Oferty dnia

Macedonia - cz. 5: górskie parki narodowe i Bitola - relacja z wakacji

Zdjecie - Macedonia - cz. 5: górskie parki narodowe i Bitola

Jeszcze w Warszawie, kiedy siedzieliśmy wygodnie na kanapie, uważaliśmy, że parki narodowe będą najważniejszą częścią i wyprawy i na nie poświęcimy najwięcej czasu. W praktyce wyszło inaczej - pokonały nas upały. W górach jest niby chłodniej, ale to było dla nas za mało. Pragnęliśmy moczenia się w wodzie, picia wody, zlewania się wodą i patrzenia na wodę. A na szlaku co? Szelest górskich łąk był suchy, prawie nieprzyjemny. Wodę było słychać tylko z plecaka, gdy butelki kiwały się w takt kroków - bo w macedońskich górach, tam wyżej, nie ma wody. Dlatego zrobiliśmy sobie tylko dwie wycieczki górskie w okolicy Jeziora Ochrydzkiego: jedną na szczyt Lako Signoj w parku narodowym Galicica, z którego widać oba jeziora (Ohrid i Prespa) i drugą do śródgórskiej wioski Maloviste w parku narodowym Pelister, z której nie widać nic poza doliną obramowaną górami. Było pięknie (na szlaku) i ciekawie (w wiosce). No i, co istotne, w górach latem kwitnie mnóstwo roślin, więc jest co fotografować. Znalazłam m.in. pięć różnych gatunków dzwonków, trzy gatunki goździków, dwa czy trzy rozchodników, złoty krwawnik, kocanki, ślaz i dziewannę, lwią paszczę, a nawet mikołajka i pasożytniczą zarazę. Mieliśmy też bliskie spotkanie trzeciego stopnia z modliszką, którą moje dziecko chciało udomowić i z czasem przyuczyć jakiegoś zawodu, coby był ze zwierzaka pożytek. Niestety, modliszka najpierw dała się łaskawie przytulić i pogłaskać, potem nie zjadła okruszków burka, a w końcu czmychnęła, zostawiając dziecko w nieutulonym żalu.

O szlakach pieszych w parku narodowym Galicica mogę powiedzieć tyle, że są nędznie oznakowane (przynajmniej tam, gdzie my szliśmy), więc człowiek zasuwa bardziej na azymut i czują niż wedle znaków. Nie zmienia to jednak faktu, że wapienne góry porośnięte kolorowymi kwiatami i trawą, w której kryją się żmije i jaszczurki, cieszą oko. Tym bardziej, że ze szczytów widać błękitne Jezioro Ochrydzkie, a z niektórych jeszcze Prespańskie, z góry (inaczej niż z dołu) całkiem malownicze. My sobie wnieśliśmy na szczyt wielkiego, słodkiego melona i rozkoszowaliśmy się nim w scenerii górskiego lata, oddając skórki mrówkom.

Wioska Malowiszte w górach Pelister należy do kanonów turystyki macedońskiej, słynie bowiem ze swego średniowiecznego charakteru, utrzymanego dzięki chatom z kamienia i brukowanym drogom. Tak naprawdę widać w niej przede wszystkim wielką biedę i zaniedbanie, polegające na niszczeniu zrujnowanych budynków, które powinny zostać albo wyburzone, albo odbudowane. Tym niemniej całość robi na człowieku przyzwyczajonym do standardów środkowoeuropejskich spore wrażenie. Tu i tam leży kupa gnoju, wydzielająca folkowy aromat. Między domami można spotkać przemiłe osiołki i konie pociągowe, brudne świnki, a także wiekowych lokalesów, którzy ciekawie pytają skąd się tu wzięliśmy i zapraszają do swoich skromnych domostw na kawę. Natomiast próżno tu szukać młodzieży, jak również agrokwatery, gospody czy sklepu, przez co ciśnie się do głowy pytanie, jak tutejsi ludzie sobie radzą? Częściową odpowiedzią na to pytanie mogą być nienajgorsze samochody zaparkowane tu i ówdzie na zafajdanych i zasypanych źdźbłami słomy brukach, jest ich jednak nie za wiele. Co ciekawe, w tej maleńkiej wiosce znajduje się nieproporcjonalnie wielki kościół, Sv. Petka, z ikonostasem z drewna orzechowego - przeważnie zamknięty. I co ważne, Malowiszte nie jest pokazówką dla turystów, a karmi gościa z lekka szokującym autentyzmem.

