Włoskie ABC – czyli Apulia, Basilicata i Campania, albo w nieco mniejszej skali: Alberobello, Bari i Capri – jak kto woli :) - ale w każdej konfiguracji – Południe Włoch to będzie zawsze podróż pełna magii....; dla nas to było totalne zaskoczenie, bo nigdzie się tym razem nie wybieraliśmy; nie planowaliśmy nawet w ogóle gdziekolwiek jechać teraz w maju, bo tegoroczny maj jest przecież u nas taki piękny, cieplutki, słoneczny… a jak jest taka pogoda to szwędacz jakoś mi się nie włącza :), no bo żal jechać jak jest taka pogoda; no ale jak majówka się skończyła to znaczy ściślej: długi weekend majowy….. to ceny na mnóstwo ciekawych kierunków spadły tak drastycznie nisko, że naprawdę żal było nie skorzystać z takiej okazji :)
No to skorzystaliśmy…:): mieliśmy tylko wcześniej dylemat co wybrać na taki szybki, krótki i bliski wyjazd? , bo opcji do wyboru w cenach poniżej tysiaka było tyle, że naprawdę ciężko było nam się zdecydować; ale po niewielkich pertraktacjach padło w końcu na południowe Włochy.
Trasa naszej imprezy („O sole mio” ) to wspaniały autorski program naszej pilotki Moniki i Pani Agaty- rodaczki, od wielu lat mieszkającej w Neapolu; program przede wszystkim bardzo dobrze przemyślany i świetnie ułożony, pokazujący to, co najpiękniejsze w końcówce „włoskiego buta”, przeplatany atrakcjami i pozbawiony męczących długich przejazdów i wielogodzinnego siedzenia w autokarze, co pozwoliło nam na chłonięcie tego Południa Italii bez zwiedzania „przez szybę” z przyklejonym nosem :).
Ciężko opisać to wszystko tak ciurkiem…. bo tyle było tych atrakcji, że trudno mi ogarnąć to wszystko jednym ciągiem… dlatego podzielę te Włochy na kilka Relacji regionalnych (ale nie za dużo) i nie będę się zupełnie trzymać chronologii.
Na pierwszy ogień niech więc będzie lightowe Capri, głównie z powodu braku Relacji z tej wyspy na naszych Travelmaniakach; znalazłam tu wprawdzie kilka zdjęć tych, którzy byli już tu wcześniej, ale nikt nie opisał dokładniej tej wysepki, więc ja się pokuszę :) ,może komuś się kiedyś przyda….
Ach Capri… piękna cytrynowa wyspa słońca, błękitu i bogaczy… któż nie słyszał o Capri…? Ta niewielka, górzysta wysepka to od wielu lat istna mekka bogatych ludzi, którzy za ciężkie pieniądze wynajmują tu wspaniałe wille z widokiem lub rezerwują miejsca w klimatycznych hotelach w nieprzyzwoicie wysokich cenach:), bowiem ceny noclegów należą tu do najwyższych na świecie. Nie ma tu niestety tanich hotelików ani lowcostowych pensjonatów, a średnia cena za nocleg wynosi tu od 1 tys zł za osobę wzwyż :); o zawroty głowy przyprawiają tu również ceny posiłków, lodów czy zwykłej kawy; (mowa jest oczywiście o restauracjach i eleganckich miejscach, gdzie można wygodnie przysiąść, bo na stojąco przy barach jest znacznie taniej, ale ja tak nie lubię :); znajdziemy na wyspie oczywiście kilka miejsc, gdzie można smacznie zjeść i wypić kawkę bez jakiegoś zbytniego wydatku, ale w tych miejscach nie jest już ani tak klimatycznie ani tym bardziej elegancko… no coś za coś:)
Na szczęście na Capri można przypłynąć sobie z Neapolu czy z Sorrento na jeden dzień w ramach całodniowej wycieczki bez konieczności nocowania na wyspie i rujnowania portfela rodzinnego :) i takich turystów jest na wyspie niestety zatrzęsienie…; jak dla mnie było zbyt tłoczno, choć nasze Panie przewodniczki mówiły, że teraz jest jeszcze spoko luzik:), a prawdziwe tłumy to zaczną się dopiero w pełni sezonu!
