Oferty dnia

Włochy - Moja Kalabria- Vacanza in Calabrese - relacja z wakacji

Zdjecie - Włochy - Moja Kalabria- Vacanza in Calabrese
Trochę muszę sobie tu pouzupełniać moje zaległe Relacje, bo zrobiło mi się już sporo zaległości, które z każdym kolejnym wyjazdem coraz bardziej mnie przytłaczają :(
Zatem cofam się dokładnie o rok wstecz...

W 2 połowie września AD 2023 wybrałam się z moją przyjaciółką ponownie do Włoch (he he, wszak od pobytu na Sardynii minęło już przecież aż 2,5 miesiąca, więc można było już zatęsknić za Italią:)) ;
ostatnio mamy niejako ”pecha” do zamian imprez lub terminów p/ Biura; początkowo celowałyśmy w coś zupełnie innego; miała być kolejna wycieczka objazdowa po Włoszech (do Umbrii), którą biuro nam odwołało i to już na 1,5 m-ca przed wyjazdem (chyba zlikwidowali zupełnie ten program, bo w tym roku nie było już tej oferty, widocznie Umbria - jako region nie cieszy się zbyt dużym zainteresowaniem masowym) ; zatem zaproponowano nam coś zupełnie innego w zamian ale w innym terminie, który kompletnie nam nie pasował; zamieniłyśmy to więc na pobyt stacjonarny, bo w ofercie objazdówek nie było już niczego na wrzesień co by nas zainteresowało albo zachęciło; Mój mąż był nieco zaskoczony i jak się dowiedział, że jedziemy w końcu nie na zaplanowaną objazdówkę, tylko na pobyt stacjonarny:) no to jak na pobyt - to on też by chciał !:)) no to mówię mu: kupuj i lecisz z nami:) ale na taką opcję nie chciał się zgodzić, myślał, że moja towarzyszka podróży odda mu swoje miejsce odpłatnie i on pojedzie zamiast niej:), nie przewidział tylko, że moja psiapsiółka bardzo chciała tam jechać i nie przystała na tak kiepską propozycje Małża mego:))a Małż nie chciał jechać z dwiema starymi babami, w dodatku z jedną obcą:)) ; zatem wybrałyśmy Kalabrię położoną na samiutkim południu Italii, na końcu włoskiego ”palca w bucie” i poleciałyśmy znów do Italii, drugi raz w tym samym roku do Włoch - na naszą kolejną babską włóczęgę :).

Wycieczek objazdowych po samej stricte Kalabrii jako takich nie ma jeszcze póki co w ofertach biur podróży (a szkoda, bo ja bardzo lubię takie objazdówki po małych regionach; wtedy jest zawsze dużo zwiedzania i mało jeżdżenia:)), a te które są, w zasadzie tylko ciutek ”zahaczają” o dosłownie kilka miejsc na kalabryjskiej mapie, łącząc najczęściej wycieczki z Sycylią; ta zamiana na pobyt stacjonarny to w sumie dobrze nam wyszła bo okazała się całkiem fajnym zrządzeniem losu - tak bardziej w duchu wypoczynku niż intensywnej objazdówki, których wtedy miałyśmy szczerze mówiąc trochę dosyć; a nasz hotel położony był w najpiękniejszym miasteczku regionu- zwanym Perłą Kalabrii - w uroczej Tropei.

Wybór hotelu do łatwych nie należał, bo te które były dostępne jeszcze w ofercie Itaki albo są usytuowane w małych peryferyjnych wioskach daleko od wszelkich atrakcji, które chciałyśmy zobaczyć, albo te zlokalizowane w znanych miasteczkach są z reguły bardzo drogie, a że w moim przypadku wyjazd bez męża to = brak samochodu (ja jestem niestety niedzielny kierowca i w obcych miejscach po prostu mam sporo obaw w prowadzeniu auta), więc nie chcąc być skazanym na siedzenie w samym hotelu i tylko wycieczki fakultatywne, zdecydowałyśmy się na opcję za sporą dopłatą i wybór droższego hotelu ale za to w znacznie lepszej lokalizacji, tak, żeby w zasięgu pieszego spaceru móc sobie dowolnie spacerować nie w polu kukurydzy czy pośrodku niczego, tylko w jakimś klimatycznym miejscu pełnym knajpek i wieczornych widoczków i tak padło w końcu na hotel: ?Labranda Rocca Nettuno Tropea” - ba! był położony w samej pięknej Tropei, dosłownie 900 metrów spacerkiem od starego miasta;

Zatem - Benevunti a Calabria!

