie wyjazdy,plany są takie niepewne. Tęskniąc za normalnością, złapaniem oddechu i słonka skorzystałam z propozycji znajomych i z nimi wyleciałam na Sardynię- co prawda tylko na kilka dni, ale zawsze... Przed wyjazdem jak zwykle korzystałam z zasobów internetu i stron oraz porad innych podróżników. Niektóre informację i porady praktyczne oraz opisy miejsc zaczerpnęłam ze stron:
www.kolemsietoczy.pl
www.wszedobylscy.com
www.wakacjenasardynii.pl
www.kaifornia.pl
www.lifemenagerka.pl
www.italiapozaszlakiem.com
www.dokadteraz.pl
www.braciaprzykawie.pl
https://www.blogglobtrotera.pl/
Dlaczego wybór padł akurat na Sardynię? Hmmm... Nazywana jest Szmaragdową Wyspą; jest jednym z ciekawszych i piękniejszych regionów Włoszech. Skalista Sardynia jest drugą co wielkości wyspą na Morzu Śródziemnym. Leży o ok. 200 km od Półwyspu Apenińskiego. Tutejsze plaże uchodzą za jedne z najczystszych i najładniejszych w całych Włoszech, wyspa może się ponadto poszczycić bogactwem zabytków oraz różnorodną fauną i florą. Niemalże 1900 km wybrzeża usianego piaszczystymi plażami, słońce prawie przez cały rok, nieziemskie widoki i wspaniała kuchnia – czego chcieć więcej?
Wylecieliśmy w maju - Wiosna na Sardynii jest niezwykle podobna do jesieni, ale dzięki braku intensywnych opadów dużo bardziej zachęcająca dla spragnionych odpoczynku turystów. Piękna, wiosenna, słoneczna pogoda i nadal wyciszone po zimie, budzące się wraz z słonecznym klimatem miasta zachęcają do intensywnego zwiedzania, stanowiąc widoczną przeciwwagę dla miesięcy letnich. Od marca do maja średnia temperatura wynosi od 17 do 20 stopni Celsjusza, a w maju osiąga pułap nawet 30 stopni. Myśląc o wiosennych wakacjach trzeba koniecznie pamiętać o zabraniu letniej odzieży bowiem koszula z krótkim rękawem może być najważniejszym elementem naszej garderoby już od początku marca.
Lot przebiegł szybko i bezproblemowo; na miejscu wynajęliśmy samochód, a noclegi rezerwowaliśmy na www airbnb.pl oraz zwyczajowo już na Bookingu. Miastem docelowym było Alghero.
Na Sardynii jest kilka lotnisk i tak się składa, że tuż obok Alghero jest jedno z nich – Alghero-Fertilia położone około 10 kilometrów od miasta. My polecieliśmy z Warszawy razem z WizzAir-em świeżo otwartym połączeniem (WizzAir lata tam od czerwca 2017) i lot trwał 2:15, więc można tam dotrzeć naprawdę szybko. Korzystamy z wypożyczalni samochodów. Pierwszy dzień spędzamy właśnie w Alghero.
Alghero to tchnące historią i sztuką miasto na północnym zachodzie Sardynii. Spędzając tu czas możecie wypoczywać na pięknych plażach, zwiedzać mnóstwo zabytków, spacerować po pięknych architektonicznie placach i ulicach miasta, podziwiać piękne autentyczne rękodzieło – na przykład biżuterię z korala z której słynie alghierska Starówka. Warto odwiedzić któreś z klimatycznych miasteczek tego rejonu, jak Bosa, wybrać się na któryś z bardzo widokowych cypli wysuniętych w morze jak słynne Stintino, czy Capo Caccia z Grotą Neptuna, czy przejechać się na druga stronę północnej cześć Sardynii - do Olbii, na Szmaragdowe wybrzeże, Archipelag La Maddalena, mijając po drodze przepiękna Valle dei Nuraghi - Dolinę Nurag. Postanowiłam i ja zobaczyć kilka najbardziej znanych i reklamowanych miejsc na tej wyspie- zwłaszcza, że jestem łasuchem i wielbicielką pysznej kawy- a z tego również słynie ta wyspa.