By odpocząć od wędrówek, pojechaliśmy do Bitoli, miasta słynącego z przecudnych starożytnych mozaik odkopanych na stanowisku archeologicznym o nazwie Heraclea. Starożytne ruiny były, powiedzmy to szczerze, nieciekawe same w sobie, ot, parę kikutów kolumn i zarysy murów. Dobrze zachowany teatr sprowokował nas do zabawy - ponieważ byliśmy sami, ulokowaliśmy się na antycznej scenie i próbowaliśmy śpiewania solo i chórem, uduchowionej recytacji „Inwokacji” oraz teatralnych dialogów prozą. Słychać było doskonale! Spłoszyła nas para turystów, która pojawiła się na widowni znienacka, bijąc brawo, więc poszliśmy obejrzeć mozaiki. A mozaiki istotnie zapierają dech piersiach. Motywy roślinne i zwierzęce, sceny z polowania, małe obrazki i skomplikowane obrazy, a wszystko ułożone z maleńkich, wyszlifowanych kawałeczków kolorowych skał - białych, czarnych, niebieskich, żółtych, brązowych, koralowych. Nie wykupiliśmy foto-permitu, bo był naszym zdaniem zbyt kosztowny, a jeszcze trzeba by mieć go osobno na każdy aparat. Jednak nie zaniechaliśmy uwiecznienia tego, co wpadło nam w oko. Gdy jedno z nas fotografowało, pozostali hipnotyzowali ciecia i w sumie mieliśmy niezły ubaw.

W Bitoli przespacerowaliśmy się też po sławnym deptaku Szirok Sokak, nie czerpiąc tego jednakże żadnych inspiracji, ani satysfakcji. Być może w czerpaniu przeszkodził nam zbyt obfity obiad w knajpce przy głównym placu. Na podanie paszy czekaliśmy literalnie godzinę, gapiąc się na formujący się obok hałaśliwy orszak weselny, ale za to podane jedzenie było świeżutkie, smaczne i do tego regionalne. Z kolei odwiedziny w cerkwi Św. Jerzego uświetnił nam ślub. Musieliśmy się wprawdzie chować za kolumnami, bo wszystkich turystów wyganiano ze środka na czas ceremonii, ale zobaczyliśmy ostatnie przygotowania w blasku świec i państwa młodych na tle olśniewająco złotego, pięknego ikonostasu.

We wcześniejszych planach mieliśmy jeszcze wycieczkę do Prilepu, do Stobi, do Sztipu i pobyt w winnym regionie Kavadarci, jednak czas gonił - trzeba było wyruszać dalej, do Albanii. Ale jeżeli będziemy kiedyś w pobliżu, na pewno odwiedzimy znów Macedonię.

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Co warto zwiedzić?

Na pewno warto zrobić sobie jakąś wycieczkę po górach w parku narodowym Galicica. Widoki na Jezioro Ochrydzkie niezapomniane. Kto nie ma czasu albo nie lubi całodniowych wędrówek, robi krótkie wejście na szczyt, np. na Lako Signoj z przełęczy Lipova Livada vel Siodło Galicica, a potem wraca do zaparkowanego na przełęczy autka. Kto zaś ma moc w nogach, duży zapas wody w plecaku i ambicje, może popatrywać na jezioro idąc wzdłuż całego pasma aż do samej Ochrydy. Ale uwaga: na szlakach Galicicy cienia zasadniczo brak.

Warto odwiedzić zagubioną w górach Pelister wioskę Malowiszte, gdzie czas się zatrzymał w wiekach średnich, domy są zbudowane z kamieni, turyści są ciekawostką dla mieszkańców, a stąpać trzeba ostrożnie, by się nie pośliznąć na odchodach zwierząt gospodarskich.

