Na ferie w tym roku wybór padł na Włoskie Alpy. Pojechaliśmy tam na tydzień, jak co roku na białe szaleństwa :) ... Wyjechaliśmy w piątek 13-ego przed południem. Przejechaliśmy Polskę, Niemcy, Szwajcarię i na drugi dzień rano zawitaliśmy we Włoszech.
Na stacji benzynowej dowiedzieliśmy się że jakaś droga jest zamknięta i albo jedziemy na około albo jedziemy pociągiem samochodowym. Więc kupiliśmy mapę ponieważ nawigacja nie pokazywała tego pociągu i jechaliśmy dalej. Gdy dojechaliśmy, kupiliśmy bilet do pociągu i samochodem wjechaliśmy do niego. Około 30 km jazdy pociągiem w tunelu i po 30 minutach wyjechaliśmy z niego i jechaliśmy w stronę tunelu prowadzącego do miasteczka Livigno. Jechaliśmy z przekonaniem że tunel otwarty jest w godzinach 06.00- 12.00 - ponieważ tunel jest wąski i samochody raz jadą w tą stronę a raz w tą. Okazało się jednak, że samochody puszczają raz z tej strony a raz z tej a nie według godzin.
Przez tunel przejechaliśmy przez 10 min. i zawitaliśmy w Livigno. Zakwaterowaliśmy się w domku z kwaterami Casa Miranda, przystanek: San Rocco Ski Area. Rozpakowaliśmy się i wieczorkiem poszliśmy na spacer żeby rozejrzeć się w miasteczku. Przeraziła nas trochę temperatura było -20 stopni. Livigno to wąskie i długie miasteczko położone w pięknej dolinie między górami. Jeżdżą w nim darmowe autobusy, które dojadą wszędzie ponieważ jeżdżą na około miasteczka tylko każdy w inną stronę :). Po spacerze wróciliśmy do domu i zmęczeni po 20-godzinnej podróży położyliśmy się spać.
Drugiego dnia wstaliśmy z samego rana i przygotowywaliśmy się do pójścia na stok Montollino. Kupiliśmy ski pasy na 6 dni, które obejmują stoki w całym mieście i pojechaliśmy na stok. Było około -9 stopni. Pod stokiem założyliśmy buty narciarskie wzięliśmy narty i wjechaliśmy gondolami na górę. Widoki z góry są niesamowite. Alpy są naprawdę piękne. Stoków w mieście jest „po dziurki w nosie”. Ośle łączki, niebieskie, czerwone i czarne trasy są na każdej górze nawet po parę :). Między zjazdami zatrzymywaliśmy się w barze na herbatę z sokiem, winko grzane lub gorącą czekoladę :). O godz 16.00 kończymy jeździć ponieważ zamykają wszystkie stoki - potem niektóre są otwarte wieczorem. Na obiad poszliśmy do restauracji/pizzerii których jest mnóstwo na każdym kroku. W restauracji wziąłem pizze „prosciutto e funghi”, ale pizza była tak strasznie twarda że nie dało się jej przekroić. Podobno prawdziwa pizza taka jest ale ja wolę jednak miękką :) Potem spacerkiem wróciliśmy do domu.
Trzeciego dnia pojechaliśmy na ten sam stok i dzień wyglądał tak samo tylko wieczorkiem spotkaliśmy się my nastolatkowie było nas 6 osób - wszystkich 20 osób) i graliśmy w monopol.
Następny dzień też był taki sam + dogrywka w monopol i gra w karty.
Piątego dnia postanowiliśmy sobie zrobić dzień wolny od nart i iść na miasto na zakupy itp. Co dziennie robiło się coraz cieplej, było około -5 stopni. W Livigno są sklepy markowe tj. Guess , Tommy Hilfiger, Hugo Boss, Armani, Gucci, Prada, D&G itd. i ceny może są troszkę tańsze niż w Polsce ale i tak jest strasznie drogo! Jednak chciałem sobie coś kupić, więc pomyślałem no może pasek nie będzie taki drogi ale paski chodziły od 70 euro. Tak też nic sobie nie kupiłem. Ci którzy ubierają się w takich sklepach na pewno znajdą coś dla siebie, natomiast tacy którzy nie wydają tyle kasy na ciuchy może znajdą coś dla siebie w sklepach Outlet, których też tam parę jest. Ja tylko popatrzyłem na te rzeczy, pospacerowałem po mieście i porobiłem trochę zdjęć. Potem też poszliśmy na obiad do restauracji gdzie zjadłem pyszne Tortellini.
W Czwartek było bardzo ciepło momentami nawet na plusie i w tych kombinezonach gorąco było, ale padał śnieg i wiał wiatr więc warunki nie były za dobre na narciarstwo ale się jeździło.
W Piątek jak wstaliśmy na dworze była katastrofa! Strasznie prószył śnieg i mocno wiało, nikogo nie było na stokach, niektóre wyciągi orczykowe i krzesełkowe były pozamykane. Więc nie poszliśmy na białe szaleństwo, pozostał odpoczynek i pakowanie w podróż powrotną następnego dnia.
Droga powrotna była gorsza w porównaniu do poprzedniej ponieważ mieliśmy 6 godzin w plecy. Przy wyjeździe z Livigno wjechaliśmy do tunelu normalnie a w tunelu ruch stanął i był korek, a to dlatego ponieważ samochód który wyjechał z tunelu i nie miał łańcuchów na kołach to nie pozwalali dalej jechać tylko zakładać, a jak ktoś nie miał to musiał sobie załatwić, przy czym najbliższy sklep był w Livigno ale nie można było się wrócić, lub 20 km od tunelu i dlatego było takie zamieszanie. Moim zdaniem nie powinni wpuszczać do tunelu bez łańcuchów bo jak ktoś ma klaustrofobię to korek w takim miejscu nie będzie mu się podobał, ale też normalni ludzie się wkurzali więc trąbili i w ogóle. Z Livigno wyjeżdżaliśmy 3 godziny. Następnie W Austrii padał śnieg i było ślisko i na autostradzie jechało się 50/h. Potem już poszło jak po maśle w Niemczech i w Polsce. Ogólnie było CUDOWNIE!
Livigno! Są jeszcze baseny ze SPA - ten kompleks nazywa się Aquagranda.
To chyba nie muszę pisać że ciepłe ciuchy, krem do twarzy bo duży mróz. Weźcie łańcuchy na koła! żeby nie było tak jak mi się przydarzyło (opisane w opisie podróży).
Brak komentarzy. |