Co warto zobaczyć w samym Alghero? Spacer po historycznym centrum, pełnym uroczych, wąskich uliczek to jedna z pierwszych rzeczy, które trzeba zrobić po przybyciu do Alghero. Niemal nietknięte nowoczesnością, otoczone murami obronnymi stare miasto zachowało wiele śladów hiszpańskiej dominacji. Znajduje się tu ciąg brukowanych uliczek i budynków w stylu katalońskim. Klimat tego miejsca tworzą urokliwe kamieniczki, kameralne place, oraz port usytuowany w samym centrum. Najważniejszymi sakralnymi zabytkami w Alghero są Kościół św. Franciszka oraz Katedra Najświętszej Maryi Panny. Kościół św. Franciszka znajdujący się w sercu starego miasta. Prezentuje on architektoniczny gotyk kataloński, odzwierciedlający odległą dominację epoki aragońskiej. Posiada on wszystkie cechy XVI-wiecznych hiszpańskich kościołów, a raczej kataloński z piaskowcową strukturą. Zbiór drewnianych ikon znajdujących się w kościele sprawiają, że naprawdę zasługuje na wizytę. Jest to jeden z najważniejszych przykładów architektury późnego gotyku i renesansu na Sardynii. Wnętrze ma wspaniały marmurowy ołtarz. Drewniany posąg biczowania Jezusa i posąg św. Franciszka przyciąga pielgrzymów do modlitwy w chłodnych cieniach kościoła. Na zewnątrz znajduje się urokliwa dzwonnica. Jest to jedyny kościół w Alghero, który raz dziennie ma Msze Święte w języku katalońskim. Pozostałe msze odprawiane są po włosku. Będąc w Alghero warto odwiedzić lokal Ristorante Enhorabona (paella); a wieczorem można wybrać się do Bar Blau Sky Bar – z dachu którego rozciąga się wieczorem piękny widok na miasto; można go podziwiać z dobrym winem w ręku :) A propos wina- jeśli ktoś z Was lubi degustować wino o nietypowym smaku powinien zakosztować Mirto – to w zasadzie nie wino lecz likier. Mirto, wytwarzane z rośliny zwanej mirtem, którą pachnie cała wyspa, to popularny trunek na Sardynii. Istnieją dwie odmiany tego likieru: mirto rosso – wytwarzane z owoców mirtu (słodkie) i mirto bianco – do produkcji wykorzystywane są liście rośliny.
Likier ten warto skosztować ze względu na ciekawy smak. Najlepiej smakuje dobrze schłodzone, podane z kostką lodu… i wypite do końca. Kiedy już zobaczyliśmy wszystko w Alghero kosztując wieczorem lokalnych przysmaków po odpoczynku następnego ranka ruszyliśmy na podbój kolejnym punktów na mapie naszej wyprawy. Wyjechaliśmy w stronę miasteczka Stintino. Samo miasteczko nie jest wyjątkowo urokliwe jednak w jego okolicy znajduje się jedna z najładniejszych plaż Sardynii- La Pelosa. Plażę La Pelosa znajdziecie w północno-zachodniej części Sardynii. Jeżeli więc wybieracie się do Alghero to koniecznie tutaj zajrzyjcie. Niektórzy nawet twierdzą, że jest to jedna z najpiękniejszych miejscówek na wyspie. Nam trudno jest ocenić, wszak całej Sardynii nie widzieliśmy. Kiedy nacieszyliśmy oczy i spragnione słońca ciała plażą La Pelosa podjechaliśmy do pobliskiego Castelsardo - to niezwykle urokliwe miasteczko w północnej części wyspy Sardynia. Malownicze domki zbudowane u podnóży wzgórza z zamkiem i średniowieczną zabudową są jednym z najczęściej wykorzystywanych obrazów do promocji Sardynii. To prawdziwe miasto zabytek. W pobliżu znajduje się wiele piaszczystych plaż oraz miejsc do uprawiania sportów wodnych. W romantycznych i ciasnych uliczkach miasta unosi się zapach śródziemnomorskiej kuchni. Jest obowiązkowym punktem każdej wyprawy na Sardynię. W Castelsardo najważniejszym zabytkiem jest zamek. Stanowi prawdziwą mozaikę zabytkowych domków i kamieniczek w różnych odcieniach brązu, żółci i ochry, które obklejają wznoszące się wprost nad morskimi falami wulkaniczne wzgórze. Ten widok często umieszcza się w przewodnikach i na pocztówkach z Sardynii. W miejscowości znajdziecie wiele sklepików z rękodziełem, pamiątkami, dziełami sztuki sardyńskiej. Punktem widokowym, przy którym zdecydowanie warto się zatrzymać jest plac – Piazza del Novecentenario.
Kolejnego dnia rozpoczynamy zwiedzanie.... od kawy :) Wiadomo-nie ma jak włoska kawa. O kawie można rozmawiać godzinami (kawosze); można też się nią delektować... i ja wolę taką wersję. Kawa dla Włochów to nie tylko mocny, esencjonalny napar, ale też powolne poranki na lokalnym placu w kawiarni z gazetą w dłoni lub szybki szot przegryziony słodką bułeczką w formie śniadania w drodze do pracy. To takie prawdziwe celebrowanie początku dnia, które my – mieszkańcy Środkowej Europy przeżywamy zazwyczaj tylko na wakacjach.