Ach ta Kalabria - taka piękna i choć jeszcze wciąż nieco dzika kraina słynnej czerwonej cebuli, bergamotki, suszonych pomidorów, papryczki chili, lodów tartuffo, uroczych miasteczek zbudowanych na wysokich, malowniczych klifach, turkusowej wody, która swym kolorem aż razi w oczy, wiejskiego klimatu nadmorskich wiosek z senną atmosferą, widocznego tu zewsząd dymiącego w oddali wulkanu Stromboli, gościnnych mieszkańców i pysznej kuchni; Kalabria to taki nieco rzadko spotykany i doprawdy zjawiskowy mix zapierających dech w piersi widoków Sycylii, Wybrzeża Amalfi, Cinque Terre w połączeniu z pięknem apulijskich miasteczek, a nawet z odrobiną nieco obdrapanego i zadziornego Neapolu:), ale to mix przeuroczy... wręcz bajkowy!

Najsłynniejszą perełką nie tylko samego miasta ale i Kalabrii jest z pewnością nadmorska, położona na wysokim, skalistym klifie ? zachwycająca Tropea, która właśnie dzięki swojemu położeniu przyciąga co roku wielu turystów, głownie samych Włochów; stałych mieszkańców Tropea liczy niewielu: około 6-7 tysięcy osób ale w sezonie turystycznym liczba ta ulega znacznemu zwielokrotnieniu.


Co tu rzuca się w oczy jako pierwsze?

Opinie krążące w sieci o ubóstwie i wręcz biedzie tutaj panującej nie są przesadzone, bo rzeczywiście Kalabria jest najuboższym regionem Włoch i widać to gołym okiem; miasteczka są dość mocno zaniedbane, elewacje budynków obdrapane, tynki kruszące się we wszystkie możliwe strony, a boczne drogi są w dość kiepskim stanie;

Szukając odpowiedzi na pytanie dlaczego to włoskie południe jest takie biedne? wśród wielu różnych czynników nie może zabraknąć wskazania na wciąż działającą tu mafię, i to mafię najpotężniejszą z potężnych! choć wcale nie tak bardzo znaną jak np. Cosa Nostra czy Camorra (może to za sprawą braku głośnych produkcji filmowych o tej mafii, bo jednak o sycylijskiej Cosa Nostrze świat zasłyszał głównie za sprawą ”Ojca Chrzestnego”) ; a chodzi o słynną, kalabryjską mafię o trudnej nazwie: Ndraghetta (co oznacza braterstwo, męstwo i cnotę), której roczne obroty przekraczają dochód np. wszystkich meksykańskich karteli narkotykowych razem wziętych! dacie wiarę? ciężko sobie nawet wyobrazić jakie to są potężne kwoty! ; ale oprócz działalności przestępczej i handlu głównie kokainą, Ndraghetta prowadzi wiele oficjalnie działających firm i niestety wywiera też bardzo duży wpływ na miejscową politykę, bo większość burmistrzów i ważnych ludzi w lokalnych samorządach to niestety ludzie mafii; ale zostawmy już tą mafię i skupmy się na rzeczach przyjemniejszych :)

Kalabria zachowała swój pierwotny koloryt a przyjezdnych zachwycą tu malutkie, ciasne miasteczka skrywające ślady Wielkiej Grecji i nie tylko, bo region jest dość niejednorodny etnicznie; można tu znaleźć wpływy kultury greckiej, rzymskiej, bizantyjskiej a nawet normańskiej; dziś życie Kalabryjczyków toczy się zupełnie inaczej niż w pozostałych regionach Italii, zdecydowanie wolniej, niespiesznie?. a kalabryjski urlop z pewnością będzie należał do wyjazdów w rytmie slow? i taki był ten nasz wyjazd - bez biegania, bez zwiedzania z zadyszką i zegarkiem w ręku, ale za to z czasem na kontemplację ? na posiedzenie w kawiarniach?, poobserwowanie otoczenia? nacieszenie się włoskim słońcem, pysznymi lodami, kilometrowymi spacerami i kieliszkiem aperitivo wieczorami w którejś z licznych kawiarenek Tropei i tym wszechobecnym tutaj dolce farniente?.

To właśnie ten urok Tropei skusił nas na poszukanie hotelu właśnie w tej miejscowości dając możliwość spacerowania codziennie po przeuroczej zabytkowej starówce leżącej na skale.

