Część kanadyjska - od Calgary po Vancouver, czyli szlakiem po śladach zimowych olimpiad i parkach Narodowych prowincji Alberta oraz Kolumbia Brytyjska - stanowiła pierwszy etap naszej wyprawy wakacyjnej ’2014. Był to wyjazd zorganizowany, grupa liczyła 18 uczestników i tworzyła świetną atmosferę.
Wyjazd do zachodniej Kanady wiąże się w pierwszej kolejności z możliwością obcowania z naturą, taką przez duże „N” i to w mega-wymiarze. Niby wiedzieliśmy, czego oczekiwać, a jednak bezpośrednie spotkanie z tą krainą chyba na każdym z nas wywarło wielkie wrażenie, z dominacją zachwytu. Praktycznie cały czas, w sposób bardziej lub mniej kontrolowany, wzdychaliśmy wyrażając swój podziw wobec tego wszystkiego, co widzieliśmy...
A były to przede wszystkim niezmierzone połacie zdrowych lasów, bajecznie urokliwe jeziora, o szmaragdowej barwie wody, wysokie góry - w dolnych partiach zalesione, a w wyższych skaliste, lub jeszcze pokryte śniegiem, bądź czapą lodowca... Do tego oczywiście strumienie i rzeki, które miejscami tworzą kaniony, czy tak po prostu, urozmaicone są wodospadami o różnej sile kotłującej się wody. Takie warunki upodobało sobie do życia wiele gatunków zwierząt, którym nikt tutaj krzywdy nie robi. Pewnie nie zawsze tak było, dlatego zostały utworzone parki narodowe, by ocalić te cuda przyrody na długie jeszcze lata. Spotkania z dziko żyjącymi zwierzętami, w ich naturalnych warunkach, są (pewnie nie tylko dla mnie) wspaniałym przeżyciem. I tego też podczas podróży po Kanadzie mieliśmy sporo.
Każdego dnia przemierzaliśmy dość duże odległości autokarem, jednak mieliśmy nie tylko postoje w miejscach widokowych, lecz także codziennie był czas na jakąś pieszą wędrówkę, bądź przynajmniej dłuższy spacer. Tym sposobem mogliśmy nacieszyć się rzeczywistym kontaktem z tymi terenami, a nie tylko „patrzeniem przez szybę”.
Na całej trasie - od Calgary po Vancouver, a właściwie jeszcze dalej, po Victorię (miasto na południowym krańcu wyspy Vancouver, będące stolicą Brytyjskiej Kolumbii) odwiedziliśmy tak wiele ciekawych miejsc, że podzielę relację na kilka odcinków, by z jednej strony opis nie był zbyt długi (sama nie lubię czytać długich tekstów!) a także by w sposób bardziej uporządkowany przedstawić zdjęcia. W tej części - jakby zwiastun, pojedyncze migawki z całej trasy. Szczegóły będą w dalszych odcinkach. A zatem, zapraszam do Kanady :).
AniaMW | Hm... a dla mnie książka tym lepsza - im CIEŃSZA :))) Na sam widok długiego tekstu... nawet nie zaczynam go czytać :( a co najwyżej, czytam co piątą linijkę, jeśli już muszę. Jak dobrze, że ludzie różnią się między sobą, każdy znajdzie coś dla siebie. |
piea | Hmm... mnie tam nie straszne długie opisy! uwielbiam czytać w ogóle, szczególnie opasłe księgi:)), więc nawet bardzo dłuuuuuuga relacja na Travelmaniakach to i tak jest pikuś:)) |