Wycieczka z Rainbow - Wielka Konkwista. Jak objazdówka to zimą, a i tak temperatury najczęściej ok. 30C. Było kilka miejsc (na wysokości powyżej 2000 m npm), gdzie poranek i wieczór był rześki; mnie osobiście wystarczyła cieniutka kurtka przeciwwiatrowa i długie spodnie. Przejazd po trasie
Cancun - Mexico przez różne stany i krajobrazy. Przy drogach widać posterunki (policyjne czy wojskowe) dysponujące bronią automatyczną, mające stanowiska z worków z piaskiem lub opon, ale też murowane posterunki przy poborze opłat za autostradę. My byliśmy zatrzymani 2 razy, ale kontrola trwała krótko - otwarcie luku bagażowego kierowców (czy nie ma tam ukrytych emigrantów) i drugi raz sprawdzenie na podwoziu numerów fabrycznych autokaru. Na szczęście nie był kradzionym składakiem. :)
Pomimo początkowych obiekcji związanych z długim lotem (co zawsze wiąże się z moimi osobistymi kłopotami) jakoś przeżyłem i z wycieczki jestem zadowolony. Niestety nie doszła do skutku wycieczka fakultatywna w przedostatnim dniu ze względu na ponoć zbyt małą ilość chętnych, tak więc będąc tak blisko Tulum nie zobaczyłem; a jednak żal.
Oczywiście kamienne miasta Indian są do siebie jakoś tam podobne, ale nie polecę do Cancun na pobyt, żeby to jeszcze obejrzeć. Nocowaliśmy tam w hotelu z najładniejszą plażą i mogę go ze spokojnym sumieniem wszystkim polecić - kilka trzypiętrowych budynków z pokojami-apartamentami, że niektórzy mają mniejsze mieszkania. I ta szeroka, czysta plaża z łagodnym i długim wejściem do morza. Pomimo, że moim hobby nigdy plaża nie była, tutaj byłem zauroczony.
Następnymi znaczącymi zabytkami (po miastach Indian) są katedry i kościoły często w stylu stricte hiszpańskim (nie dziwota) z umieszczonym na środku chórem muzycznym.
Meksyk jest krajem katolickim i ta religijność manifestowana jest w wielu miejscach. Kapliczka na stacji benzynowej, w przydrożnej restauracji, w prywatnym domu, ba, wchodzisz do knajpy - wysokie stołki, półki uginają się pod ciężarem butelek z alkoholem, a na kontuarze Chrystus. Trochę to całe sacrum wymieszane z szamanizmem. Nawet przed główną katedrą stolicy istnieją stanowiska szamanów, gdzie możesz za drobną opłatą oczyścić się od złego. I widać ludzie z tego korzystają. Kościół to dom Najświętszej Panienki, Świętych i Boga (właśnie w tej kolejności). Skoro przychodzimy do czyjegoś domu w gości to dopuszczalne, że możemy tu coś zjeść lub się napić. Przygodę z Meksykiem zaczynamy od Chichen Itza i piramidy Kukulkana, potem pobliska cenota. Nie powiem, robi ogromne wrażenie; nawet moja żona pływa. Co prawda w kapoku, bo pływać nie umie, ale zawsze to wyzwanie, było nie było 60m głębokości. Ja ograniczam się do foto, ktoś musi to uwiecznić. Po drodze zatrzymujemy się w ”żółtym mieście” Izamal, gdzie oglądamy kościół MB Jukatańskiej odwiedzony również w 1993r przez naszego papieża. Nocleg w Meridzie, którą część wycieczki ogląda z dorożek, a część samopas - Plaza Mayor i znajdujące się wkoło budynki, w tym pałac zbudowany przez zdobywcę