Poza swoistym włoskim ?klimacikiem? niestety gołym okiem widać, że to południe Włoch to taka trochę ”bida z nędzą” a stan zaniedbania niektórych kamienic rzuca się tu w oczy z daleka; z trwogą patrzyłam jak niszczeją tam te wszystkie wiekowe, wspaniałe Palazza, stare kamienice i historyczne kościółki z których odpadają tynki i kruszeją balkony wyzierając widok na złowrogą rdzę ;
ale te wszystkie tutejsze barwne uliczne dekoracje: kolorowe kawiarenki, mnóstwo kwiatów, wiszące frędzelki, parasolki, ukwiecone rowery, uliczne kwietniki, gazony, liczne dekoracje pod postacią: ”Le teste di Moro” (Głowy Maura) które są jednymi z najbardziej rozpoznawalnych symboli na południu Włoch, itd - to wszystko ubarwia ulicę i maskuje ten przykry widok, ale jednak widać tu totalny brak funduszy na utrzymanie (renowacje) tych wiekowych budowli ( które skądinąd i wszelkie inne dotacje płyną do Tropei, ale ... tutejsza Ndragetta przecież nie śpi :); bowiem kalabryjska mafia skutecznie blokuje wszelkie inwestycje pompując sobie nielegalnie kieszenie legalnymi dotacjami! :),
taka specyfika tych Włoch..., i taki lub podobny proceder odbywa się tu w zasadzie wszędzie; różnią się tylko nazwy organizacji:) tutaj na terenie Mezzogiorno rządzą: w Kalabrii wspomniana Ndragetta, na pobliskiej Sycylii- Cosa Nostra, w Kampanii i Neapolu króluje Camorra, a w sąsiedniej Apulii - mafia o wdzięcznej nazwie Santa Corona Unita;

Mimo wszystko (ciemnej strony Włoch) Tropea to szalenie przyjemne, tętniące życiem miasteczko z urokliwym labiryntem wąskich uliczek, pełne tajemniczych zaułków, i małych, kameralnych placyków wypełnionych kawiarnianymi stoliczkami, które stoją puste w upale dnia a zapełniają się dopiero wieczorami,jak jest już znacznie chłodniej i przyjemniej, gdzie mieszkańcy miasta i turyści gromadzą się gwarnie na wieczornych pogawędkach przy kieliszku jakiegoś aperitivo.

Tropea administracyjnie leży w prowincji Vibo Valentia na wybrzeżu zwanym tu Costa degli Dei (Wybrzeże Bogów); jako osada ludzka jest bardzo stara, bo cywilizacja na tym terenie rozwijała się już 4500 lat temu!, a tutejsza ”Starówka” pochodzi z czasów średniowiecza, kiedy otoczona była w całości murami obronnymi, po których dziś nie ma już śladu, ale krążąc uliczkami Tropei czuć, że miasteczko przesiąknięte jest historią i również tradycją, bo mnóstwo tu małych zakładzików rzemieślniczych czy naprawdę mocno wiekowych restauracji, które wciąż działają od 1800- któregoś roku!.

Najbardziej znanym i charakterystycznym miejscem, które przyciąga tłumy turystów jest niewielka wysepka z urokliwym kościółkiem na szczycie wysokiego urwiska - to Santa Maria dell'Isola, będąca dziś fragmentem istniejącego tu niegdyś franciszkańskiego klasztoru; kościółek jest niewielki a wnętrze surowe i bardzo skromne, natomiast widoki na klifowe położenie miasta jest stąd najwspanialsze.