Capri od zawsze przyciągała tłumy i swego czasu była ulubionym miejscem arystokracji, artystów, pisarzy, gwiazd kina, itd. To właśnie na Capri Aristoteles Onassis i Jacqueline Kennedy spędzili swoją podróż poślubną. Bywały tu też często Brigitte Bardot i Sophia Loren; chyba nie bez powodu elity upodobały sobie tę wysepkę na miejsce swojego wypoczynku, bo każdy, kto raz tu zawita, ulegnie wcześniej czy później urokowi tej magicznej wyspy.
Capri- to prawdziwe maleństwo – wysepka liczy sobie 10km2 powierzchni i są tu dwa miasteczka: głośne i gwarne Capri na dole i spokojne, klimatyczne Anacapri na górze (przedrostek „ana” wywodzi się z klasycznej greki i oznacza to, co „powyżej”) ;
Widokowo urzeka tu w zasadzie każdy zakątek a widoki z góry na zjawiskowe skały i lazury – uszczęśliwią miłośników takich atrakcji.
Ja generalnie jestem „wyspiara”; uwielbiam wyspy i ich klimat: i ten dosłowny, gdzie dzięki morzu zawsze jest „przewiew”, który łagodzi upał, i ten w przenośni- klimacik malutkich wyspiarskich miasteczek pełnych tajemniczych, ukwieconych zaułków i urokliwych wąskich uliczek….
Po dopłynięciu na Capri z samego rana – nasz dzień rozpoczynamy rejsem wokół wyspy; przesiadamy się więc z promu do małej łódki, która w całości zarezerwowana jest tylko dla naszej wycieczki (tu muszę jeszcze dodać jeden plus: że nasza pomajówkowa grupa liczyła sobie na tej wycieczce 31 osób!, a więc całkiem przyzwoicie jak na objazdówkę).
Największą atrakcją Capri są piękne i malownicze skały Faraglioni i skalne groty, do których się dopływa aby je podziwiać, a w niektóre nawet się wpływa; tutejsze Faraglioni owszem, są urocze, ale chyba jednak troszkę przereklamowane; znacznie ładniejsze tego typu skały morskie, choć mniej osławione można podziwiać na
Sycylii płynąc na Wyspy Liparyjskie, no ale to magia Capri… więc nikt tu nie będzie podważał ich sławy:)
Głównych skał Faraglioni są trzy i czwarta jest oddalona nieco z boku; mają nawet swoje nazwy: najwyższą z nich jest 109-metrowej wysokości „Stella”, kolejna to 81-metrowa Faraglione di Mezzo – słynna skalna Brama, przez którą przepływają wszystkie wycieczkowe łodzie i stateczki; kolejna to 104 metrowa „Scopolo” zwana też Faraglione di Fuori i czwarta najniższa z nich „Monacone”. Pływanie taką niewielką łodzią wokół Capri pozwala oczywiście nacieszyć oczy widokami, ale i można zapoznać się z poszarpanym wapiennym budulcem wyspy, licznymi grotami i ciekawostkami, np. podpływa się do Koralowej Groty, gdzie żyją koralowce, albo przy odrobinie szczęścia zobaczyć niezwykle ubarwione kobaltowo niebieskie jaszczurki -lacerta muralis coerulea- bardzo rzadkie stworki zamieszkujące okoliczne capryjskie skały.
Miasteczko Capri położone jest powyżej Marina Grande, gdzie można dostać się krętą drogą prowadzącą pod górę lub wjechać kolejką linową. Centralnym punktem miasta jest Piazza Umberto potocznie nazywana tu Piazzettą; ten mały placyk zawsze gwarny i pełen ludzi, stanowi takie bijące serce Capri - ulubione miejsce spotkań bywalców wyspy; urocze miejsce otoczone mnóstwem sklepików, kafejek i tarasów widokowych, z których rozpościerają się piękne widoki na wyspę i Morze Tyrreńskie.