Meridy i pałac Gubernatorów ze współczesnymi freskami. Rankiem rezerwat biosfery w lagunie zat. Meksykańskiej. Flamingi dopisały i mają kolorki, a pelikany brunatne ledwo co oko wystawiły spod liści. Niestety nasz kapitan ma zakodowane miejsca postoju, a reszta trasy gaz do dechy; dlatego foto pelikanów dzioborogich, które tu zimują to tylko dowód, że ”COŚ” białego pływało. Jeszcze namorzyny i obłędne kolory wybijającego źródła słodkiej wody i koniec pięknych okoliczności przyrody. Ruszamy w kierunku Uxmal mijając krzaczory po byłych plantacjach agawy na sizal; cóż sztuczne (włókno) wygrywa z naturalnym i plantacji niet. Wstępujemy na zrujnowaną hacjendę - pozostały ślady malunków i wzorzyste płytki ceramiczne na podłodze. Obok hacjendy wieś z typowymi domami Majów - wdzieram się do jednego i robię kilka foto. Ołtarzyk, krosno, 2 hamaki i drugi pokój równie pusty i ... szybko do autokaru. Po drodze lunch (tym razem się skusiłem), bo jakaś regionalka - duszone w ziemnym piecu na gorących kamieniach jakieś warzywa i mięso w liściu bananowca. Oczywiście tradycja ziemnego pieca nieco unowocześniona, ale spróbować trza. Po posiłku kelner odprawia rytuały przy poczęstunku drinkiem z tequilą, który wypity jednym ciągiem nobilituje przyjęcie do grona swojaków (Mesykan). Dla normalnego Polaka no problem - tequila 35-38% + likier kawowy 20% + odrobina wody (tak, wody 0%) kompocik jednym słowem. Uxmal - piramida ma zaokrąglone 2 boki podobnie jak domki w wiosce Majów, chociaż to domki naśladują piramidę, a nie odwrotnie. :) Nocleg w Campeche - wysiadamy przy deptaku, aby pieszo przez zocalo dotrzeć do hotelu. Po chwili idzie nam się coraz składniej, bo bębny wybijają marszowy rytm - przed murami fiesta. Następnego dnia alternatywny wodospad Misol Ha. Do będącego w programie Aqua Azul strach się wypuszczać - strajki i blokady dróg. Misol Ha też fajny i można za nim spacerować. Potem strefa archeologiczna
Palenque kamienne miasto z VIIw i nocleg w mieście Palenque. Następnego dnia przejazd do S. Cristobal na nocleg. Wieczorne zwiedzanie psuje trochę padający deszcz - cóż wiadomo górska aura kapryśna bywa. Następnego dnia folklor - miasteczko indiańskie ze specyficznym kościołem, gdzie więcej obrzędów szamańskich niż katolicyzmu; jedynie liczni święci i gorąca modlitwa wiernych mają coś wspólnego z kościołem. Z szamaństwem też - niejeden kogut stracił tu podczas modlitwy życie. Tak mnie zestresowali, że nie wolno, bo zabiją, że zrobiłem ino jedno foto wnętrza kościoła i to jeszcze z zewnątrz. Spokojnie mogłem wejść i od drzwi zrobić ze 2 foto; cóż mądry Polak po szkodzie. Przed placem kościelnym barwny, klimatyczny i pełen niezwykłości indiański targ, który obfotografowałem. Z San Juan Chamula jedziemy do kanionu Sumidero, ale to już w części drugiej i mam nadzieję ostatniej.
Nie stresować się w markecie - cena 32$ czy 156$ wbrew pozorom (podobieństwu) podana jest w peso, a nie w dolarach.
1 dolar to ok. 17 - 18 peso
Gringo ma pieniądze na wydanie, więc robiąc zakupy dobrze jest podliczyć sumę do zapłaty. Wydając ostatnie peso robiliśmy zakupy w sklepie i pan rzetelnie pipał ceny na czytniku kasy, po czym pokazał na ekranie 122 peso. Miał pecha, ale dopiero na żądanie paragonu zapłaciliśmy ile trzeba - 94 peso (i otrzymali nasz paragon).