Oferty dnia

Egipt - - relacja z wakacji

Zdjecie - Egipt -

To był mój pierwszy wyjazd do Egiptu i dziś już wiem, że nie ostatni. Ale zacznijmy od początku. W listopadzie przyszedł katalog w ofertą wiosna/lato 2010. Po przejrzeniu oferty wybór padł na Egipt, tak więc już w grudniu mieliśmy zarezerwowany „Rejs po Nilu”.

Ile ja się nasłuchałam i naczytałam dobrych rad; żeby uważać na Arabów, koniecznie spożywać zakupione w Polsce napoje wysoko procentowe, pilnować rzeczy itp., że w dniu wyjazdu byłam jednym wielkim kłębkiem nerwów. Po sprawnej odprawie, zalecanych zakupach, spokojnym locie wreszcie wylądowaliśmy w Hurghadzie i tu pierwsze zdziwienie. W hali przylotów czeka na nas przedstawiciel biura dzięki któremu odprawa wizowo-paszportowa przebiegła bardzo sprawnie. Odbieramy bagaż, odhaczamy się na liście u pilota i wsiadamy do autokaru.

Tutaj pierwszy raz mamy do czynienia z fenomenem bakszyszu. Pan za podniesienie walizki i włożenie jej do luku autokaru bez skrępowania wyciąga rękę po pieniądze, a kiedy nic od nas nie dostaje odstawia nasz bagaż na bok. Nie panikujemy jednak i cierpliwie czekamy, przecież i tak będzie musiał spakować nasze walizki. Ruszamy w końcu do hotelu. Pierwsze dwa dni, na tzw. aklimatyzacje spędzamy w hotelu Zahabia. Korzystamy z kąpieli morskich i słonecznych, zawieramy pierwsze arabskie znajomości i odbywamy spotkanie organizacyjne. Następnego dnia zaczynamy zwiedzanie.

Wstajemy raniutko bo przed nami 270 km do Luksoru. Widoki za oknami jak z trzeciego świata, a nasz pilot cierpliwie i ze zrozumieniem tłumaczy nam dlaczego wygląda to tak a nie inaczej i prosi aby nie mierzyć ich naszą europejską miarką.

W Luksorze spotykamy naszego lokalnego przewodnika i ruszamy pod kolosy Memnona. Te dwa posągi Amenhotepa III nie mają nic wspólnego z Memnonem, ale czy ma to jakieś znaczenie kiedy właśnie dotykamy starożytności. Kolejny przystanek to świątynia Hatszepsut. Ta wykuta w skale, tarasowa świątynia robi naprawdę wielkie wrażenie. Ruszamy dalej do Doliny Królów. W nowo wybudowanym centrum jedyną atrakcją jest trójwymiarowy model nekropolii z widocznymi podziemnymi tunelami do 63 grobowców. W tej jednej z największych egipskich atrakcji dopada nas pustynny klimat.
Rany jeżeli we wrześniu jest tu tak niesamowicie upalnie i duszno to nie wyobrażam sobie co tu się dzieje w lipcu lub sierpniu.

Zakupione bilety pozwalają zwiedzić nam 3 grobowce. Poinstruowani przez przewodnika wybieramy grobowce Totmesa III, Ramzesa III i Ramzesa IX. Niestety w dolinie nie można robić zdjęć więc do wspomnień musi nam wystarczyć nasza pamięć J. Zmęczeni ale zadowoleni ruszamy nad Nil aby zaokrętować się na naszym statku robiąc krótki przystanek w jednej w wielu fabryk alabastru. Nasz pływający hotel to Etoil du Nil III. Z zewnątrz nie jest może najpiękniejszy, za to w środku jest bardzo przyjemny, a co najważniejsze czysty.

Po zachodzie słońca jedziemy do świątyni luksorskiej. Piękna świątynia, dodatkowo przepięknie oświetlona robi wrażenie. Może nie wszyscy wiedzą ale to jeden z obelisków ze świątyni stoi właśnie na Placu de la Concorde. Jedyny minus to słabo oświetlona Aleja Sfinksów. Po zwiedzaniu dodatkowa atrakcja jaką jest przejażdżka dorożkami oraz wizyta w szisza barze. Zmęczeni po dniu pełnym wrażeń wracamy na statek i idziemy spać.