Główna uliczka Vittorio Emanuele, prowadząca tuż obok zabytkowego kościółka z XVII wieku - Santo Stefano prowadzi nas wśród tłumu turystów mijając liczne sklepiki z miejscowymi wyrobami (królują perfumy (specjał wyspy), capryjskie dzwoneczki, limoncella i zegarki); wszędzie widać ekskluzywne hotele i malutkie ale urokliwe ogrody; dochodzimy do Kartuzji San Giacomo (XIV w.) zbudowanej w 1371 r. przez Giacomo Arcucciego, na gruntach które ofiarowała mu wówczas sama Królowa Neapolu, Joanna I d’Anjou. Jest to najstarszy, zabytkowy budynek na Capri – to właśnie stąd wywodzi się tradycja wyrobu wonnych wód kąpielowych i słynnych perfum Carthusia; z Kartuzji jest już tylko kilka kroków do Ogrodów Cesarza Augustyna (Giardini di Augusto) z których widoczna jest zatoka Marina Piccola, gdzie znajdował się wieki temu rzymski port.
Ogrody Augusta – to malutka zielona oaza ukryta w cieniu pięknych roślin ale główną atrakcja tego miejsca są tarasy widokowych, z których podziwiać można z skały Faraglioni w całej okazałości, piękny widok na zatokę Marina Piccola i niesłychanie pokręconą ścieżkę Via Krupp.
Via Krupp swą nazwę zawdzięcza niemieckiemu przemysłowcowi Friedrichowi Kruppowi – to dzięki niemu na początku XX wieku powstała ta niesamowicie kręta i malownicza ścieżka, którą Krupp stworzył by ułatwić sobie dotarcie ze swojej nieruchomości z widokami na wzgórzu, do własnego jachtu, zacumowanego w Marina Piccola; niestety obecnie ścieżka jest zamknięta dla turystów z powodu spadających z wyższych skał kamieni.
Kolejną atrakcja tego dnia była wizyta w Anacapri, które jest znacznie spokojniejsze i mniej zatłoczone niż oblegane Capri; nie ma tu tylu sklepów, butików, kawiarenek ani blichtru i przepychu co w sąsiedniej Capri, i co za tym idzie nie ma tylu turystów; za to sporo tu różnych małych zakładów rzemieślniczych czy zwykłych ogródków kwiatowych i ziołowo-warzywnych a to wszystko otoczone jest scenerią gajów cytrusowych, z towarzyszącym nam zapachem cytryn.
My zmierzamy do pięknej willi „San Michele”, będącą kiedyś własnością szwedzkiego lekarza Axela Munthe, który leczył (głównie z depresji) na Capri arystokrację i możnych ówczesnego świata. Munthe wybudował willę na przełomie XIX i XX wieku na ruinach pałacu Cesarza Tyberiusza; Dziś w jego domu urządzono muzeum które właśnie zwiedzamy ale willę otacza też bardzo ciekawy tajemniczy ogród; nie ma tu szaleństwa barwnych kwiatowych kompozycji, bo ogród to w zasadzie stary drzewostan i piękne pergole oraz mnóstwo starożytnych i antycznych rzeźb i posągów zatopionych w ogrodowej arkadii, za to widoki stąd na Capri – są bezcenne, najpiękniejsze…..
Czas wolny po zwiedzaniu wyspy również upłynął nam nieubłaganie i trzeba było wracać do Mariny Grande aby złapać nasz wieczorny prom powrotny do Neapolu.
Capri to z pewnością miejsce, do którego warto i chciałoby się powrócić. To naprawdę raj na ziemi, który cieszy zmysły. Ja polecam wybrać się tu jednak poza sezonem, i chociaż maj należy do takich przedsezonowych miesięcy, to jednak mimo to były tu niezliczone tłumy, które potrafią zrujnować błogą i magiczną atmosferę wyspy i odebrać przyjemność zwiedzania. Polecam chyba jednak kwiecień i październik, gdzie słońce z pewnością już i jeszcze tu świeci, ale znacznie przyjemniej można by wtedy pokontemplować wyspę w spokoju w bardziej ograniczonej liczbowo grupie odwiedzających ; O zgrozo- aż nawet nie chcę myśleć co tutaj się dzieje w miesiącach czerwiec-wrzesień! , brr…. i to w zasadzie już wszystko, co chciałam Wam napisać o tej wyspie i podzielić się własnymi wrażeniami.
No cóż…. jak powiedział Goethe: „Zobaczyć Neapol i umrzeć” ... a ja dodam jeszcze, że chyba nie warto umierać nie zobaczywszy przedtem Capri:)