Warto zajrzeć do wsi Podmocani, by zwiedzić niewielkie muzeum strojów ludowych z terytorium Macedonii. „Chrześcijańskie” stroje kobiece są kolorowe, wielowarstwowe i zadziwiająco ciężkie od metalowych ozdób. Jak kobiety wytrzymywały w upał pod tyloma warstwami wełny? Z kolei stroje wyznawczyń islamu są lekkie, lejące, szokująco kolorowe i błyszczące, w naszym odbiorze baaaardzo sylwestrowe... Można również zobaczyć elementy tradycyjnego wystroju wnętrz. Niemniej interesującym obiektem jest sam gospodarz (to prywatne muzeum), człowiek nigdy nie trzeźwiejący lecz przemiły i pełen pasji do tego, co robi, a w dodatku znający po parę słów w różnych językach słowiańskich. Gości częstuje samogonem i nie ma wykrętów - kierowca-nie-kierowca, napić się z bossem musi. Samogon zapiera dech w piersiach, języki słowiańskie mieszają się ze sobą, kolory w muzeum i ogrodzie zaczyna skrywać jakaś dziwna mgiełka. Potem biedny kierowca przeżywa chwile grozy na krętej szosie, na szczęście pustawej. Zdecydowanie odradzam wizytę w tym muzeum PRZED zjazdem nad Jezioro Ochrydzkie z Siodła Galicica - na mapie ten odcinek drogi budzi w sercach trzeźwych kierowców postrach. U kierowców po samogonie postrach będzie wprawdzie mniejszy, ale zmniejszy się też akuratność w pokonywaniu wiraży.

Nie warto natomiast nastawiać się na wypoczynek nad Jez. Prespa - brzegi głównie niezagospodarowane, czyli wydawałoby się, że można zbratać się z naturą, tym bardziej, że duża część objęta jest ochroną rezerwatową z uwagi na wodno-nadwodne ptactwo. Jednak wszystko jest zaśmiecone, zabagnione i pozbawione uroku dzikości, a dno w jeziorze muliste. Ośrodki wypoczynkowe jeżeli gdzieś są, to rozpadają się ze starości lub są po prostu opuszczone i nieczynne. Absolutnie nie podzielamy pozytywnych opinii na temat tego jeziora znalezionych w necie, w przewodniku, czy zasłyszanych od znajomych. I nie jesteśmy w tym osamotnieni!

Również Bitola (Bitoła) jest w naszym odczuciu przereklamowana. Samo miasto nie wyróżnia się niczym szczególnym, sporo w nim obiektów przemysłowych, nie jest też malowniczo położone. Starówka w porządku, lecz kto będzie się spodziewał fajerwerków, wróci rozczarowany. Przewodniki polecają zwiedzanie wielu obiektów, jak to jednak wygląda w rzeczywistości? Kilkusetletnie meczety tureckie w centrum są na głucho zamknięte. Wieża zegarowa (Saat Kula) z XVI stulecia stoi sobie pośrodku małego parku i tyle. Słynny Bezisten, kryte tureckie targowisko sięgające korzeniami XVI wieku, to nic nadzwyczajnego, ot, hala targowa z mnóstwem badziewia - aczkolwiek nam się bardzo przydała, bo kupiliśmy tam dmuchany ponton, który miał być naszą ostatnią deską ratunku w razie konieczności ucieczki z Albanii. Reprezentacyjny deptak Širok Sokak można przejść i nawet zrobić ze dwie fotki, ale niczego wspaniałego się tam nie spotka. Dla odmiany XX-wieczna cerkiew św. Dymitra nas olśniła - jej wnętrze istotnie warto zobaczyć, ikonostas po prostu powala (aczkolwiek świątynia oglądana z zewnątrz nie zapowiada takich cudowności). Natomiast wydobyte przez archeologów na światło dzienne ruiny starożytnej Heraklei należą raczej do tych skromniejszych świadectw dalekiej przeszłości. Ani to malownicze, ani specjalnie ciekawe, nie wyróżnia się po prostu niczym oprócz... mozaikowych posadzek. Dla tych właśnie posadzek warto kupić bilet i pospacerować wśród znamienitych resztek murów. Piękniejszych starożytnych posadzek nie widziałam nigdy w życiu, moim zdaniem przewyższają nawet te z jordańskiej Madaby.

Porady i ważne informacje

Macedonia jest fajna! Polecam ten kierunek wszystkim lubiącym spokojne zwiedzanie połączone z aktywnym tudzież leniwym wypoczynkiem. Ten kraj nie męczy, a wręcz przeciwnie - można w nim nabrać sił przed dalszymi wojażami (w naszym przypadku - do Albanii, o czym napiszę wkrótce).

Autor: texarkana / 2013.07
Komentarze:

AniaMW
2014-06-29

Ciekawy kawałek Bałkanów (osobiście najsłabiej znam właśnie Macedonię) - zachęcająco opisałaś i dopełniłaś pięknymi zdjęciami. Teraz b.czekam na Albanię (dla odmiany - dość dobrze mi znaną).