Pobudka o 4 rano i ruszamy na lot balonem. Mimo dużego kosztu (100$/os) fakultet wart wykupienia. Widoki z góry niesamowite, a gdy dodamy do tego wschodzące słońce - bezcenne. Przedpołudnie spędzamy nad basenem. Po południu jedziemy do Karnaku i podziwiamy kolejną przepiękną świątynie zastanawiając się jak tyle tysięcy lat temu można było zbudować coś tak niesamowitego.

Wypływamy z Luksoru, ok. 2 w nocy przepływamy przez śluzę w Esnie i dopływamy do Edfu. Świątynia boga ptaka wzniesiona na terenie starożytnego miasta Dżeb to najlepiej zachowana świątynia egipska. Wracamy na statek gdzie przemiła załoga przygotowała dla nas podwieczorek i tak leniuchując dopływamy do Kom Ombo. Świątynie widać już z daleka gdyż jest malowniczo położona nad samym Nilem. Jedną z jej atrakcją są przedstawione na jednym z narożników narzędzia chirurgiczne.

Czeka na nas Asuan więc płyniemy dalej. Tu znów pobudka o nieludzkiej porze (3:30) bo jedziemy do Abu Simbel. To ostatni odcinek drogi, na którym obowiązuje jeszcze konwój. Ciekawym jest fakt, że z Asuanu rzeczywiście wyjechaliśmy w kolumnie autokarów a do celu dotarliśmy jedynie z policjantem na pokładzie. W Abu Simbel mamy dwie świątynie Ramzesa II i jego żony Nefertari. Cztery (a właściwie trzy) monumentalne posągi zdobiące front Wielkiej Świątyni przedstawiają Ramzesa II. Świątynia skonstruowana jest tak aby promienie wschodzącego słońca dwa razy w roku wnikały w jej głąb i oświetlały znajdujące się w niej postacie bogów. Świątynia Nefertari mieści się ok. 100m od świątyni Ramzesa. Obie miały pokazywać ewentualnym najeźdźcom wielkość i siłę faraona. Budowa Wielkiej Tamy Asuańskiej pozwoliła uregulować wylewy Nilu ale zagroziła świątyniom do tego stopnia, że w latach 1964-1968 zespół pod kierunkiem Kazimierza Michałowskiego przeniósł je 60 m wyżej. Ciekawostką jest fakt, że prace były tak precyzyjne, że słonce nadal dwa razy do roku zagląda do Wielkiej Świątyni.

Po lunchu zwiedzanie Wielkiej Tamy oraz wyspy File - przeniesiony z zalanych terenów na malowniczą wyspę zespół świątynny poświęcony bogini Izydzie. Jest to niestety ostatnia nasza noc na statku. Rano po wykwaterowaniu płyniemy do woski nubijskiej. Odwiedzamy szkołę gdzie odbywamy lekcję języka arabskiego, a następnie odwiedzamy jeden z domów, w którym zostajemy ugoszczeni herbatą oraz mamy możliwość z bliska poobcować z krokodylami. Wracamy do Asuanu i odwiedzamy miejscowy bazar. Kupujemy hibiskusa i inne przyprawy u przemiłego Araba. Do tego inne pamiątki i wracamy bo płyniemy feluką do ogrodu botanicznego Kitchenera - botanicznej wyspy, gromadzącej najbujniejsze i najbarwniejsze przykłady flory. Ponieważ wracając jesteśmy zdani wyłącznie na siły natury do brzegu docieramy w ostatniej chwili aby zabrać bagaże i udać się na dworzec kolejowy.

Pociąg był bardzo miłym zaskoczeniem. Dwuosobowe przedziały nie były może zbyt duże za to czyste, ciepłe (Klima nie mroziła jak ostrzegano nas wcześniej ) z własnymi umywaleczkami i stewartami w każdym wagonie. Każdemu kto miałby obawy przed taką podróżą daje słowo, że tę noc spędziliśmy w bardzo dobrych warunkach. Do Kairu dotarliśmy z opóźnieniem, ale to podobno standard. Pojechaliśmy do Memfis - stolicy imperium przez cały okres Starego Państwa ze słynnym kolosem Ramzesa II i alabastrowym Sfinksem, a następnie do Sakkary z pierwszą i jednocześnie najstarszą piramidą schodkową faraona Dżosera, w której weszliśmy też do przepięknej mastaby.
Dalej udaliśmy się w podróż w świat koptyjski: wizyta w bogato dekorowanym kościele Al.-Mullaka (Marii Panny), kościół Abu Sarża (Św. Sergiusza), gdzie w grocie znalazła schronienie Święta Rodzina w trakcie ucieczki z Egiptu oraz najstarsza synagoga w Egipcie Bena Ezry. Meldujemy się w hotelu Santana.