Po wypiciu kawy i przekąszeniu „małego co nieco” wyruszamy w dalszą drogę biorąc za cel Isola Rossa. W zasadzie są dwie – dawna osada rybacka (miasteczko) oraz wyspa. Miejsca te zawdzięczają swe nazwy czerwonemu granitowi, z którego powstała wyspa i który widoczny jest w miejscowym krajobrazie. Całe miasteczko można obejść w ok. 20 minut. Jest tu mały port po którym można spacerować oglądając nie tylko zacumowane łódki, ale także przepływające ryby, mule ‘rosnące’ na linach cumowniczych, krabiki i ricci di mare. Plaża miejska jest długa i szeroka z drobnym piaskiem i łagodnym zejściem do morza. Można wypożyczyć miejsce z leżakiem i parasolem lub rozłożyć się na piasku. Jest bar i wypożyczalnia łódek/kajaków/rowerków wodnych. Potem szybciutko przemieszczamy się w stronę Costa Paradiso. Costa Paradiso (Rajskie Wybrzeże) to ok. 70 km odcinek skalistego wybrzeża na północy Sardynii, ok. 60 km od lotniska w Olbii i tylko 40 km od Korsyki. To bardzo malownicze miejsce, pełne ostrych granitowych skał, zwykle czerwonych i pomarańczowych, często o fantastycznych kształtach. To fragment Sardynii idealny dla osób szukających oryginalnych nadmorskich krajobrazów i dzikiej przyrody. Na Costa Paradiso znajdziecie kilka pięknych plaż. Poza malutkimi plażyczkami pomiędzy skałami, a raczej miejscami, w których można rozłożyć ręcznik i wskoczyć do mini basenów utworzonych przez skały, znajdziecie również regularne plaże. Przejeżdżamy wzdłuż wybrzeża przez miasteczka, podziwiamy zadziwiające krajobrazy. Zwiedzamy późniejszym popołudniem „miasteczko dla bogaczy” czyli Porto Cervo. Wizytówka Costa Smeralda, jedno z najdroższych i najbardziej ekskluzywnych miejsc na Sardynii i we Włoszech, a ceny nieruchomości są jednymi z najwyższych w Europie. Marina wypełniona jest luksusowymi jachtami. Nad Porto Cervo góruje charakterystyczna biała bryła kościoła, Stella Maris. Miasto jest niesamowicie zadbane, wypełnione kwiatami, mnóstwo tu zaułków, uliczki są wypełnionymi gwarem ludzi w wielu językach świata. Nie brakuje świetnych butików i restauracji. Przed wyjazdem z miasteczka podjeżdżamy pod hotel Cala di Volpe – hotel znany jest z tego, że w jego wnętrzach oraz otoczeniu kręcono sceny z filmu o agencie Jamesie Bondzie „Szpieg, który mnie kochał”. Na nocleg wybieramy jednak miasteczko o wdzięcznej nazwie Olbia. Noc w dość dobrym hoteliku ze śniadaniem to koszt 100 zł od osoby. Rano śniadanie i jazda w kierunku Bossy. Na Bossę niestety nie mamy już zbyt wiele czasu. Bosa to jedno z najbardziej kolorowych miejsc na Sardynii. Miasto położone jest na stromych pagórkach, przez co każdy z kolorowych domów jest dobrze wyeksponowany. Niewątpliwie uroku dodają zacumowane na rzece Temo łodzie rybackie i motorówki – widok z drugiej strony jest naprawdę zacny. Nad miejscowością góruje zamek – Il Castello Malaspina, a właściwie jego pozostałości, do których udaliśmy się na samym początku.
Niestety ponieważ tego dnia wylatujemy do Polski przez Bossę tylko „przemknęliśmy”- może jeszcze kiedyś wrócimy.
Nie napisałam jeszcze co warto zjeść będąc na Sardynii... Sardynia to nie tylko lazurowe morze i piaszczyste, bajkowe plaże. Sardynia już od ponad 1000 lat szczyci się swoją wyjątkową i różnorodną kuchnią. Smakołyki tej części Italii są niemal tak samo kolorowe, jak cała włoska wyspa. O dziwo, kuchnia Sardynii nie jest typowo lądowa – oczywiście pizza i spaghetti pojawiają się także, jednak prawdziwy aromat Sardynii kryje się w zupełnie innych potrawach. Zobacz co musisz zjeść na Sardynii. Oczywiście pokuście się o skosztowanie owoców morza- mule, kalmary, ośmiorniczki...mniam :) Poza tym pizza – często zupełnie inna w smaku niż ta jedzona u nas; może to kwestia ziół ? Będąc tutaj skosztujcie też niezwykłego owocu o nazwie pompia. Troszkę przypomina naszą dynię- ale jest cytrusem. Przyrządza się w oparciu o nią pyszny deser „pompia interea”. Innym „smakołykiem” popularnym praktycznie w całej Sardynii jest pane carasau.
Jest to płaski chlebek wypiekany w tradycyjnym piecu opalanym drewnem. Ciasto wyrabiane jest z semoliny, czyli mąki na bazie pszenicy durum. Do tego dochodzą proste składniki: woda, sól i drożdże. I tyle! Placek jest suchy, cienki, a przy tym pachnący i bardzo chrupiący. Pane carasau można kupić na Sardynii w piekarniach, marketach, dostać w formie przystawki w restauracji.
Chyba Was zachęciłam ? :) Na koniec relacji zapraszam do galerii... Zobaczcie czy rzeczywiście warto odwiedzić Sardynię...