Czwartek.
Po pracy wyjazd z Polski do Czech, pod granicę z Austrią, do miejscowości - Pohořelice. To jest sprawdzone przez nas miejsce, gdzie można zatrzymać się na nocleg (jeszcze trochę tańszy niż w Austrii) - po drodze, bez względu na to czy granicę przekraczamy w Mikulovie czy w Znojmo. Nie będę tu wymieniać konkretnego hotelu, bo korzystaliśmy z różnych, a w zależności od roku, warunki (i ceny!) w tych samych nawet miejscach mocno się zmieniały. Warto więc, bezpośrednio przed wyjazdem, śledzić sytuację na bieżąco, na stronach internetowych.
Piątek.
Dzień długiego przejazdu: wyjazd z CZ przez A do Włoch - nocleg w hotelu „Petrarca”- Boara, przy zjeździe z autostrady, w pobliżu Ferrary (bardzo dogodna lokalizacja, warunki i cena - do przyjęcia).
Sobota.
Dla wytchnienia od jazdy lżejszy dzień, w całości przeznaczony na zwiedzanie FERRARY: katedra, Palazzo del Comune, Castello Estense z XIV w., bazylika Santa Maria in Vado - sanktuarium Krwi Chrystusa i sanktuarium krzyża - św. Łukasza; nocleg w tym samym hotelu.
Niedziela.
To był bardzo długi dzień, z jazdą i z odwiedzaniem miejsc dobrze nam już znanych, jak i zupełnie „nowych”. Oto przebieg tego dnia:
Wcześnie rano wyjazd do RZYMU, by zdążyć na godz.12. na Plac Św. Piotra - na wspólną modlitwę Anioł Pański z papieżem (Benedyktem XVI), a zaraz potem nawiedzenie grobu Jana Pawła II (wtedy jeszcze był pod bazyliką) i bazyliki św. Piotra, a następnie dalsza wędrówka po starym Rzymie: Piazza Navona - z fontanna Berniniego i dalsza - odkrywcza - wędrówka, śladami świętych: Chiesa Nuova - grób św. Filipa Nereusza; plac z kościołem św. Brygidy szwedzkiej; kościół Pallotynów, w którym znajduje się grób św. Wincentego Pallotti, zwiedzanie domu-muzeum św. Wincentego. Ok. 21-szej przyjazd do Fiuggi - nocleg w hotelu „Tamanaco”.
Poniedziałek.
Wyjazd do maleńkiej miejscowości: ALTAVILLA IRPINA, w której napotkać można ślady aż dwóch włoskich świętych: św. Peregryna - (sanktuarium) i dom św. Alberico Crescitelli; o żadnym z nich nigdy wcześniej nie słyszałam (dowiedziałam się, planując trasę), nawet mieliśmy trochę kłopotów z dotarciem tam (włoskie oznakowania na drogach- brrr!, wrr!) za to następnym przystankiem na szlaku podróży była inna maleńka, lecz dobrze mi wcześniej znana (jak dotąd tylko ze słyszenia) miejscowość PIETRELCINA, w której urodził się prawie nam współczesny włoski święty o. Pio. To miasteczko, chyba wcale nie zmieniło się na przestrzeni lat, jest autentycznie zatrzymane w czasie - zastanawiam się tylko, jak żyją tu aktualnie ludzie (a żyją, mieszkają nawet na stałe). Dosłownie co krok spotykamy tu ślady dzieciństwa o. Pio:
kościół parafialny (z relikwiami św. o. Pio), tu odprawiał swoją I mszę św.; zaułek, w którym modlił się na różańcu; „samotnia” na skale; kościół św. Anny - tu miały miejsce: chrzest i I komunia św. o. Pio (organy z 1881r.); dom narodzin, droga różańcowa, kaplica z drzewem (stygmaty); dom gospodarczy rodziny o. Pio, kościół oo. Kapucynów - to już nowy obiekt, znacznie większych rozmiarów, dostosowany do potrzeb pielgrzymów, przybywających tu tłumnie w święta, lub dni związane okolicznościowo z osobą o. Pio.
Pozostając w klimacie tego dobrotliwego włoskiego świętego pojechaliśmy do San Giovani Rotondo / nocleg w hotelu „Cirella”/
Wtorek. SAN GIOVANI ROTONDO:
Po raz pierwszy byłam tu w 1997 roku, gdy jechaliśmy do Tunezji. Zatrzymaliśmy się wtedy na campingu, którego dziś już nie ma (teraz jest na tym miejscu wielki parking, głównie dla autokarów pielgrzymkowych). Minęło 9 lat (tylko? czy aż?).
W zabudowie miasteczka - mnóstwo zmian... Na szczęście atmosfera miejsca nie uległa zmianie (choć przybyło sporo kramów z dewocjonaliami - wszędzie rozszerza się komercja - co na mój gust trochę zakłóca spokój). Jednak niezmiennie dominuje założony kiedyś przez o. Pio „Dom ulgi w cierpieniu”- też rozwijający się i rozbudowujący w coraz bardziej specjalistyczny szpital (m.in. przybyło zupełnie nowe ambulatorium im. Jana Pawła II). I właśnie atmosfera „ulgi w cierpieniu”, spokoju, życzliwości - to klimat tego miejsca. Oczywiście są tu również obiekty sakralne (tez rozbudowujące się...). Z tych „starych” pozostały: stacje Droga krzyżowej - rozmieszczone na zboczu góry porośniętej lasem piniowym - i kościół NMP Łaskawej oraz sąsiadujący z kościołem dom-muzeum o. Pio.
Zupełnie nowa pojawiła się bazylika św. o. Pio (oddana 1.07.2004).
Po południu, tego samego dnia, pojechaliśmy na Monte SAN ANGELO:
- sanktuarium ku czci św. Michała Archanioła - w grocie (ołtarze z XIII w.), historia objawień św. Michała (od 490r.), krypty z XIII w.- zbudowane przez Logobardów (eksponaty z budowli sakralnych od VIII w., m.in. okazała chrzcielnica z XIII-XIV w.);
- zwiedzanie miasteczka: dachówki przykryte kamieniami- w celu ochrony przed wichrami, panorama zatoki Manfredonia, zamek na szczycie wzgórza.
Środa.
Wyjazd trasą prowadzącą najpierw do LANCIANO: z kościołem św. Franciszka - sanktuarium cudu Eucharystycznego; dalej do MANOPELLO w górach Abruzji - tu zwiedzamy kościół o. kapucynów - sanktuarium Volto Santo z „chustą Weroniki” z bisioru (tkaniny ogniotrwałej, tzw. jedwab morski), z odbiciem oblicza Jezusa. I na tych sanktuariach kończy się nasza włoska podróż. Dojeżdżamy na wieczór do Ancony, ściśle - do portu w Ankonie (samo miasto znamy dobrze z wcześniejszej tu obecności, kilka a może i kilkanaście lat temu) od godz.19. załadunek na prom i o 21. odpłynięcie na drugą stronę Adriatyku, do Splitu. A tam - od czwartkowego poranka - rozpocznie się drugi tydzień, chorwacka część naszych wakacji.
Brak komentarzy. |