Następnego dnia czekają na nas piramidy. Jedziemy do Gizy zaraz po śniadaniu aby być tam jak najwcześniej. Na miły początek przejażdżka na wielbłądach. Początki są trudne więc jest zabawnie ale z czasem można się przyzwyczaić i podróż staje się przyjemnością. Pod piramidami spędzamy jak dla mnie za mało czasu, tak samo jak przy Sfinksie. Może to kwestia napiętego harmonogramu dalszego zwiedzania, a może przewodniczka wolała abyśmy więcej czasu spędzili w fabryce perfum i fabryce papirusu. Obowiązkowo odwiedzamy też Muzeum Kairskie. Panuje tam taka temperatura jak w Dolinie Królów. Było strasznie gorąco, duszno i głośno. Dlaczego klimatyzacja jest tylko w Sali nr 3? To tu znajduje się złota maska pośmiertna faraona. Skarby wydobyte z grobowca Tutenchamona zajmują w sumie 12 sal! i robią niesamowite wrażenie. W jednej z mało odwiedzanych sal udaje nam się obejrzeć prawdziwą mumie.

Teraz czas na wizytę w świecie muzułmańskim: Cytadela Saladyna z alabastrowym meczetem Mohameda Alego (to podobno na jego budowę rozebrano z alabastru piramidę Chefrena) oraz starym Kairze z bazarem Khan El-Khalily.

Trzeci dzień w Kairze spędzamy zwiedzając go samodzielnie. Pierwsze kroki kierujemy do kairskiego Marriottu. Jest to nie lada wyzwanie bo ulice są ogromne i nie ma tam przejść dla pieszych; po prostu wchodzi się na ulice i nie zwraca uwagi na pędzące samochody. Po południu odwiedzamy zoo (bilet 20LE/os). Następnego dnia wracamy do Hurghady.

Wykupujemy dwie wycieczki: nurkowanie i jeep safari. Napisze tylko tyle, że nurkowanie to fantastyczna sprawa (muszę się ograniczyć bo duża część opisu byłaby tylko o tym) a safari połączone z wizytą w wiosce beduińskiej to bardzo przyjemna wyprawa. Ostatni dzień spędzamy nad basenem czekając na wylot do domu. Nie napisałam nic o tamtejszej ludności, której przed wyjazdem tak się obawiałam. Niepotrzebnie. Nie spotkaliśmy się na całej wycieczce z jakimś namolnym traktowaniem, zaczepianiem, wciąganiem do sklepów, wciskaniem swoich towarów, wyłudzaniem bakszyszu (no może Panem na lotnisku). Oczywiście zaczepiali nas i proponowali swoje towary ale taka ich natura. Bakszysz zostawialiśmy jedynie w hotelach i podczas zwiedzania za pokazanie dodatkowych atrakcji lub zdjęcie.

Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Egipcie:
Co warto zwiedzić?
  • warto zainwestować w lot balonem - super sprawa

  • na pewno wybrać się na nurkowanie z butlą; nawet jak ktoś nie potrafi pływać

  • kairski Marriott

  • wioska nubijska

  • Abu Simbel

O świątyniach i Gizie nie będę pisać bo to standard
Porady i ważne informacje

Podstawa to duża ilość drobnych; 1$ można bez problemu zakupić w banku PKO BP; warto też wymienić na miejscu dolary na funty i nimi płacić ze względu na przelicznik, w sklepach 1$=5LE, a kurs bankowy to 5,7LE.

Uważać należy na wodę butelkowaną, potrafią już pakować tak aby wyglądała jak w wytwórni;

Jeśli wybieracie się na wycieczke z biurem podrózy warto mieć w portfelu trochę więcej gotówki na fakultety, o których w katalogu nie ma mowy, na zdjęcia z nurkowania (15$) czy film z safari (22$).

Autor: lidonek / 2010.09
Komentarze:
Brak komentarzy.