Tropea ma też kilka swoich przysmaków, o których trzeba wiedzieć wybierając się tutaj,; Przede wszystkim słynna czerwona cebula (cipolla rosa di Tropea) będąca swoistą wizytówką Tropei!; cebula ta posiada bardzo łagodny smak i jest słodka!
Tak tak, istnieje tu jej wersja podstawowa- dolce (słodka) i dolcissima- słodziuteńka:) czyli jeszcze bardziej słodka:); tak czy siak jest to bez wątpienia najsłynniejsza włoska cebula a zasięg jej występowania jest znacznie szerszy niż tylko tu w Kalabrii, bo sięga znacznie dalej w głąb Mezzogiorno ; oczywiście oprócz sztandarowego dodatku do dań wszelakich cippolę rosa znajdziecie w wielu innych produktach, a niektóre na pewno Was zaskoczą:) istnieje tu lokalne piwo cebulowe (bardzo smaczne), masa dżemów i konfitur z tej cebuli, ja znalazłam tu i przywiozłam do domu czekoladę z dodatkiem cipola rosa i jadłam lody cebulowe z tejże słodziutkiej odmiany; a na placyku przy głównym punkcie widokowym na Santa Maria dell'Isola, dwa razy w tygodniu we wrześniu odbywają się pokazy kulinarne z udziałem kilku znanych tutejszych kucharzy, którzy pod gołym niebem ”na żywo” przyrządzają tu różne dania na bazie oczywiście - cippola rosy (wszak kalabryjskiej królowej nie może zabraknąć! :)) i wśród tłumów otaczających ludzi a Ci którym nie było dane się tu dopchać - mogą podziwiać kulinarną maestrię kucharzy na wielkim telebimie.

Oczywiście nasz pobyt tutaj nie był taki tylko stricte hotelowo-wypoczynkowy, bo choć głownie relaks był myślą przewodnią tego wyjazdu, to jednak nie przesiedziałyśmy przecież całego tygodnia w zaciszu naszego uroczego hotelu :); a mimo braku samochodu udało się zobaczyć kilka fajnych miejsc w okolicy, osiągalnych tutaj lokalnym pociągiem i wykupując jedną wycieczkę fakultatywną statkiem, ale nie w naszej Itace, tylko w lokalnej agencji turystycznej na mieście, co bliżej pokażę na zdjęciach.

Poza codziennym dreptaniem po naszej Tropei, któregoś dnia wybrałyśmy się do uroczego, pobliskiego Pizzo- stolicy słynnych kalabryjskich lodów Tartuffo, i szwagra samego Napoleona (Murata), gdzie spędziłyśmy przemiły dzień odwiedzając tam urocze zakamarki miasteczka; innego dnia wsiadłyśmy w pociąg i udałyśmy się do ślicznej, pocztówkowej Scylli na przepięknym odcinku kalabryjskiego wybrzeża, tzw. Costa Viola (Fioletowe Wybrzeże) na samym końcu włoskiego ”palca”; skąd świetnie można podziwiać sycylijskie wybrzeże; Scylla jest niezwykle urokliwym, niewielkim miasteczkiem ; to taka kalabryjska perełeczka, chyba jeszcze bardziej magiczna jak Tropea, choć znacznie mniej znana i nie tak zaludniona; niestety nasz pobyt tam przerwał nam nieoczekiwanie pożar lasu tuz obok, który w ciągu kilku chwil całe miasto spowił gęstym dymem; w pewnej chwili zrobił się nawet problem by swobodnie oddychać; zatem nieco przestraszone pognałyśmy na stację kolejową łapiąc wcześniejszy pociąg i przerywając nasz pobyt tam; wróciłyśmy do Tropei kilka godzin wcześniej niż zamierzałyśmy; niestety takie upały i palące słońce często doprowadzają do pożarów na południu Europy; na szczęście pożar ten nie rozprzestrzenił się i szybko go ugaszono jeszcze tego samego dnia o czym donosiła lokalna stacja telewizyjna;

Na kolejny dzień miałyśmy w planach znów wyruszyć pociągiem (nie ma tutaj komunikacji autobusowej) do Reggio di Calabria; niestety po wczorajszych ”pożarowych atrakcjach” moja kumpela nie chciała nigdzie jechać! mówiła, że źle się czuje, nawdychała się tego dymu i boli ją głowa i uparła się, że nigdzie nie jedzie! ; ja w sumie też czułam się jakby lekko ”podtruta”, ale jak to każdy podróżniczy włóczęga - pojechałabym tam i tak:) a z przewodnika wynikało, że to ładne i ciekawe miasteczko,no ale trudno, odpuściłyśmy i
w końcu zostałyśmy tego dnia w hotelu, wieczorkiem udając się jak zwykle na spacer po Tropei;

Na kolejny dzień miałyśmy wykupione bilety na statek wzdłuż wybrzeża; taka krótka przyjemna wycieczka stateczkiem wycieczkowym; a ostatni pełen dzień w Kalabrii przeznaczyłyśmy na całodniowy rejs na Wyspy Liparyjskie,na które bardzo chciała popłynąć moja przyjaciółka; ja już byłam kiedyś na Lipari i Vulcano z mężem, gdzie płynęliśmy tam z Sycylii, ale moja kumpela nigdy nie była na tych wysepkach, więc po zapoznaniu się z ofertą Itaki (potworna drożyzna!) udałyśmy się do jednej z wielu agencji turystycznych w Tropei i kupiłyśmy u nich (znacznie taniej) rejs na 3 wyspy, na Lipari, Panareę (największe odkrycie tej wycieczki, bo ta wysepka mnie zaczarowała) i na Stromboli, które od lat było moim wielkim marzeniem, a okazało się że wyspa jest najmniej ciekawa z tych odwiedzonych :(wulkan wieczorem wprawdzie wybuchał (jak zawsze) ale nie były to jakieś spektakularne jęzory ognia jak na zdjęciach w internecie, a statek stał na tyle daleko, że w zasadzie niewiele można było zobaczyć, ale te wysepki dokładniej opiszę w osobnej relacji- kiedyś :)

Generalnie ten urlop był bardzo udany a kalabryjskie widoczki doprawdy urzekające; jedyne co się nie do końca nam udało to ta pogoda! :) tak, wiem, że dla wielu osób taka aura to marzenie i to co napiszę zabrzmi jak przesada, bo było non stop cały tydzień słońce i to bardzo ostre i upał przez przez wszystkie dni, ale właśnie przez ten skwar pogoda nie do końca się udała; ja (ani moja przyjaciółka) nie lubimy aż takiego gorąca, a tutaj nieźle nam dogrzało, były dni, że bywało tu w godzinach południowych po 36-37C w cieniu! a to już niejako dramat pogodowy, którego nie spodziewałam się tu pod koniec września!; jakże wtedy się cieszyłyśmy, że nie jesteśmy tu na jakiejś objazdówce i w najgorętszych godzinach dnia możemy sobie błogo sjestować do woli w chłodnym pokoiku przy ratującej życie klimatyzacji i chłodnych napojach :)

To w zasadzie wszystko ; resztę opiszę pod zdjęciami; zatem zainteresowanych zapraszam do galerii zdjęć a tych, którzy nigdy tu nie byli - szczerze zachęcam do odwiedzenia urokliwej, nieco jeszcze dzikiej i wciąż nie zadeptanej jeszcze turystycznie Kalabrii.
Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji we Włoszech:
Autor: piea / 2023.09
Komentarze:

papuas
2024-09-29

no byłem i ja kilka razy w Italii, ale ... aż tak dokładnie (regionami) jej nie zwiedzałem baa, w wielu sztandarowych miejscach jeszcze nie byłem .... z tym większą ochotą pooglądam foto

danutar
2024-09-22

Ech, Kalabria! Jak ja cudownie wspominam Kalabrię! Byłam tam wieki temu (chyba coś ok. 2003r.) i to, podobnie jak u Ciebie, było zrządzenie losu. Tylko u mnie było to zrządzenie bardziej spektakularne. Miałam wykupioną z Almaturu objazdówkę do Włoch (już nie pamiętam jaki program). Jeszcze wtedy jeździłam na wycieczki całkowicie autokarowe. Stawiliśmy się więc na miejsce zbiórki od Pałacem Kultury w Warszawie o godz. 6.00 rano, a tam ani autokaru, ani żadnego chętnego na wycieczkę turysty. Musieliśmy poczekać aż otworzą biura i telefonicznie dowiedzieliśmy, że wycieczka już dawno odwołana, tylko centrala Almaturu w Warszawie zapomniała powiadomić o tym swój oddział w Białymstoku. Masz pojęcie jaki stres? My w pierwszy pociąg do Białegostoku i prosto do naszego biura Almaturu. Tam panie całe przerażone stawały na głowie, by nam znaleźć coś w zastępstwie. I w porozumieniu z Rainbow znalazły nam miejsca na wyjazd następnego dnia na Kalabrię. To był pobyt z dojazdem autokarem. Ale był to naprawdę cudowny wypoczynek - uroczy hotelik nad samym morzem, przecudowny właściciel hotelu dbający o każdy drobiazg, wspaniałe jedzenie i fantastyczny rezydent, organizujący nam wycieczki nawet wtedy, gdy było mało chętnych. Było fantastycznie. W tym roku, jadąc do Apulii, przejeżdżaliśmy tamtędy i aż mnie coś ścisnęło z tęsknoty. Może trzeba pomyśleć, by tam jeszcze wrócić...
Tak czy inaczej z przyjemnością powspominam przy Twoich fotkach :)